PiS rozlicza kampanię. Nie wszyscy angażowali się tak, jak chciała Nowogrodzka
Niektórzy członkowie władz PiS są przekonani, że gdyby posłowie tej partii "bardziej zaangażowali się" w kampanii samorządowej, wyniki wyborów mogły być lepsze, a PiS nie straciłoby niektórych miast. W tej chwili centrala przy Nowogrodzkiej analizuje dane z całego kraju. - Nie ponieśliśmy wielkiej porażki, ale wnioski trzeba wyciągnąć. Studzimy jednak emocje - przyznaje rozmówca z PiS.
Władze PiS nie planują podobno większych "rozliczeń" po wyborach samorządowych, szykują się już do kolejnej kampanii wyborczej. Niemniej część polityków PiS ma świadomość, że wyniki wyborów samorządowych w drugich turach mogły być lepsze.
Politycy Koalicji Obywatelskiej cieszą się zaś z wyników swoich kandydatów, ale narzekają na frekwencję. - Nasi ludzie osiągali świetne wyniki, ale jest niedosyt, bo zaangażowanie wyborców powinno być jeszcze większe. Nie ma jednak tragedii - mówi WP polityk Koalicji Obywatelskiej.
W obu formacjach - PiS i KO - można usłyszeć różne głosy po wyborach samorządowych. Są one o tyle specyficzne, że każdy może ogłosić zwycięstwo, w zależności od tego, jakich kryteriów używa i jakie miał oczekiwania.
Wedle naszych informacji PiS nie spodziewało się sukcesu w dużych miastach, zależało mu na wygranej części kandydatów na burmistrzów czy wójtów. Celem było też zdobycie prezydentury w kilku mniejszych miastach. A długofalowo: "rozgrzanie" skostniałych struktur partyjnych. - Nie wszędzie to się udało - przyznaje jeden z działaczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nasi rozmówcy z PiS wskazują jednak na miejsce, w których popełniono błędy. - Wystarczy spojrzeć na Śląsk. Co prawda odbiliśmy Jastrzębie-Zdrój, ale straciliśmy Racibórz. Na własne życzenie - przyznaje poseł formacji Jarosława Kaczyńskiego.
I twierdzi, że gdyby nie wsparcie Suwerennej Polski dla Michała Fity (zajął trzecie miejsce w pierwszej turze), to w drugiej turze zwyciężyłby popierany przez PiS Dariusz Polowy. Tak się jednak nie stało. Powód? - Fita, wpierany m.in. przez Michała Wosia [z partii Zbigniewa Ziobro - red.], krytykował obu rywali i nie poparł żadnego. Zabrakło nam przez to kilkuset głosów i z takich sytuacji musimy wyciągać wnioski - przyznaje rozmówca WP z PiS.
Na Nowogrodzką mogą spływać skargi i pretensje
Jak słyszymy, z takich właśnie przypadków partia ma wyciągać wnioski. Większych rozliczeń nie należy się spodziewać, ale do centrali przy Nowogrodzkiej mogą już spływać pierwsze skargi i pretensje do niektórych polityków o złe rozgrywanie kampanii lub błędne decyzje podejmowane lokalnie.
To może rzutować na kampanię przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, ponieważ - jak słyszymy - błędy w kampanii samorządowej popełniali również ci, którzy chcą być kandydatami w wyborach do PE. Takie osoby mogą znaleźć się na dalszych miejscach na listach wyborczych.
Politycy PiS zwracają jednak uwagę, że w kilku miastach osiągnięto sukces. Przykład: Siedlce. Miasto to zostało odbite przez kandydata PiS Tomasza Hapunowicza, który pokonał urzędującego prezydenta Andrzeja Sitnika.
- W większych miastach też nie wypadliśmy najgorzej, mimo że przegraliśmy. W Elblągu, Częstochowie czy Poznaniu mieliśmy wyniki lepsze, niż zakładaliśmy. To daje jakiś potencjał na przyszłość - twierdzi poseł PiS.
Gdzie widzi porażki? - Radom jest na pewno wielką przegraną, moim zdaniem była szansa na odbicie Rzeszowa. Mała, ale jakaś była. Ale generalnie na ścianie wschodniej jesteśmy wciąż najsilniejsi - wskazuje poseł PiS. Zdaje sobie jednak sprawę z kilku znaczących i symbolicznych porażek. Na przykład w Kielcach, gdzie prezydentką będzie Agata Wojda.
"Jeśli PiS nam tam odjedzie, to będzie bardzo ciężko"
O potrzebie większego zaangażowania na ścianie wschodniej wiedzą rządzący, którzy przyznają, że w kolejnej kampanii muszą znacznie więcej energii poświęcić województwom w tej części Polski. - Jeśli PiS nam tam odjedzie, to będzie bardzo ciężko - przyznaje rozmówca z KO.
Niemniej nastroje w partii rządzącej są bardzo dobre. Wszyscy mają poczucie, że drugie tury wyborów samorządowych w przeważającej większości zakończyły się sukcesem kandydatów popieranych przez tę formację. Jak słyszymy, we władzach Platformy jest poczucie wielkiej satysfakcji.
- W wyborach samorządowych trudno powiedzieć, kto wygrał, a kto przegrał. Jeśli porównamy wyniki w tych najbardziej atrakcyjnych polach, to mamy powód dla satysfakcji - mówił na konferencji prasowej w poniedziałek Donald Tusk. Jak dodawał, "PiS w wielu miastach po prostu zniknął".
- Takiego zaangażowania dawno nie widziałem - mówi tymczasem o lokalnych strukturach partii jeden z posłów koalicji. Żałuje jedynie, że nie przełożyło się to na wysoką frekwencję. - To jednak kwestia drugorzędna. Najważniejsze, w jak wielu miejscach rządzimy - podkreśla rozmówca z Platformy.
Jak zaznacza, w partii jest przekonanie, że "PiS już nie ma bastionów, ma jedynie przyczółki".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl