PiS reaguje na doniesienia o wojnie w TVP. "Jeśli nie będzie spokoju, to przegramy"
Politycy PiS-u są zaniepokojeni napięciami i konfliktami, do jakich dochodzi w siedzibach telewizji państwowej przy placu Powstańców Warszawy i ul. Woronicza w stolicy. Na najwyższych szczeblach w TVP trwa spór, który w czasie kampanii może okazać się destrukcyjny dla rządzących. - Jeśli nie będzie spokoju, przegramy wybory - słyszymy w Prawie i Sprawiedliwości.
24.04.2023 | aktual.: 24.04.2023 17:18
- Panowie muszą się ogarnąć i uspokoić - mówi nam jeden ze znanych polityków PiS-u, gdy pytamy go o doniesienia na temat konfliktów w TVP. Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski, m.in. w sprawie "wojny na górze" w telewizji publicznej miała się zebrać w poniedziałek 24 kwietnia Rada Nadzorcza TVP. Kieruje nią zaufany człowiek Jarosława Kaczyńskiego, Maciej Łopiński.
Spór od kilku miesięcy prowadzą ze sobą szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski, nadzorujący m.in. "Wiadomości" i kanał TVP Info, oraz prezes TVP Mateusz Matyszkowicz. Kilka miesięcy temu zastąpił Jacka Kurskiego i - zdaniem niektórych - miał doprowadzić do "złagodzenia linii" telewizji publicznej. Ta koncepcja nie spodobała się decydentom w obozie władzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak przyznają nasi rozmówcy, Jarosław Olechowski jako dyrektor TAI dba o to, by polityczny przekaz płynący z telewizji był ostry, ofensywny, prorządowy i skrajnie antyopozycyjny. - W pewnym momencie wpłynąć na to próbował prezes Matyszkowicz, który zaczął się pojawiać na kolegiach redakcyjnych przy placu Powstańców i zamierzał ingerować w kompetencje Jarka. Ten się wściekł i interweniował u władz Prawa i Sprawiedliwości - relacjonuje WP informator zorientowany w sytuacji w TVP.
Jak dodaje nasz rozmówca, "nawet Jacek Kurski jako prezes TVP nie pojawiał się na kolegiach i nie próbował bezpośrednio ustalać z dziennikarzami, jak ma wyglądać ich praca". - To wszystko leżało w gestii Jarka, który był zaufanym człowiekiem Kurskiego. A teraz Matyszkowicz próbuje to zaburzyć. To bezprecedensowa sytuacja - usłyszeliśmy od osoby znającej kulisy sporów w TVP i TAI.
Jak dodaje nasz rozmówca: - Prezes TVP zapowiedział, że chce się pojawiać na kolegiach co tydzień, w piątki. Bo chce mieć większy wpływ na to, co się dzieje. Wiele osób było w szoku. No i poszedł z jego strony sygnał, żeby łagodzić przekaz. Jarek Olechowski się naprawdę na to wkurzył, bo on od lat "coachuje" swoich dziennikarzy, żeby niczego się nie bali, żeby twardo grali i nie pieścili się w robocie z przeciwnikami. A teraz prezes Matyszkowicz chce "łagodzić" przekaz. Jarek dostał przez to piany.
Skargi do sztabu PiS-u
O jednej z odsłon tego konfliktu pisze Onet. Wcześniej, na początku lutego, o możliwych personalnych roszadach w TAI pisaliśmy w Wirtualnej Polsce. Dziennikarze portalu ujawnili w poniedziałek 24 kwietnia list, jaki miał napisać Jarosław Olechowski do kierownictwa partii rządzącej. Szef TAI oficjalnie zaprzecza, jakoby był jego autorem, a w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl stwierdza, że "politykom opozycji nie udało się złamać dziennikarzy TVP, wobec tego postanowiono uderzyć w nas, wykorzystując manipulacje i socjotechnikę z arsenału komunistycznej bezpieki".
Wirtualna Polska usłyszała jednak zarówno w TVP, jak i od osób związanych z obozem władzy, że to faktycznie Jarosław Olechowski skierował pismo do kierownictwa PiS-u ws. sytuacji w TVP i działań prezesa Matyszkowicza. - To pismo widzieli m.in. Tomek Poręba i "Sobol" - mówi nam jeden z informatorów, potwierdzając doniesienia Onetu.
Obaj politycy to jedni z najważniejszych ludzi w partii rządzącej. Poręba to europoseł i szef kampanii Prawa i Sprawiedliwości a "Sobol" to Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny formacji rządzącej, prawa ręka Jarosława Kaczyńskiego.
- Sprawa doszła do najwyższych szczebli w Prawie i Sprawiedliwości. Partia musi interweniować, bo kłótnia w TVP w kampanii może okazać się destrukcyjna dla wszystkich. Bez sprawnej machiny, którą jest telewizja, PiS tych wyborów nie wygra. Propaganda musi działać bez zarzutu i jechać tak, jak jechała. A Matyszkowicz, próbując ingerować w pracę redakcji i całej TAI, wkłada tej maszynie kij w szprychy - twierdzi jeden z naszych rozmówców, stronnik Jarosława Olechowskiego.
Matyszkowicz chciałby nieco zneutralizować przekaz telewizji i ograniczyć tematy polityczne, dla Olechowskiego zaś jest to wykluczone. Szef TAI przypisuje sobie zresztą spore zasługi - w ujawnionym w poniedziałek liście miał napisać, że dobre notowania PiS-u to "w dużej mierze efekt skutecznej pracy TAI i sprawnego narracyjnego oraz medialnego zarządzania kolejnymi pojawiającymi się kryzysami".
- Politycy PiS-u się z tym zgadzają, sami przyznają, że TVP jako propagandowy ośrodek władzy działa sprawnie i spełnia potrzeby Nowogrodzkiej. TVP to część partyjnego sztabu. Dlatego są w partii ludzie, którzy narzekają na Matyszkowicza, a wręcz uważają, że błędem było powołanie go na prezesa TVP - twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Inny dodaje: - Wymiana prezesa TVP na pół roku przed wyborami byłaby bardzo ryzykowna. Z drugiej zaś strony, jeśli tych kłótni nie da się rozwiązać, to jakieś zmiany personalne będą musiały nastąpić. Jeśli nie będzie spokoju, to przegramy wybory.
- Naoliwionej maszyny nie można psuć. A ludzie z Woronicza najwidoczniej chcą do tego doprowadzić. Opozycja może się cieszyć. Chyba że wszyscy zdążą się ogarnąć - twierdzi nasz kolejny rozmówca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przekazy dnia
W Prawie i Sprawiedliwości powszechna jest opinia, że TVP jest kluczowa w mobilizacji wyborców partii Jarosława Kaczyńskiego. Sam lider Zjednoczonej Prawicy uważa ponoć, że bez telewizji w obecnej formie jego partia miałaby dziś gorsze notowania. Niemniej Kaczyński uważa, że jego formacja wciąż nie ma medialnej przewagi w Polsce, dlatego "na TVP trzeba chuchać i dmuchać", a wszelkie rozważania o "załagodzeniu przekazu" można włożyć między bajki.
Zobacz także
Kaczyński - jak słyszymy - nie chce także potęgowania napięć w telewizji. Nie zgadza się również na marginalizowanie lub ograniczanie czasu antenowego dla najbliższych współpracowników i najważniejszych polityków PiS-u.
Wśród pracowników TVP krążą plotki o tym, że w ostatnich dniach kierownictwo TAI zdecydowało się nie pokazywać konferencji premiera Morawieckiego (przez, jak mówi jeden z rozmówców, "zawaloną sprawę zboża"). Nasze źródła zbliżone do TAI dystansują się jednak od tych doniesień.
- Takich wrzutek może być więcej, bo wiadomo, że najlepszym narzędziem do promocji polityków wśród własnego elektoratu jest telewizja. Każdy bije się o to, by być jak najczęściej pokazany w TVP - tłumaczy jeden z rozmówców WP.
Polityk PiS-u przyznaje: - Zobaczy pan, co będzie się działo za parę tygodni. Koledzy się pozabijają o antenę w TVP.
Nie da się jednak ukryć, że za czasów Jacka Kurskiego (którego najbliższym współpracownikiem był Jarosław Olechowski) Morawiecki bywał ograniczany w TVP, a jego ludzie (jak szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys) bywali atakowani w "Wiadomościach" za... sprzyjanie opozycji. - Do takich sytuacji nie może już dochodzić. Nie przed wyborami. A po nich, jak wygramy, w telewizji może być nowe rozdanie. Zmieni się prezes TVP. Jeśli przegramy, to nawet nie chcę myśleć, co się tam będzie działo - mówi jeden z działaczy PiS-u.
Inny zwraca uwagę: - Wszyscy muszą zdać sobie sprawę, że grają do jednej bramki. Do TVP codziennie trafiają nasze przekazy dnia, szeroki, szczegółowy brief. Jeśli ktoś się z tego zechce wyłamywać, to po wyborach nie będzie czego zbierać.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Michal.Wroblewski@grupawp.pl