PiS prowadzi niebezpieczną grę. Wprost namawia do "niechęci do uchodźców"
Prawo i Sprawiedliwość ostatnio zaostrzyło retorykę wobec uchodźców, przede wszystkim w sieci. Oficjalne konto partii regularnie zamieszcza wpisy uderzające w migrantów. Teraz jednak poszło o krok za daleko. "Nie dajcie sobie wmówić, że niechęć do uchodźców to coś złego" - namawia partia Jarosława Kaczyńskiego. Później wpis zmieniła na nieco bardziej poprawny politycznie, a minister Paweł Szefernaker zapowiedział wyciągnięcie wniosków.
Kiedy na Beatę Szydło wylała się fala krytyki za przemówienie w Auschwitz, jej zwolennicy przekonywali, że słowa premier wyrwano z kontekstu. I że przecież nie mówiła wprost o powstrzymywaniu uchodźców, a to znaczenie dopisano do jej słów. Przypominano, że rok temu podobne słowa padły z ust prezydenta Andrzeja Dudy i afery nie było.
Nie było, bo zupełnie inna była afmosfera i zupełnie inny poziom retoryki PiS. Dzisiaj partia rządząca zaangażowała wszelkie siły, by nie tyle ostrzegać przed uchodźcami (wówczas opierałaby się na faktach), co nimi straszyć (za pomocą mitów i generalizacji). Antyuchodźcza retoryka to już nie domena skrajnego skrzydła czy posłów z ostatnich rzędów, ale czołówki polityków PiS.
A to, czego nie wypada im mówić z sejmowej mównicy, dopowiadają w mediach społecznościowych. Konta PiS na Facebooku i Twitterze od kilku tygodni regularnie zamieszczają filmy czy infografiki o wyraźni antyimigranckim wydźwięku. Kilka dni temu straszono uchodźcami, by uzasadnić negatywną opinię Mariusza Błaszczaka o przystanku Woodstock. Na oficjalnym profilu partii pokazano cytat , w którym Owsiak zaprasza do odwiedzenia festiwalu uchodźców mieszkających tuż za Odrą. "Naprawdę chcecie, by w Polsce odbyła się impreza z udziałem muzułmańskich imigrantów? Podajcie dalej, jeśli się na to nie zgadzacie" - zachęcano.
W innym wpisie zarzucano Jarosławowi Wałęsie z PO hipokrycję, bo popiera przyjmowanie uchodźców, a nie zadeklarował oddania swojego domu uchodźcom. To argument internetowych trolli, bo przecież nikt nie mówi o przyjmowaniu uchodźców pod swój dach - rząd dysponuje wystarczającą liczbą miejsc w ośrodkach. Administratorzy regularnie zamieszczają też przetłumaczone na język angielski fragmenty antyimigranckich wystąpień i wywiadów m.in. Jarosława Kaczyńskiego, Beaty Szydło czy Mariusza Błaszczaka.
Najnowszy wpis pokazuje, że Prawo i Sprawiedliwość już tylko krok dzieli od Marine LePen, Geerta Wildersa i Jobbiku. Polityków i partii swoje istnienie w polityce opierających na szerzeniu ksenofobii. To oczywiście podatny grunt, wystarczy poczytać nieludzkie komentarze pod newsami o zamachach, w których giną muzułmanie czy o pożarze w Londynie. A kiedy już raz wypuści się takiego demona na świat, traci się nad nim kontrolę. I niezwykle trudno go pokonać. Dlatego nowy pomysł PiS na utrzymanie poparcia jest szalenie niebezpieczny i jeszcze bardziej lekkomyślny.
Po krótkiej burzy w sieci PiS wycofało się z pierwszej wersji wpisu. Zamieściło nieco łagodniejszą wersję. "Poprzedni tweet był wyjątkowo niefortunnie napisany. Takie błędy nie powinny się zdarzać. Wnioski będą wyciągnięte" - napisał minister w Kancelarii Premiera Paweł Szefernaker. Trudno jednak uniknąć wrażenia, że pierwszy wpis był tym właściwym, który oddaje stan świadomości panujący dzisiaj w partii rządzącej. I usunięto go tylko dlatego, że był zbyt niezgrabny, zbyt wprost.