Piotrowicz pozostaje szefem komisji. "Kwiaty mu jeszcze dajcie"
Komisja sprawiedliwości odrzuciła wniosek Nowoczesnej o odwołanie Stanisława Piotrowicza z PiS z funkcji szefa komisji. Obrady były burzliwe, przewodnicząca Małgorzata Wassermann próbowała wyłączyć mikrofon posłowi PO Robertowi Kropiwnickiemu. Za wnioskiem głosowało 10 członków komisji, 20 było przeciw, a 2 wstrzymało się od głosu.
Wniosek o odwołanie Piotrowicza z funkcji szefa sejmowej komisji sprawiedliwości złożyła Nowoczesna. Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz argumentowała, że na tak eksponowanym stanowisku nie powinna znajdować się taka osoba jak Piotrowicz. - Wszystko wskazuje na to, że pan poseł Stanisław Piotrowicz wprowadzał opinię publiczną w błąd. Potwierdzają to relacje świadków - mówiła.
Z kolei PO złożyła wniosek do komisji etyki poselskiej o ukaranie Piotrowicza. Politycy PO zarzucają mu "kłamliwe" wypowiedzi, dotyczące jego pracy w prokuraturze w czasach PRL. Zażądali też, by Piotrowicz złożył mandat.
Wiceszefowa komisji Małgorzata Wassermann, która przewodniczyła obradom, próbowała wyłączyć mikrofon Robertowi Kropiwnickiemu, gdy ten wniósł, by Piotrowicz przedstawił "pełną informację" o swej działalności w prokuraturze w latach 80. Wassermann zapowiedziała, że nie będzie pytań posłów po wyjaśnieniach Piotrowicza.
W końcu przegłosowano wniosek, by zakończyć dyskusję bez wysłuchania jego wyjaśnień i głosować nad odwołaniem Piotrowicza. - Kwiaty mu jeszcze dajcie! - krzyczeli posłowie opozycji po głosowaniu.
W poniedziałek Piotrowicz odnosił się do sprawy b. opozycjonisty Antoniego Pikula. Jak mówił, nie on, a prokuratura wojskowa oskarżała Pikula przed sądem. Piotrowicz podkreślał, że przygotowany przez niego protokół z przesłuchania doprowadził do umorzenia postępowania i do wyjścia Pikula na wolność. Jak dodał, parafował akt oskarżenia, bo wiedział, że wobec treści protokołu, nie będzie skuteczny.