Piotr Witwicki: Cysterny wyborczego symetryzmu (Opinia)
Rozpoczęła się kampania i rok szkolny. Trzymając się nomenklatury uczniowskiej: PiS i PO znów wylądowały w jednej ławce. Co prawda się nienawidzą, ale na każdej klasówce od siebie ściągają. Gdy tylko jedna partia coś wymyśli, to druga chce mieć to u siebie. Na początku odpisywały ukradkiem, a teraz robią to otwarcie i bez żadnych skrupułów. Raz na jakiś czas jedna partia wstaje i krzyczy na całą klasę, że ta druga ściąga, ale wszyscy kwitują, to wzruszeniem ramion. Jak można oburzać się czymś, co przed chwilą samemu się robiło? Jak można krytykować z pozycji moralnej coś, co samemu się planuje?
Platforma przekonywała, że nie powinno się rządzić z tylnego siedzenia. Teraz sama promuje ten model. PiS nazywał ubiegłoroczną "karawanę wstydu" marnowaniem pieniędzy podatników. Wtedy plakaty z rządowymi nagrodami jeździły po całej Polsce, a teraz ze swoim negatywnym przekazem będzie jeździć PiS. Przyczepy samochodowe zastąpiły "cysterny wstydu", które mają przypominać o grzechach koalicji PO PSL. To wzajemne kopiowanie pomysłów trwa od lat. Powtarzalność jest obłędna. Tuskobusy ścigają się z Szydłobusami, konwencje zlewają ze sobą, a wyborczym hasłom towarzyszy nieznośna aura plagiatu. Mateusz Morawiecki odbiera w Krynicy nagrodę Człowieka Roku tak, jak niegdyś robili to Donald Tusk czy Bronisław Komorowski.
Wszystko to takie stałe wyborcze rytuały. Polityka przyzwyczaiła już nas tego kampanijnego symetryzmu. Najciekawiej robi się wtedy, gdy pojawiają się różnice. Ważniejsze od tego, że "cysterna wstydu" dojechała do Krynicy i kto został człowiekiem roku, jest to, co działo się na trasie. A cała droga na Forum Ekonomiczne była szczelnie pokryta plakatami polityków PiS. Nawet niezbyt baczny obserwator, przejeżdżając przez Małopolskę czy Świętokrzyskie, może nauczyć się na pamięć połowy listy partii rządzącej.
Zobacz także: Wybory 2019. Małgorzata Kidawa-Błońska rywalem Jarosława Kaczyńskiego
Z kolei nawet najbardziej uważny oglądacz będzie miał problem z wyłowieniem twarzy polityków opozycji. Jeśli już coś wypatrzy, to będzie to pewnie plakat Andrzeja Czerwińskiego z Koalicji Obywatelskiej. Innych nie widać. Są gminy, które wyglądają, jakby w wyborach startowała jedna partia, a spór toczył się tylko o to, kto z niej wejdzie. Oczywiście na tych terenach, o których piszę, PiS jest tradycyjnie mocny, ale czy właśnie o takie miejsca nie powinna walczyć PO? Patrząc na ten nierówny plakatowy pojedynek, znów pojawia się pytanie o determinację. Jak to możliwe, że po czterech latach władzy PiS jest wciąż bardziej wygłodniały niż PO?
Na razie kampania jest nudna. Nerwowa, ale pozbawiona fajerwerków. To działa na niekorzyść opozycji, która musi przekonywać, że mamy do czynienia z nadzwyczajną sytuacją i budować wokół tego emocje. Gdy dwie strony nie mają nowych pomysłów na kampanię, to spokojniej może spać ta, która jest u władzy. Zwłaszcza, gdy zaplakatowała już całą okolicę.