Piotr Gliński: nie mogę pozwolić na to, by byle postkomunistyczny pętak nazywał mnie cenzorem
Wiceprezes Rady Ministrów i minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński odniósł się do pojawiających się na jego temat informacji w mediach. - To są kłamstwa - podkreślił. Jak zadeklarował, nie pozostanie na nie obojętny i sprawa trafi do sądu.
- Po tych słowach spotkamy się w sądzie - zaznaczył w rozmowie z portalem wPolityce.pl Gliński. O jakich słowach mowa? - "Fakt” pisze o "końcu muzeum”, "Wyborcza”, że "cenzor zamyka muzeum” - wyliczył minister.
- W latach 70. zaczynałem działać w opozycji, walczyłem z cenzurą, a mój doktorat nie został wydany, co dla naukowca jest strasznym ciosem. Nie mogę pozwolić na to, by byle postkomunistyczny pętak nazywał mnie cenzorem, który niszczy ważne instytucje kultury w Polsce - stwierdził Gliński.
Tłumaczył też, że zamieszanie wokół Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku dotyczy sporu wokół jego koncepcji. - Muzeum miało być Muzeum Westerplatte i za tym idzie inny profil. W związku z tym powołaliśmy Muzeum Westerplatte i naturalne było połączenie tych dwóch instytucji. Pamiętajmy, że tamto muzeum budowane było za 500 milionów. Połączenie było konsekwencją tego, że faktycznie Muzeum Westerplatte jest potrzebne - zwrócił uwagę wicepremier.
Odniósł się także do wypowiedzi korespondentki niemieckiej telewizji ARD, która powiedziała: - Minister kultury jest zadowolony. Krytycy jednak ostrzegają, że teraz rząd może realizować swoją wizję patriotycznej kultury pamięci. Zdaniem Glińskiego takie opinie wynikają z "konkurencji". - Europa, która z jednej strony jest ideą integrującą, wciąż jest miejscem bardzo silnej rywalizacji międzynarodowej. Być może jest to wyraz interesów niemieckiej wspólnoty politycznej - powiedział Gliński.
- Z naszej strony wydaje się proste i oczywiste, że staliśmy się krajem w dużej mierze w okowach polityki niemieckiej. I obowiązkiem polskiego rządu jest walka o naszą narrację - dodał.
Przyznał również, że w konflikcie wokół Muzeum II Wojny Światowej jest więcej polityki niż historii.
Źródło: wPolityce.pl