"Skręcała bomby tak, jakby to były ozdoby choinkowe"
Michalina Mościcka, pierwsza żona Ignacego Mościckiego była jednocześnie jego cioteczną siostrą. Byli małżeństwem przez 40 lat i rodzicami trzech synów: Michała, Józefa i Franciszka oraz córki Heleny.
"Bliskie pokrewieństwo i młody wiek kuzynki miały duże znaczenie w moim wyborze" - pisał po latach prezydent we wspomnieniach. "Dzięki bowiem tym warunkom obiecywałem sobie mieć większy wpływ przy dalszym wychowywaniu swojej przyszłej małżonki". Gdy zostali narzeczeństwem Michalina miała 16 lat.
"Michalina patrzyła jak w obrazek w starszego o cztery lata kuzyna, był jej młodzieńczym idolem. Raczej go nie kochała, ale darzyła bezgranicznym podziwem. Także dla Ignacego nie była to żadna wielka miłość. Po prostu Mościcki nie chciał pozostawiać spraw ślepemu losowi. Nie ulega wątpliwości, że chciał sobie kobietę podporządkować" - pisze Kamil Janicki.
Również ten pierwszy związek przyszłego prezydenta budził emocje, gdyż pod koniec XIX wieku małżeństwa pomiędzy tak bliskimi krewnymi nie były już w modzie. Krewni szeptali, że Mościcki zbałamucił kuzynkę w bardzo młodym wieku.
Mościcki związał się z niepodległościowym ruchem socjalistycznym, należał do II Proletariatu i jako młody, zdolny chemik konstruował dla tej radykalnej organizacji socjalistycznej ładunki wybuchowe. "Dla łatwiejszego dostępu do chemikaliów, potrzebnych do wyrobu materiałów wybuchowych, wyjechałem z małżonką do Rygi" - wspominał. Tam w ich mieszkaniu "wszystko bulgotało, skwierczało i dymiło. W tych warunkach Michalina jednocześnie spała, gotowała obiady i pomagała mężowi składać ładunki wybuchowe. Po raz pierwszy dał o sobie znać niezwykły hart ducha. Dziewczyna, jak odkrył Ignacy z niemałym zaskoczeniem, niczego się nie bała. Skręcała bomby tak, jakby to były ozdoby choinkowe. A potem z podobną nonszalancją zaniosła je do partyjnej kryjówki" - czytamy.