Pięć razy więcej niż prezydent RP
Grzegorz Nowak dyrygował poznańską filharmonią przez 18 miesięcy. Chociaż jego oficjalna pensja wynosiła 10 tys. zł, to w rzeczywistości zarobił krocie. Zgarnął aż 1 mln 600 tys. zł! - podlicza "Nowy Dzień".
A wszystko dzięki lukratywnemu kontraktowi, który podpisał z nim wielkopolski urząd marszałkowski. Sprawa wyszła na jaw, kiedy nowe władze województwa przyjrzały się pracy Filharmonii Poznańskiej. Skandal finansowy trwał, kiedy marszałkiem wielkopolskim był Stefan Mikołajczak. Dyrygent Nowak uchodził za jego ulubieńca. Może dlatego oprócz pensji dostawał też specjalne dodatkowe wynagrodzenia za koncerty?
Co więcej, szef orkiestry rozbijał się taksówkami, za które filharmonia płaciła nawet 5 tys. zł miesięcznie. Okazało się, że umowy na kolosalne honoraria dla dyrygenta podpisywali nieupoważnieni do tego urzędnicy. Były marszałek wielkopolski, za którego kadencji dyrygent napchał sobie kieszenie, nie chciał się teraz wypowiadać na ten temat. Dyrygent milioner też nie odbiera telefonów.
Nowy marszałek Marek Woźniak zapowiedział, że wyciągnie konsekwencje w stosunku do wszystkich, którzy są winni tym nieprawidłowościom. Najlepiej zarabiający dyrygent miał zostać zwolniony z pracy. Ale nie można go wylać. Dlaczego? Urzędnicy nie chcieli tego powiedzieć, ale nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że lukratywny kontrakt dyrygenta podpisano na 12 lat, a Grzegorz Nowak wcale nie zamierza z niego rezygnować. Władze województwa postraszył wystąpieniem do sądu i wielomilionowym odszkodowaniem.
Dyrygent z Poznania zarabia lepiej od: Prezesa NBP Leszka Balcerowicza (377 tys. zł rocznie), Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego (216 tys. zł), Premiera RP Kazimierza Marcinkiewicza (167 tys. zł), Prezesa Giełdy Papierów Wartościowych Wiesława Rozłuckiego (156 tys. zł) - porównuje "Nowy Dzień". (PAP)