Pięć faktów, które czynią niezwykłym wyrok dla "Krystka" i szefa Zatoki Sztuki
Znamy szczegóły wyroku "Krystka" i Marcina T., który był szefem Zatoki Sztuki. Jego treść kompromituje obrońców Zatoki. Pokazuje też, jak śledczy nie dali im większych szans w procesie.
W czwartek Sąd Rejonowy w Wejherowie skazał 46-letniego Krystiana W., vel "Krystek", vel "łowca nastolatek" na karę 15 lat bezwzględnego pozbawienia wolności, a także 48-letniego Marcina T., vel "Turek", vel "dyskotekowy baron" na karę 6 lat bezwzględnego pozbawienia wolności. To główny i przełomowy wyrok w sprawie głośnej seksafery, która wybuchła w Sopocie w 2015 r.
Należy brać pod uwagę, że jest to wyrok nieprawomocny, strony mają możliwość apelacji, więc może on ulec zmianie. Mimo to po pięcioletnim procesie, podczas którego sąd prześwietlał każdy detal tej sprawy, pozwala on chłodnym okiem spojrzeć na proceder wieloletniego wykorzystywania seksualnego na Pomorzu i ocenić, czym naprawdę był.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oto pięć wniosków, które wyłaniają się na pierwszy plan po poznaniu detali czwartkowego orzeczenia:
1. "Krystek" wśród największych gwałcicieli w historii Polski
Obecnie za największego skazanego gwałciciela w Polsce uważa się Andrzeja Ś. z Wrocławia, któremu prokuratura udowodniła, że w latach 1995-2010 dokonał 20 gwałtów i prób gwałtów.
Gdyby tak liczyć czwartkowy wyrok "Krystka", to go "przebił", bo łącznie zasądzono mu 22 takie czyny. I można do tego dodać jeszcze jeden, trzyletni wyrok za zgwałcenie 16-latki, który skończył odsiadywać pod koniec 2021 r.
- Krystian W. skazany został za 14 przestępstw zgwałcenia i 8 usiłowań zgwałcenia małoletnich, czyli poniżej 18. roku życia - informuje Wirtualną Polskę Mariusz Kaźmierczak, rzecznik do spraw karnych Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Definicja "gwałtu" jest w polskim systemie prawnym nieco inna niż to, co niekiedy określa się tym mianem w polskiej prasie (często opisuje się tak przypadki pedofilii lub molestowanie) lub w niektórych systemach zachodnich. Polski kodeks karny przyjmuje, że zgwałcenie to doprowadzenie innej osoby do obcowania płciowego (również stosunki oralne i analne) za pomocą groźby, przemocy lub podstępu.
Dlatego "Krystkowi" jako zgwałcenie zakwalifikowano również np. przypadki, w których wywoził dziewczyny do lasu w nocy i mówił, że ich nie zawiezie z powrotem, jeśli mu nie ulegną.
- Niektóre z dziewczyn same nie rozumiały, że zostały zgwałcone - opowiadał w książce "Łowca nastolatek" Sebastian Puzdrowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, jeden z policjantów, dzięki któremu "Krystek" trafił za kraty. - Większość odbiera gwałt jako siłowe doprowadzenie do stosunku. Tymczasem przepisy mówią też o wykorzystaniu: albo krytycznego położenia, albo stosunku zależności. Możliwe jest też użycie bezprawnej groźby lub podstępu.
Nie jest jednak powiedziane, że licznik dotyczący zgwałceń i ich usiłowań zatrzyma się Krystianowi W. na 23. I to z dwóch względów. Po pierwsze trwa jeszcze jeden jego proces, w którym również jest oskarżony o zgwałcenie kolejnej dziewczyny. A po drugie kolejne śledztwo w jego sprawie prowadzi nadal Prokuratura Regionalna w Łodzi.
Poza tym prawie cały okres grasowania "Krystka" przypada na czas, kiedy zgwałcenie było ścigane na wniosek, czyli wyłącznie wtedy, gdy zgwałcona zeznała, że została wykorzystana wbrew swojej woli (obecnie jest już ścigane z urzędu). A wiemy już na pewno, że niektóre swoje ofiary zastraszał i przez to się go przeraźliwie bały. Zdaniem śledczych nie wszystkie dziewczyny, które nie znalazły się na oficjalnej liście ofiar, były pod tym względem szczerze na przesłuchaniach.
Są też wreszcie takie, których nazwiska nie są znane policjantom, ale również twierdzą, że zostały przez niego zgwałcone. Nie zeznawały, ponieważ ich zdaniem może to zrujnować ich życie albo rozbić rodzinę.
2. "Krystek" dostał wyższy wyrok niż przewidują widełki
Lista przestępstw, jakich według aktu oskarżenia dopuścił się "łowca nastolatek", jest długa. To nie tylko zgwałcenia i ich usiłowania, ale też m.in. seks z dziewczętami poniżej 15. roku życia (pedofilia), utrwalanie treści pornograficznych z udziałem dzieci, nakłanianie dzieci do prostytucji i czerpanie z niej korzyści, a także zmuszanie do prostytucji.
Chociaż ta sprawa często sprowadzana jest do zgwałceń, to zdaniem policji, prokuratury i teraz też sądu mamy de facto do czynienia z brutalnym i podstępnym alfonsem, który robił z dzieci prostytutki, również poprzez zastraszanie, szantaż i podawanie im narkotyków. Należy jednak podkreślić, że dotyczy to mniejszości pokrzywdzonych.
Karę w wielu przypadkach musiał też zaostrzyć wiek ofiar, bo z 33. pokrzywdzonych w jego wątku tylko trzy były pełnoletnie, natomiast pięć nie ukończyło 15. lat.
Tyle że nawet w przypadku najcięższych z tych przestępstw górna granica kary wynosiła 12 lat. Skąd więc kara 15 lat?
Co do zasady wyroki w Polsce się nie sumują. To, że zasądzona mu kara jest jednak wyższa niż 12 lat, to wynik "prawnej furtki", którą dopuszczają przepisy względem seryjnych przestępców i osób bardzo zdemoralizowanych, które dla dobra społeczeństwa powinny przebywać za kratami dłużej niż stanowią poszczególne przepisy.
Wystarczyło, żeby za chociaż jedną z dziewcząt dostał przynajmniej 10 lat więzienia i żeby jednocześnie łączna suma jego kar wyniosła co najmniej 25 lat. Wtedy sąd mógł zastosować karę łączną, nawet do 25 lat pozbawienia wolności.
Sędzia doszła do wniosku, że adekwatne do tych czynów będzie 15 lat, co i tak jest znaczącą karą w kraju, w którym wielu gwałcicieli dostawało tylko symboliczne wyroki, i to nierzadko w zawieszeniu. Nie brak jednak głosów, że w przypadku jednego z największych polskich gwałcicieli, w dodatku gwałcącego dzieci, maksymalna kara 25 lat byłaby w pełni uzasadniona.
- Przyczyny takiej wysokości kary zostaną zapewne przedstawione w pisemnym uzasadnieniu wyroku - wyjaśnia Mariusz Kaźmierczak.
3. Dostali wyroki za wszystkie dziewczyny
W tym procesie "Krystek" był oskarżony o seksualne przestępstwa (w różnej formie) popełnione na 33 dziewczynach, zaś Marcin T. na pięciu. I każdy z nich dostał karę za każdą z przypisanych do niego pokrzywdzonych. Żadna z nich nie odpadła w toku procesu, mimo że nie każda rozumiała, co się stało a niektóre nie pamiętały całego przebiegu zdarzeń, np. przez podane im narkotyki lub tabletki gwałtu. Żadna też nie została uznana za niewiarygodną.
W wyroku Krystianowi W. odpadł tylko jeden zarzut oszustwa, a także jeden czyn względem jednej dziewczyny, za której zgwałcenie i tak został skazany.
- Nie został uniewinniony co do żadnej ofiary, a jedynie od jednego z czynów na szkodę tej pokrzywdzonej - tłumaczy sędzia Mariusz Kaźmierczak.
Taki wynik bardzo dobrze świadczy o pracy śledczych, bo przy dużej liczbie ofiar, niezależnie od rodzaju przestępstw, często na wyroku zapadają uniewinnienia względem części z nich. Nie wzięło się to jednak z niczego.
– Nie chcieliśmy, by nam później cokolwiek zarzucono, na przykład że wszystko robiliśmy po to, aby zadowolić opinię publiczną. Szczegółowo weryfikowaliśmy zbierane dowody - podkreślał Sebastian Puzdrowski (fragment książki "Łowca nastolatek"). - Raz zakwalifikowaliśmy jeden czyn jako zgwałcenie małoletniej poniżej piętnastego roku życia, co formalnie jest zbrodnią, a więc grozi za to surowsza kara. Po dokładnym przeanalizowaniu tego przypadku na podstawie uzyskanych informacji udało się określić czas zdarzenia i okazało się, że pokrzywdzona miała wtedy ukończone piętnaście lat. Zarzut zbrodni więc upadł.
4. Makabryczne świadectwo dla obrońców Zatoki Sztuki i jej szefa
"Krystek" był nie tylko prywatnym kierowcą "Turka", ale według wielu dowodów werbował też bardzo młode dziewczyny do założonych przez niego znanych trójmiejskich klubów, m.in. Zatoki Sztuki, Dream Clubu, Kongo Baru, Makahiki, Tropikalnej Wyspy, Nowej Republiki oraz Organiki. W co najmniej części tych klubów na bramkach stali emerytowani policjanci, a zdaniem niektórych również ci, którzy wciąż służyli w policji.
Marcin T. zaczął kłamać na temat tej sprawy jeszcze długo przed usłyszeniem pierwszych zarzutów, kiedy zaczął organizować konferencje prasowe, na których opowiadał dziwne rzeczy. Wymyślał zdarzenia, które nie miały miejsca i bronił się różnymi fantastycznymi historiami, np. że w całej aferze chodzi rzekomo o przejęcie Zatoki Sztuki przez biznesmenów. Mimo że sam zatrudnił "Krystka", co przyznał potem w sądzie, to przed dziennikarzami sugerował, że został on mu podrzucony.
– Cholera wie, czy tego, kurde, całego gnoja, przepraszam: Krystiana, nie podrzucili nam - twierdził.
Nikt rozsądny nie dawał temu wiary, ale w jego obronie stanął m.in. tygodnik "NIE" oraz jeden z sędziów w sądzie cywilnym.
Należy też pamiętać, że świadomie lub nie wiele znanych osób poszło niejako w ślad jego martyrologicznej retoryki, np. pracująca wtedy dla Zatoki Sztuki pisarka Blanka Lipińska (pracowała w umieszczonym na górze klubie The Roof, przemianowanym potem na The Star) nawoływała wtedy do obrony tego miejsca, podobnie jak muzyk Krzysztof Skiba, a część celebrytów pozowało do zdjęć z napisem "Tak dla Zatoki Sztuki".
Marcin T. został oskarżony o seksualne wykorzystanie pięciu niepełnoletnich dziewczyn, w tym jednej, której wcześniej ktoś (śledczy nie ustalili kto) podał "pigułkę gwałtu".
Jak się dowiedzieliśmy, "Turek" dostał w czwartek wyrok za całą piątkę. Jeśli orzeczenie utrzyma się w drugiej instancji, będzie bardzo źle świadczyło o osobach, które broniły jego lub Zatoki Sztuki, której był nieformalnym szefem.
- Chodzi o następujące przestępstwa: obcowanie płciowe z osobą małoletnią, w tym jedną osobą poniżej 15. roku życia w zamian za korzyści majątkowe oraz obcowanie płciowe z osobą małoletnią przy wykorzystaniu stanu bezradności wywołanego podaniem tzw. pigułki gwałtu - Mariusz Kaźmierczak wylicza czyny, które według sądu pierwszej instancji popełnił "Turek".
A jakby tego było mało, sam "Krystek" został skazany za jedno seksualne wykorzystanie nastolatki w Zatoce Sztuki i jedno dokonane na dziewczynie, której podał tabletkę gwałtu w Zatoce Sztuki, a wykorzystał w Wejherowie.
5. Sąd nie miał skrupułów
W procesie było jeszcze trzech oskarżonych i oni też usłyszeli wyroki pozbawienia wolności bez zawieszenia.
W przypadku Jakuba K., ps. "Kula" chodziło o wspólne z "Krystkiem" wykorzystanie jednej z nastolatek po uprzednim upojeniu jej alkoholem. Natomiast w przypadku dwóch pozostałych o udział w nakłanianiu pokrzywdzonych do zmiany zeznań, choć dziewczyny mówiły o tym dosadniej - że próbowano je zastraszyć, żeby nie zeznawały lub zaczęły zeznawać inaczej niż wcześniej. Nie było zresztą tajemnicą, że w całej sprawie w różny sposób próbowano oddziaływać na świadków i ofiary, ale tylko na tę dwójkę znalazły się odpowiednie dowody.
"Kula" dostał więc 2 lata więzienia, Krzysztof L. vel "Szczerbaty Krzysztof" 15 miesięcy więzienia, natomiast Sebastian Ż. 20 miesięcy więzienia.
Jeśli te wyroki zostaną podtrzymane w apelacji i nikt z osądzonych nie ucieknie, cała piątka trafi do więzienia.
Marcin T. jak dotąd nie spędził ani jednego dnia w areszcie, ani nie dostał zakazu opuszczania kraju. Kilka lat temu zastosowano wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 30 tys. zł, mimo że w środowisku uchodził za niezwykle majętnego człowieka.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski