PFN, czyli Platforma Fake Newsów
Platforma Obywatelska lubi mienić się jako partia nowoczesna, tolerancyjna, walcząca z kłamstwem. Tymczasem politycy tego ugrupowania pokazali w miniony weekend wszystko to, co sami rzekomo potępiają: radna PO ujawniła swoją ksenofobię, a liderzy i działacze Platformy masowo kolportowali fejki, które mogły zakończyć się linczem na Bogu ducha winnym człowieku.
30.07.2018 | aktual.: 30.07.2018 19:29
Czwartek. Kandydat PO na prezydenta Warszawy uruchamia stronę internetową - MowPrawde.pl. Można na niej znaleźć kilkanaście wypowiedzi Patryka Jakiego - zdaniem PO, nieprawdziwych - skonfrontowanych z informacjami, które mają "obnażyć kłamstwa" wiceministra sprawiedliwości.
Jak zapowiada sam Rafał Trzaskowski przed uruchomieniem witryny: "Batalia o Warszawę jest pierwszą, w której musimy sobie poradzić z metodą polityczną opartą na manipulacji, hipokryzji i kłamstwie. I mamy na to bardzo konkretny pomysł. W Warszawie wykonamy pierwszy krok w walce z takim stylem uprawiania polityki. Będziemy w internecie prostować informacje, walczyć z mitami i pokazywać hipokryzję polityków PiS".
Nie mija kilka godzin od odpalenia antyfejkowej strony, a politycy PO robią wszystko to, przed czym przestrzega kandydat tej partii na prezydenta Warszawy: manipulują i kłamią. W stylu najgorszym z możliwych.
Cyngiel i prowokator
Ubiegły tydzień. Trwają protesty pod Pałacem Prezydenckim. TVP Info publikuje filmik, który wywołuje trwający kilka dni "shitstorm". Młody mężczyzna rzuca się na policjantów, wykrzykuje "ZOMO, ZOMO!", zachowuje się jak po dopalaczach, na twarzy opętanie.
Politycy PO wietrzą spisek: oszalały mężczyzna wygląda jakoś znajomo. Skądś kojarzą tę twarz. Szerloki rozwiązują zagadkę: to Vyacheslav Skidan! Młody Ukrainiec i statysta, który zasłynął tanecznymi występami w programie TVP "Jaka to melodia". Więc na pewno to TVP go podstawiła, a tak w ogóle to człowiek z nadania PiS. Wynajęty za pieniądze prowokator, który miał ośmieszyć antyrządowe protesty w obronie sądów. Cyngiel władzy.
Nikt nie bierze pod uwagę drobnego szczegółu - że chłopak z nagrania to zupełnie ktoś inny.
Platforma fake newsów
Fejki kolportują tak - wydawało się - światli i rozgarnięci ludzie, jak dziennikarka Hanna Lis, a za nią politycy Platformy - w tym rzecznik partii (!) Jan Grabiec. Twitter zalewają hejterskie wpisy, internetowy lincz na Bogu ducha winnym chłopaku z Ukrainy trwa w najlepsze.
Nieoczekiwanie głos zabiera mecenas Jarosław Kaczyński, prawnik współpracujący z opozycją, adwokat kilku zatrzymanych uczestników protestów: "Znam personalia chłopaka z nagrania, to nie ta osoba!". TVP wydaje oświadczenie: nie mamy z tym człowiekiem nic wspólnego.
Dwa dementi i zero reakcji. Fejki kolportowane są dalej. Część osób kasuje kłamliwe wpisy (jak wspomniana Hanna Lis), ale hejt rozlewa się tak bardzo, że niektórzy już przestają nad nim panować i brną w oczernianie młodego Ukraińca (dość powiedzieć, że rzecznik Grabiec do dziś nie usunął swojego "tweeta").
Nikt nie przeprasza. Nikt nie chce wprost przyznać, że nie tyle się "pomylił" w atakowaniu niewinnego człowieka (a przy okazji PiS i telewizji publicznej), co po prostu skłamał. Albo kłamstwo powielił. Jak gdyby nigdy nic. A przecież trwający kilka dni hejt na młodego chłopaka z Ukrainy mógł się skończyć tragicznie: jego profil na Facebooku (nie wiadomo, czy autentyczny, czy nie, nie ma to w tym momencie znaczenia) zalały nie tylko wulgaryzmy i rasistowskie teksty, ale i groźby.
Ksenofobia radnej
Najbardziej skompromitowaną osobą okazała się stołeczna radna Platformy Obywatelskiej, Monika Suska. Nie dość, że podawała dalej fałszywe informacje o rzekomym "ukraińskim prowokatorze", to jeszcze obnażyła najgorszą, ksenofobiczną twarz. Zaatakowała mieszkających w Polsce Ukraińców.
"Zawsze miałam swoje zdanie na temat Ukraińców. A my ich wpuszczamy na potęgę. Ukrainiec w Biedronce, Ukrainiec w transporcie, Ukrainiec w budowlance, a teraz Ukrainiec jako piąta Kolumna. Zapewniam, że nie jest to przypadek odosobniony. Niedawno na Szembeku Ukraińcy wszczęli awanturę w obronie PiS" - napisała radna Platformy na Facebooku.
Po jakimś czasie polityk wpis usunęła, a nawet się pokajała (bo zadzwonił do niej dziennikarz "Faktu"). Ale co z tego, skoro wcześniej po prostu ujawniła swoje prawdziwe, cuchnące ksenofobią poglądy?
Poczucie zażenowania było tak duże, że jeden ze znanych warszawskich posłów PO - po naszej prośbie o komentarz do wpisu radnej - z obawy przed kompromitacją kazał Suskiej skasować wspólne zdjęcie z jednej z demonstracji. Ale nikt z ważnych polityków Platformy - w tym szef stołecznej PO - za słowa radnej nie przeprosił. A chyba warto by było.
Więc zanim zaczniecie, politycy opozycji, narzucać standardy i nauczać z ambony, weźcie oddech, nie strzelajcie bezmyślnie tweetami i postami na fejsie. Czasem warto kliknąć w "log out". Bo nie tylko sobie robicie krzywdę.