PublicystykaPaweł Lisicki: sierp i młot lepsze od swastyki?

Paweł Lisicki: sierp i młot lepsze od swastyki?

Paweł Lisicki: sierp i młot lepsze od swastyki?
Źródło zdjęć: © Eastnews | AFP Photo/Osservatore Romano
Paweł Lisicki
21.07.2015 19:40, aktualizacja: 25.07.2016 03:29

- Chrystus na sierpie i młocie to Chrystus sprofanowany. Znaczenie symbolu nie zmienia się w zależności od szerokości geograficznej. Czy podobnie milcząco reagowalibyśmy, gdyby jakiś przywódca światowy wręczył papieżowi Chrystusa na swastyce, twierdząc, że nazizm był pierwotnie formą protestu przeciw niesprawiedliwości światowego kapitalizmu? – pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Paweł Lisicki. Redaktor naczelny „Do Rzeczy” wyjaśnia dlaczego papież Franciszek nie powinien przyjąć prezentu od Evo Moralesa oraz zastanawia się, dlaczego gest ten nie spotkał się z krytyką.

- Chrystus na sierpie i młocie to Chrystus sprofanowany. Znaczenie symbolu nie zmienia się w zależności od szerokości geograficznej. Czy podobnie milcząco reagowalibyśmy, gdyby jakiś przywódca światowy wręczył papieżowi Chrystusa na swastyce, twierdząc, że nazizm był pierwotnie formą protestu przeciw niesprawiedliwości światowego kapitalizmu? – pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Paweł Lisicki. Redaktor naczelny „Do Rzeczy” wyjaśnia, dlaczego papież Franciszek nie powinien przyjąć prezentu od Evo Moralesa oraz zastanawia się, dlaczego gest ten nie spotkał się z krytyką.

To zdjęcie obiegło cały świat. Być może to w ogóle najbardziej popularne ujęcie z całego obecnego pontyfikatu. Fotograf doskonale uchwycił chwilę, kiedy boliwijski prezydent Evo Morales wręcza Ojcu Świętemu Franciszkowi, odbywającemu pielgrzymkę do Ameryki Południowej, obraz Chrystusa rozpiętego na krzyżu w kształcie sierpa i młota. Trudno powiedzieć, czy papież jest skonfundowany czy przeciwnie, zadowolony.

Jeszcze trudniej powiedzieć dlaczego, mimo że od momentu przekazania tego podarunku minęło niemal dwa tygodnie, gest Moralesa i zachowanie papieża niemal nie spotkało się z krytyką. Przeglądam portale, obserwuję strony gazet, zwykle wyczulonych na każdy przejaw tolerancji dla komunizmu i nic. Wszędzie zalega ta sama, kłopotliwa i ciężka cisza. Nigdzie śladu protestu i oburzenia.

O ile jeszcze polscy komentatorzy dostrzegają, że Morales dokonał gestu prowokacji, to wstrzymują się z oceną najbardziej zaskakującego faktu: papież prezent przyjął, a to, co na jego temat powiedział, mogłoby sugerować, że akceptuje osobliwy melanż chrześcijaństwa i marksizmu.

Przepraszam, coś na kształt krytyki jednak się pojawiło. Na jednym z prawicowych portali przeczytałem, że „Papież nie przyjął kontrowersyjnego podarunku”, choć redaktor nie był całkiem pewien tego stwierdzenia, opatrzył zatem tytuł znakiem zapytania. Gdzie indziej pewien ksiądz usiłował wyjaśnić, że Ojciec Święty naprawdę prezent odrzucił, czego miała dowodzić analiza jego słów „No esta bien eso” ["To nie było dobre"] oraz przekazanie krucyfiksu asystującym. Cóż, zbyt piękne, żeby było prawdziwe.

Wprawdzie gazety donosiły o oburzeniu otoczenia Franciszka, jednak on sam, powtarzam, ani nie wydawał się zgorszony, ani obrażony. Wrażenia były prawdziwe, gdyż po powrocie do Rzymu Ojciec Święty, pytany o osobliwy dar Moralesa, przyznał się jedynie do swej niewiedzy, że taki krucyfiks wyrzeźbił zamordowany przez juntę przed trzydziestu laty hiszpański jezuita Luis Espinal. „To ciekawe, bo nie wiedziałem, że ks. Espinal był rzeźbiarzem i poetą” – stwierdził Franciszek. „Dowiedziałem się tego dopiero ostatnio. Gdy to zobaczyłem, było to dla mnie niespodzianką”. Zapewne. Tylko co to zmienia w znaczeniu symbolu?

Według papieża Chrystus przybity do sierpa i młota może zostać uznany za formę sztuki protestu. „Na przykład kiedyś w Buenos Aires była wystawa dobrego, kreatywnego rzeźbiarza z Argentyny, który już nie żyje. Była to sztuka protestu i przypominam sobie, że był tam ukrzyżowany Chrystus na bombowcu, który spada na dół, prawda? To krytycyzm wobec chrześcijaństwa sprzymierzonego z imperializmem, które [symbolizuje] bombowiec” – powiedział papież. Czyżby tak należało wyjaśnić sens daru Moralesa? Nie bardzo.

Nic nie wskazuje na to, żeby ów krucyfiks miał wyrażać krytycyzm wobec chrześcijaństwa sprzymierzonego z komunizmem. Przeciwnie. Jeśli dobrze rozumiem słowa papieża, to raczej chodzi tu o wspólny, chrześcijańsko-komunistyczny protest przeciw imperializmowi i kapitalizmowi. Ojciec Święty tak tłumaczył przyjęcie krzyża od Moralesa: „Espinal był entuzjastą marksistowskiej analizy rzeczywistości, ale także teologii wykorzystującej marksizm. Z tego wychodził w swojej pracy. Także poezja Espinala była rodzajem protestu. Cóż, to było jego życie, jego myśl. Był szczególnym człowiekiem, z wielkim ludzkim geniuszem, który walczył w dobrej wierze, prawda?” – mówił papież Franciszek. I skończył: „Dla mnie nie było to obraźliwe”. Nic dziwnego, że słowa papieża spotkały się z uznaniem krytycznych zwykle wobec Kościoła mediów, tak korespondentów „Gazety Wyborczej”, „Polityki” i „Tygodnika Powszechnego”.

Jak to zatem jest? Czy faktycznie nic się nie stało? Czy znowu mamy do czynienia z nadgorliwością niektórych drętwych i sztywnych konserwatystów, którzy nie chcą docenić szerokości i głębokości papieskiego otwarcia? Nie wiem. Ale wiem, że widząc tę scenę, widząc Chrystusa zawieszonego na sierpie i młocie poczułem oburzenie i gniew.

Sierp i młot, najbardziej komunistyczny i ohydny symbol przemocy, morderstwa, masowych zbrodni i figurujący na nim Zbawiciel, który dla milionów, dla setek milionów idących na śmierć był ostatnią pociechą i nadzieją – tych rzeczy nie należy łączyć. Nie interesują mnie zdolności poetyckie księdza Espinala. Nie wiem, jaka jest owa „hermeneutyka”, słowo użyte przez papieża, która pozwala przejść do porządku dziennego nad połączeniem symbolu zbrodni oraz znaku niewinnej śmierci za bliźnich. Dla mnie to łączenie wody i ognia.

Chrystus na sierpie i młocie to Chrystus sprofanowany. To Chrystus użyty do celów całkiem sprzecznych z chrześcijaństwem. To także szyderstwo z tych niezliczonych ofiar komunizmu, który, jak żadna inna ideologia, niósł masową śmierć wierzącym. Nie przekonuje mnie też twierdzenie, że w Ameryce Południowej sierp i młot ma inne znaczenie. A niby dlaczego? Bo nie istniały tam państwa komunistyczne?

Znaczenie symbolu nie zmienia się w zależności od szerokości geograficznej. Czy podobnie milcząco reagowalibyśmy, gdyby jakiś przywódca światowy wręczył Chrystusa na swastyce, twierdząc, że nazizm był pierwotnie formą protestu przeciw niesprawiedliwości światowego kapitalizmu? Nie sądzę. Dla zbrodniczych symboli nie powinno być tolerancji.

Tym, co dodatkowo uderza w słowach papieża, jest jego ocena ideałów księdza Espinala. Ani słowa potępienia „marksistowskiej oceny rzeczywistości”, ani słowa krytyki „teologii wykorzystującej marksizm”. Tak jakby zarówno marksistowskiej oceny rzeczywistości i jej wykorzystywania w teologii wielokrotnie nie potępiał tak sam Jan Paweł II, wyniesiony przecież przez Franciszka na ołtarze, jak i ówczesny przewodniczący Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Josef Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI. Jakby uznanie, że u podłoża konfliktów społecznych tkwi walka klas, a właściwym sposobem rozwiązania kwestii wyzysku jest przemoc i zabijanie, było zwykłą, naturalną formą opisu!

Doprawdy, nie rozumiem ani przyjęcia tego daru od Moralesa ani osobliwej ciszy, która temu aktowi towarzyszyła. Czyżby sierp i młot był lepszy od swastyki?

Paweł Lisicki dla Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (492)
Zobacz także