Paweł Kadri: porywaczom chodziło przede wszystkim o mojego brata
W porwaniu Polaków w Iraku chodziło przede
wszystkim o mojego brata Radosława - powiedział Paweł Kadri.
"Nasz ojciec Anwar jest pewnego rodzaju ambasadorem polskiego biznesu w Iraku, jest dobrze znany i postrzegany jako biznesmen z pieniędzmi" - wyjaśnił.
We wtorek w Bagdadzie zostali porwani dwaj pracownicy przedsiębiorstwa budownictwa przemysłowego Jedynka Wrocławska. Jednemu, kierownikowi projektu Radosławowi Kadri, udało się uciec; losy drugiego - dyrektora biura Jerzego Kosa - oraz pięciorga uprowadzonych z Polakami Irakijczyków są nieznane.
"Sądzę, że w tym porwaniu chodziło o mojego brata, Radosława i o to, by uzyskać za niego okup. Wiadomo, ojciec dla syna zrobi wszystko" - powiedział Paweł Kadri. Dodał, że jego brat wkrótce wraca do Polski.
Kadri jest przekonany, iż za okupem stoi były księgowy ich firmy Abu Media. "Został bez pracy, a ma liczną rodzinę, którą musi utrzymać. Znalazł więc sobie najłatwiejszy i najszybszy sposób zarobku" - powiedział Kadri.
W jego opinii, porywacze przetrzymują Kosa dla okupu, ale nie wiedzą, ile zażądać pieniędzy. "Wczoraj był telefon do ojca w sprawie okupu i podobno dzwonili dwa razy do ambasady polskiej w Iraku. Nie postawiono jednak żądania konkretnej sumy" - dodał Kadri.
Kadri nie sądzi, by w tym porwaniu chodziło o żądanie wycofania się Polaków z Iraku. "Zatrudniamy miejscowych, dajemy miejsca pracy, dla nich to jest korzystne" - wyjaśnił.