Pasym. Tragedia na jeziorze Kalwa Mała. Nie żyje mężczyzna
Tragiczny finał kąpieli w jeziorze Kalwa Mała koło Pasymia. Mimo prób reanimacji 34-latka nie udało się uratować. Do podobnego zdarzenia doszło też na jeziorze Nakło-Chechło w Tarnowskich Górach.
11.07.2020 | aktual.: 11.07.2020 21:14
Do wypadku doszło około godziny 18 w miejscowości Pasym w powiecie szczycieńskim (woj. warmińsko-mazurskie).
Pasym. Tragedia na jeziorze Kalwa Mała
Jak informują lokalne służby, 34-letni mężczyzna pływał w jeziorze Kalwa Mała. - To przyjezdny. Postanowił popływać w jeziorze. W trakcie świadkowie zauważyli, że zaczął tonąć - relacjonował w rozmowie z PAP asp. Rafał Jackowski, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Widzisz coś interesującego lub nietypowego związanego z wyborami? Prześlij nam informację, zdjęcie lub filmik przez dziejesie.wp.pl
Świadkowie zdarzenia wezwali służby. Na miejsce udali się policjanci i straż pożarna. Szybko wyciągnęli tonącego 34-latka z wody, niestety mimo błyskawicznej akcji i prób reanimacji, mężczyzny nie udało się uratować.
Pasym. Tragedia na jeziorze Kalwa Mała. Na miejscu prokurator
Jak informują strażacy z OSP w Pasymiu, na miejscu pracowały 4 jednostki. Do akcji użyto motorówek, na miejsce przyleciał także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Na miejscu pracują policjanci pod nadzorem prokuratura. Na ten moment nie wiadomo, co było przyczyną utonięcia 34-letniego mężczyzny.
Nakło-Chechło. Dwa utonięcia w ciągu kilku godzin
To nie pierwsze utonięcie w ostatnich dniach. Do tragedii doszło też w piątek na jeziorze Nakło-Chechło w województwie śląskim. Tam utonęły trzy osoby: 35-latek i jego 6-letnia córka oraz 27-latek.
Około godziny 13 nad jeziorem Nakło-Chechło wypoczywała czteroosobowa rodzina. 35-latek oraz jego 6-letnia córka pływali na materacu, a matka wraz z synem bawili się na brzegu. W pewnym momencie kobieta zauważyła, że na materacu nikogo nie ma i zaczęła wzywać pomoc.
Świadkowie zdarzenia wyciągnęli mężczyznę oraz dziewczynkę na brzeg, a ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego rozpoczęli reanimację. Na miejscu pojawił się także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, lekarzom nie udało się uratować 35-latka i jego 6-letniej córeczki.
Kilka godzin później doszło tam do kolejnej tragedii. Około godziny 18 osoby znajdujące się na brzegu zauważyły, że mężczyzna pływający w wodzie nagle przestał się ruszać. Świadkowie wyciągnęli 27-latka na brzeg. Rozpoczęto reanimację, ale nie przyniosła ona skutku.
Przyczyny obu tragedii wyjaśnia prokuratura.
Źródło: PAP