Paryż. Politycy wzywają Rosję do wycofania wojsk z granicy z Ukrainą
Prezydent Francji Emmanuel Macron, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel wezwali Rosję do wycofania wojsk z granicy z Ukrainą. Zapowiedziano także kolejne spotkanie w formacie normandzkim.
16.04.2021 21:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak informuje agencja AFP, wczesnym popołudniem w piątek prezydent Ukrainy dotarł do Pałacu Elizejskiego. Emmanuel Macron zaprosił Wołodymyra Zełenskiego na lunch, podczas którego omówiono obecną sytuację na Ukrainie. Później do rozmów dołączyła (wirtualnie z Berlina) kanclerz Angela Merkel.
Ukraiński prezydent zaproponował powrót do rozmów w formacie normandzkim (Ukraina-Rosja-Francja-Niemcy), aby obniżyć przygraniczne napięcie. Doradcy tych krajów spotkają się 19 kwietnia, aby omówić ewentualny szczyt poszerzony o Władimira Putina. - Oczekujemy, że po tym spotkaniu zawieszenie broni w Donbasie będzie w pełni przestrzegane - zapowiedział Zełenski, cytowany przez agencję Interfax.
Jednocześnie z Paryża wysłano wyraźny sygnał w kierunku Moskwy. Politycy wyrazili wspólne zaniepokojenie rosyjską działalnością wojskową i zaapelowali o wycofanie sił z granicy ukraińskiej.
Rozmowy w Paryżu. Kreml apeluje do Niemiec i Francji
"Jeśli chodzi o sytuację w Donbasie, to zarówno we Francji, na Ukrainie i w Niemczech pozostajemy zmobilizowani i zdeterminowani, aby doprowadzić do jedynego możliwego rozwiązania politycznego" - napisał na Twitterze prezydent Francji. "Angela Merkel oraz Emmanuel Macron podkreślili swoje poparcie dla suwerenności i integralności terytorialnej Republiki Ukrainy" - dodał rzecznik rządu Niemiec Steffen Seibert.
Jeszcze przed formalnymi rozmowami rzecznik Kremla wystosował apel do liderów Niemiec i Francji. Dmitrij Pieskow nakazał politykom przekazać Zełenskiemu, aby Ukraina "zaprzestała wszelkich prowokacyjnych działań przy granicy" oraz "respektowała bezwarunkowe zawieszenie broni".
Rosja gromadzi wojska przy granicy z Ukrainą. "Polska byłaby w oku cyklonu"
Konflikt na granicy rosyjsko-ukraińskiej wybuchł w 2014 roku. Wojska Federacji Rosyjskiej krótko po zakończeniu Euromajdanu wkroczyły na terytorium Donbasu i Krymu, nielegalnie anektując zdobyte terytoria.
Rosjanie przeprowadzili także niezgodne ze standardami demokratycznymi referendum - jego wyniki wielokrotnie były podważane przez zachodnie organizacje. Moskwa do tej pory utrzymuje, że wszystko odbyło się legalnie, a ludność zamieszkująca teren Donbasu i Krymu potwierdziła w referendum, że uznaje się za Rosjan.
Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy przekazał BBC, że Rosja miała w ostatnich dniach przerzucić 16 batalionowych grup taktycznych. Według szacunków brytyjskiej stacji może to być około 11-14 tysięcy żołnierzy. - To wszystko odbywa się w naszym najbliższym sąsiedztwie. Gdyby coś się stało, to bylibyśmy w oku cyklonu, a nasze (polskie) możliwości odpowiedzi są skromne - oceniał w rozmowie z WP Stanisław Ciosek, były ambasador RP w Moskwie.