Paryż. Marsz "czerwonych szalików" przeciw przemocy "żółtych kamizelek"
Ponad 10 tysięcy osób liczył marsz przeciwko przemocy, który przeszedł ulicami Paryża. Uczestnicy, nazywający siebie "czerwonymi szalikami" manifestowali niechęć do skrajnych metod używanych przez "żółte kamizelki".
"Foulards rouges" domagają się zaniechania przemocy od uczestników protestów, które od ponad miesiąca pustoszą Francję. "Żółte kamizelki" wyszły na ulice po podwyżkach akcyzy na paliwo w listopadzie.
Obecnie ruch skierowany jest przeciwko prezydentowi Macronowi i społecznym nierównościom. Manifestanci ścierają się z policją i demolują przestrzeń publiczną. "Czerwone szaliki" mówią temu stanowcze "nie".
Szaliki kontra kamizelki
Do facebookowej grupy ruchu należy 21 tysięcy osób. Połowa z nich pojawiła się w niedzielę na ulicach Paryża. - Jesteśmy zmęczeni blokadami dróg. To źle wpływa na nasze interesy, nasze dzieci nie mogą dotrzeć do szkoły na czas - mówił rzecznik "czerwonych szalików" Alex Brun w rozmowie z francuskim RFI.
"Potępiamy powstańczy klimat spowodowany przez żółte kamizelki. Odrzucamy też groźby i przemoc niewerbalną, kierowaną w stronę wszystkich, którzy do nich nie należą" - napisali w swoim manifeście. Apelowali w nim do "milczącej większości, która od 10 tygodni pozostaje w ukryciu".
Wspierają Macrona?
Choć różnią się w stosunku do urzędującego prezydenta, "czerwone szaliki" namawiają, by brać udział w "wielkiej debacie". To spotkania organizowane w siedzibach władz lokalnych, na które zaprasza Macron. W czasie rozmów między uczestnikami mają zostać wypracowane propozycje zmian.
Tymczasem protesty "żółtych kamizelek" nie ustają już od 11 tygodni. W miniony weekend wzięło w nich udział niemal 70 tysięcy ludzi. To o 15 tysięcy mniej niż przed tygodniem.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Daj znać przez dziejesie.wp.pl