Partie same się do mnie zgłosiły - mówi bezpartyjny prezydent Tarnobrzega Dariusz Bożek
- Jestem bezpartyjny i mam nadzieję, że tak do końca życia pozostanie. Wsparło mnie jednak sześć środowisk partyjnych: PO, Nowoczesna, Kukiz’15, Korwin, SLD i PSL, co jest chyba małym ewenementem. Ja jednak nie zabiegałem o poparcie żadnej partii. Same się do mnie zgłosiły - mówi nowy prezydent Tarnobrzega.
31.10.2018 15:49
- W 63 na 107 miast prezydenckich wybory rozstrzygnęły się w I turze. W zdecydowanej większości stało się to udziałem prezydentów, którzy mają za sobą co najmniej jedną kadencję.
- Najczęściej powyżej 50 procent głosów 21 października zyskali włodarze, którzy rządzą od wielu lat.
- W Tarnobrzegu w I turze zwyciężył Dariusz Bożek, który pierwszy raz będzie rządził miastem.
W Tarnobrzegu, liczącym niespełna 50 tysięcy mieszkańców mieście, już w I turze wygrał Dariusz Bożek, 58-letni bezpartyjny kandydat. Były nauczyciel historii, absolwent historii na Uniwersytecie Jagiellońskim i dyrektor liceum w Tarnobrzegu.
Jest pan zaskoczony zwycięstwem w I turze?
*Dariusz Bożek: *- Tak, to bardzo pozytywna niespodzianka. Spodziewałem się, że wejdę do II tury, ale to, że wygrałem już 21 października, to dla mnie szok.
W wielu miastach wybory to była rywalizacja PiS kontra Koalicja lub, jak to niektórzy określają, antyPiS. Pan pokonał kandydata Prawa i Sprawiedliwości – czuje się pan takim przedstawicielem antyPiS-u?
- Absolutnie nie. Po pierwsze to nie był wreszcie wybór przeciwko, tylko „za”. Wreszcie nie trzeba było wybierać tzw. „mniejszego zła”. Starałem się prowadzić pozytywną kampanię, przedstawiać konkretne pomysły, które nie są brane „z kapelusza”, tylko są realne i możliwe do zrealizowania.
Po drugie jestem bezpartyjny i mam nadzieję, że tak do końca życia pozostanie. Mnie wsparło sześć środowisk partyjnych: PO, Nowoczesna, Kukiz’15, Korwin, SLD i PSL, co jest chyba małym ewenementem. Ja jednak nie zabiegałem o poparcie żadnej partii. Same się do mnie zgłosiły, uznając, że jestem dla nich najlepszym kandydatem. Jeśli ktoś przychodzi z ofertą wsparcia, to pomocy nie odmawiam. Nie mam też takiego założenia, że z kimś nie będę współpracował.
Temu miastu trzeba pomóc i potrzeba tej pomocy z różnych stron i od różnych środowisk. Całe życie byłem otwarty na dialog, na rozmowy i nic się u mnie po wygraniu wyborów nie zmieniło.
Czyli nie zakłada pan problemów we współpracy z władzami regionu?
- Oczywiście, że liczę na dobrą współpracę. Samorząd to są konkretne problemy, a nie polityka. Chodnik czy dziura w drodze nie należą do żadnej partii. Miasto nie jest takie czy inne, jest miastem, to miejsce mieszkańców i nie należy do partii.
Poza tym Jan Dziubiński, były prezydent Tarnobrzega, jest w tej chwili w sejmiku i jestem pewien, że będzie działał dla dobra naszego miasta, bo to nasz wspólny interes, bez względu na to, kto z jakiej listy kandydował. Albo działamy razem, albo nie pchajmy się do samorządu.
Nie jest pan nowym człowiekiem w samorządzie, bo pełnił pan rolę przewodniczącego rady miasta. Ma pan więc także rozeznanie w tym, co trzeba w Tarnobrzegu zmienić. Co w pierwszej kolejności stawia pan sobie za cel?
- W pierwszej kolejności muszę wejść do urzędu i rozpoznać te tematy, które, delikatnie rzecz ujmując, nie były i nie są rozwiązane. Interesuje mnie to, jak te problemy, które znam z punktu widzenia przewodniczącego rady, będą wyglądały z fotela prezydenta – bo to są dwa zupełnie różne punkty widzenia.
Kwestią priorytetową jest dla mnie w tej chwili budżet, bo mam świadomość, jak on wygląda, jakie mamy zadłużenie, wiem, gdzie są w nim potężne luki. Pytanie, jak to zrobić, żeby wyjść na prostą.
Tego oczywiście nie da się zrobić w ciągu pół roku czy nawet roku, ale od początku trzeba to zacząć „ogarniać”, bo inaczej to będzie nasz wielki problem. Na pewno problemem będą też kwestie inwestycyjne, bo tu pieniędzy jest dużo mniej, niż było, w sprawach oświatowych ciągną się za nami potężne długi. To są takie tematy i problemy, których do tej pory chyba nie chcieliśmy ruszać, bo każda decyzja w tych sprawach jest kontrowersyjna i zawsze są niezadowoleni.
Tym bardziej jednak trzeba je jak najszybciej „ruszyć”. Ktoś to musi zrobić, jak nie weźmiemy się za to teraz, to może się okazać, że za pięć lat nie będzie kolejnego prezydenta miasta, tylko komisarz.
Tarnobrzeg ma podobne problemy jak wiele miast średniej wielkości?
- Tak. To są bardzo typowe problemy, które trwają od lat. Udaje nam się wyjść na prostą, jeśli chodzi o sprawę bezrobocia, nie zmienia to jednak faktu, że ludzie nadal stąd uciekają, bo problemem nie jest już brak pracy, ale niskie płace. Pytanie, co zrobić, żeby młodzi ludzie z Tarnobrzega nie uciekali, a jeśli nawet wyjeżdżają, aby się kształcić, żeby tu wracali.
Tarnobrzeg staje się też miastem seniorów i to niesie za sobą konkretne potrzeby. Te problemy dobrze znam, bo z seniorami współpracuję od lat. Mamy kwestię przedsiębiorców, czyli ludzi, którzy dają miejsca pracy i tworzą rynek gospodarczy. Ta grupa jest na tyle aktywna, na ile miasto się otwiera na nich, a mam wrażenie, że ciągle jesteśmy zamknięci na ludzi przedsiębiorczych, a bez nich nie jesteśmy w stanie w żaden sposób pomnażać tzw. dóbr.
Problemów jest co niemiara – choćby śmieci – trzeba na spokojnie wejść do tego gabinetu prezydenta i bez rewolucji zobaczyć, gdzie jesteśmy i co możemy w tej chwili zrobić. I taki mam plan.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl