Państwowa instytucja kupuje 1500 smartfonów. Zatrudnia 118 osób
Krajowy Instytut Mediów ogłosił przetarg na 1,5 tys. nowych telefonów. Instytut nie chce powiedzieć, po co mu aż tyle sprzętu. Na podstawie specyfikacji przetargowej można jedynie zgadywać, że zamierza je rozdać Polakom, którzy wezmą udział w badaniu tzw. konsumpcji mediów.
Krajowy Instytut Mediów został powołany w grudniu 2020 roku przez ówczesnego przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - Witolda Kołodziejskiego. "KIM powstał w odpowiedzi na potrzeby szeroko rozumianego rynku mediów w Polsce" - czytamy na stronie internetowej polskiego rządu.
Choć Kołodziejskiego w KRRiT już nie ma - zastąpił go Maciej Świrski - to rządowe "dziecko" nadal szybko rośnie.
Tak jak bowiem budżet KRRiT - nadzorcy Krajowego Instytutu Mediów - na 2023 r. zaplanowano na poziomie niespełna 36,5 mln zł, tak budżet samego KIM ma wynieść ponad 60 mln zł.
Składają się na to przede wszystkim środki publiczne - pieniądze od KRRiT oraz ze sprzedaży skarbowych papierów wartościowych, które przyznał Instytutowi premier Mateusz Morawiecki.
Smartfon badawczy
28 grudnia 2022 r. Krajowy Instytut Mediów zamieścił w internecie informację o organizowanym przetargu na dostawę 1500 smartfonów, 150 etui oraz 1650 szkieł ochronnych.
Jednocześnie w Instytucie - według stanu na 30 września 2022 r. - zatrudnionych jest 118 osób. Z zapowiedzi podczas planowania budżetu państwa wynika, że docelowo w 2023 r. mają pracować 123 osoby.
Po co więc tyle smartfonów państwowej jednostce? Krajowy Instytut Mediów na zadane pytanie nie odpowiedział. Nie odpowiedział też na prośbę o informację, czy takiej odpowiedzi w ogóle ze strony urzędników można się spodziewać.
Można się więc jedynie domyślać celu zamówienia, bo nie jest wskazany wprost. Pomocny w tym względzie jest opis przedmiotu zamówienia, stanowiący załącznik do specyfikacji warunków zamówienia.
Z dokumentu wynika, że smartfony mają posłużyć jako mierniki badawcze przy analizowaniu tego, jak Polacy "konsumują" media.
"Zamawiającemu zależy na tym, aby oferta uczestnictwa w Badaniu Panel KIM (w tym smartfon) była atrakcyjna dla przyszłych Panelistów, tzn. aby jak największa liczba osób, do których KIM dotrze losowo z zaproszeniem, wyraziła zgodę na udział w Badaniu" - pisze KIM w opublikowanym dokumencie.
Z dokumentów KIM wynika, że chce kupić nowoczesne smartfony. Data światowej premiery urządzeń nie może być wcześniejsza niż styczeń 2022 r., system operacyjny ustalono jako Android w wersji co najmniej 12.
Smartfon musi też mieć: możliwość nagrywania filmów wideo w jakości minimum 4K, ekran w rozmiarze między 5,8 a 6,5 cala, co najmniej 128 GB pamięci wewnętrznej i co najmniej ośmiordzeniowy procesor.
- Specyfikację tego urządzenia oceniam jako dobraną naprawdę dobrze. Z jednej strony nie widać tu szukanej na siłę oszczędności, więc smartfon wystarczy na kilka lat użytkowania. Z drugiej jednak strony nie ma tu żadnego przepychu, wybrano wyłącznie podzespoły i parametry pozwalające na komfortowe korzystanie z urządzenia - ocenia Dawid Kosiński, współtwórca youtube'owego "Kanału o technologii".
- Gdybym miał wybrać najsłabszy punkt specyfikacji, byłby to system operacyjny. Co prawda Android 12 to nowe oprogramowanie, ale producent powinien zapewnić jego wsparcie i aktualizacje przez 3-4 lata - zaznacza Kosiński.
Innymi słowy, zdaniem Kosińskiego, w specyfikacji powinno zostać dodane, że urządzenie będzie aktualizowane przez kilka lat, także w zakresie poprawek bezpieczeństwa.
Sprawa dla prokuratury
KIM, pomimo istnienia od blisko trzech lat, wciąż jest w fazie "rozruchu". Najgłośniej o jego dokonaniach zrobiło się za sprawą Najwyższej Izby Kontroli.
Kilka dni temu NIK opublikowała wyniki kontroli w Krajowym Instytucie Mediów. Izba, kierowana przez Mariana Banasia, nie pozostawiła suchej nitki na działalności instytutu i złożyła zawiadomienie do prokuratury dotyczące nieprawidłowości przy organizacji jednego z przetargów. Izba wskazała też, że najprawdopodobniej doszło do przestępstwa polegającego na udzieleniu zamówienia publicznego wbrew wymogom prawa.
Kontrolerzy NIK dostrzegli m.in. podejrzane zamówienie za 28 mln zł dla firmy byłego wspólnika wymienionego już prezesa KIM, kontrowersyjną procedurę zatrudniania opartą na znajomościach oraz warte miliony zł błędy podatkowe.
Wirtualna Polska o efektach kontroli NIK informowała jako pierwsza.
Chodzi o zamówienie dla spółki Alternatywa Polska ze stycznia 2022 r. Dotyczyło badania słuchalności radia.
- Sytuacja była dziwna, bo do badania korzystania z mediów publiczna instytucja wybrała nie żadną z uznanych firm badawczych, tylko firmę specjalizującą się w wynajmie sprzętu komputerowego, która nie miała żadnego doświadczenia w temacie - mówił nam przedstawiciel jednej z firm działających na tym rynku.
Organizacja Firm Badania Opinii i Rynku, która zrzesza niemal wszystkie duże agencje badawcze, wystosowała nawet do KIM pismo z prośbą o wyjaśnienie przyczyn wyboru Alternatywy Polska. Mówiąc wprost: nikt z branży nie rozumiał, dlaczego Krajowy Instytut Mediów wybrał tego, kogo wybrał.
Sprawą zajmowały się branżowe portale WirtualneMedia.pl oraz Press.pl. W tekście sprzed niemal roku dziennikarze tego pierwszego wskazali, że udziałowcem wybranej spółki jest były biznesowy wspólnik Mirosława Kalinowskiego, prezesa KIM. Na początku stycznia Kalinowski przestał być szefem Instytutu. Nie odpowiedział na nasze próby kontaktu i wiadomości.
Wcześniej w rozmowie z WirtualneMedia.pl Kalinowski przekonywał, że z rynkiem badań jest związany od ponad 30 lat i przez ten czas współpracował z wieloma osobami.
- A zatem gdyby powiązania osobowe i historia współpracy miały być czynnikiem dyskwalifikującym, należałoby wykluczyć niemal wszystkie istniejące firmy badawcze, jak również ich podwykonawców - zaznaczał.
Nie przekonało to jednak kontrolerów.
NIK zwróciła uwagę na sekwencję okoliczności. I tak - na cztery dni przed końcem ogłoszonego postępowania w tej sprawie znacznie rozszerzono jego przedmiot (decyzją samego Krajowego Instytutu Mediów). Co ważne, zainteresowanym przedsiębiorcom przedłużono termin składania ofert o zaledwie dwa dni. Jednocześnie urosła wartość potencjalnego kontraktu.
Efekt? Nikt w tym terminie nie zdążył przygotować oferty, więc KIM unieważnił postępowanie i zawarł umowę z Alternatywą Polska.
Teoria się zgadza. Praktyka - zobaczymy
Po odejściu Mirosława Kalinowskiego nadzór nad Instytutem pełni Maciej Świrski, przewodniczący KRRiT. To on przeprowadzi również procedurę wyłaniania nowego szefa KIM. Nie wiadomo jednak, kiedy się to stanie.
Na razie KIM nie odpowiedział Wirtualnej Polsce ani na pytania dotyczące kontroli NIK, ani na te związane z przetargiem na telefony dla 1,5 tys. Polaków.
Nasz rozmówca z branży badawczej, chcący zachować anonimowość, podkreśla, że założenie zakupów aparatów jest rozsądne. Rzeczywiście bowiem - aby wyniki badania były miarodajne - wytypowani obywatele powinni przełożyć własne karty SIM do dostarczonych urządzeń.
Jak słyszymy, można wyobrazić sobie korzystanie z własnych telefonów przez badanych, ale wiele osób mogłoby obawiać się instalowania aplikacji de facto szpiegującej poczynania użytkownika telefonu.
- Teoria więc się zgadza. Gorzej z praktyką, bo wystarczy spojrzeć na podsumowanie działań instytutu dokonanych przez NIK, by nie ufać, że wszystko pójdzie zgodnie z deklaracjami - uważa nasz rozmówca.
Napisz do autorów:
Mateusz Ratajczak - mateusz.ratajczak@grupawp.pl
Patryk Słowik - patryk.slowik@grupawp.pl