Pandemia się rozpędza. Eksperci wprost o wprowadzeniu lockdownu
W sobotę padł rekord dziennej liczby zakażeń w trakcie wzbierającej IV fali pandemii koronawirusa w Polsce. Wirtualna Polska zapytała prof. Włodzimierza Guta i dra Tomasza Karaudę, o to, jakich decyzji ze strony rządu oczekiwaliby w związku z pogarszającą się sytuacją epidemiczną w kraju.
16.10.2021 16:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z sobotniego raportu Ministerstwa Zdrowia wynika, że minionej doby w Polsce wykrytych zostało 3236 nowych zakażeń koronawirusem, a COVID-19 przyczynił się do zgonu 44 osób. Tak wielu zakażeń nie odnotowano od maja.
Prof. Włodzimierz Gut uspokaja jednak, wskazując na przyczyny takiego wyniku. - Na to składają się dwa czynniki. Po pierwsze chodzi o okres wylęgania się wirusa, który trwa około sześciu dni. Po drugie w tej liczbie zawarte są również nieodnotowane w poprzednich raportach przypadki z całego tygodnia - powiedział wirusolog w rozmowie z WP.
Koronawirus w Polsce. Czy czeka nas kolejny lockdown?
Niezależnie od przyczyn sobotniego wyniku, nie da się jednak ukryć, że w Polsce znów w dużym tempie przybywa kolejnych zakażeń koronawirusem. Co w tej sytuacji powinien zrobić rząd, czy kolejny lockdown stanie się faktem? Dr Tomasz Karauda wskazuje, że obecnie to nie liczba zakażeń powinna decydować o wprowadzaniu obostrzeń.
- Duża liczba zakażeń może przekładać się na obłożenie w szpitalach, a to od tego powinna być uzależniona decyzja o ewentualnym lockdownie - stwierdził. - W tej chwili obserwujemy, że pod tym względem znacznie lepiej jest tam, gdzie jest więcej zaszczepionych. Jeśli będzie tak, jak w przypadku Izraela i Wielkiej Brytanii, gdzie dzięki dużej liczbie zaszczepionych szpitale nie są przeciążone, choć liczba zakażeń jest również duża, to takiej konieczności nie będzie - wyjaśnił.
Karauda podkreślił jednak, że przy decyzji o lockdownie konieczne będzie wzięcie pod uwagę procentowej wartości wyszczepienia mieszkańców poszczególnych regionów. Wskazał, że paraliż szpitali grozi przede wszystkim obszarom zamieszkałym przez największą liczbę osób niezaszczepionych.
- To właśnie te regiony powinny zostać objęte ewentualnymi restrykcjami w pierwszej kolejności. Ministerstwo Zdrowia powinno mieć plan, od jakiego procenta zajętości łóżek takie restrykcje należałoby wprowadzić. Na razie mamy jedynie do czynienia z przyglądaniem się pandemii, a nie planowaniem - ocenił.
Lockdown tylko dla niezaszczepionych?
Jeśli zatem poziom wyszczepienia ma decydować o ewentualnych obostrzeniach w regionach, to czy same obostrzenia powinny dotyczyć osób zaszczepionych? Dr Karauda uważa, że to bardzo trudne pytanie. - Bo czy my musimy zamykać gospodarkę, teatry i ośrodki kultury, skoro wśród osób, które trafiają obecnie do szpitali z powodu COVID-19, 98 proc. to osoby niezaszczepione? - pyta.
- Uważam, że obostrzenia powinny głównie dotyczyć osób niezaszczepionych. Musimy chronić antyszczepionkowców przed nimi samymi i chronić osoby, które są przez nich narażone na utratę zdrowia - zaznaczył ekspert.
Lekarz dostrzega jednak przeszkodę na drodze do podjęcia takiej decyzji. - Rząd wie, że problem osób niezaszczepionych dotyczy obecnie bloku wschodniego, zamieszkałego częściowo również przez jego elektorat. Polityka nie może jednak stać ponad bezpieczeństwem i zdrowiem Polaków - stwierdził. - Nasza wolność kończy się tam, gdzie jej wynikiem jest ryzyko utraty zdrowia i życia innych osób. To jest nasza wspólna odpowiedzialność - dodał.
Podobnie na temat restrykcji wypowiada się również prof. Gut. - Ogólnopolski lockdown nie jest potrzebny. Trzeba sprawdzić, w których regionach jest najwięcej zakażeń względem populacji i tam, gdzie ta liczba przekroczy określony poziom wprowadzać lockdowny i to też tylko dla niezaszczepionych - zaznacza.
Nie tylko COVID-19. Szpitale mają kolejne problemy
Lekarze alarmują, że polskie szpitale mierzą się nie tylko z IV falą pandemii koronawirusa, lecz także z rosnącą liczbą zakażeń wirusem RSV. Dr Tomasz Karauda wskazuje, że to również może doprowadzić do ogromnych problemów systemu opieki zdrowotnej.
- To poważny problem, bo mamy mało oddziałów pediatrycznych i pediatrów w Polsce. Oprócz epidemii RSV, mamy również ryzyko wzrostu zakażeń koronawirusem wśród dzieci, a jest to przecież grupa wciąż jeszcze niezaszczepiona. Powstaje więc pytanie, czy wystarczy łóżek dla dzieci chorujących na COVID-19? - zastanawia się lekarz.
Profesor Gut wyjaśnił natomiast skąd nagły przyrost zakażeń wirusem RSV. - W ubiegłym roku, kiedy bardzo popularne i wymagane były maseczki, to zakażeń wirusami grypy i RSV było mniej, bo nie miały szansy dostać się do organizmu. Teraz maseczki nosi może ok. 30 proc. Polaków, a to sprawia, że wszystkie te wirusy wróciły i znów zakażają - powiedział.
Wirusolog wskazał również, że jedynym sposobem na odróżnienie koronawirusa i wirusa RSV jest przeprowadzanie testu na SARS-CoV-2 i wykluczanie go.