Zimny poranek, listopad 2018 r., wyspa Lesbos, obóz Moria. Fanis, opiekunka nieletnich uchodźców, wchodzi do znajdującej się w tak zwanej "bezpiecznej strefie" wartowni, żeby odebrać pudełko mandarynek dla dzieci. Otwiera wieczko - w pudełku znajduje martwego szczura.
Tekst Stavrosa Malichudisa i Iliane Papangeli publikowaliśmy w WP Magazynie w listopadzie 2020 roku. Wstrząsający zapis wydarzeń z obozu Moria na wyspie Lesbos został właśnie nominowany do prestiżowej nagrody European Press Prize.
"Mamy poważny problem ze szczurami, istnieje niebezpieczeństwo zarażenia chorobami podopiecznych i personelu" - zanotuje w dzienniku pod koniec swojej zmiany.
Inwazja gryzoni to nie jedyne jej zmartwienie tego ranka. W nocy deszcz zalał wartownię. Fanis notuje w zeszycie: zalane jest pomieszczenie, w którym znajdują się lodówka i agregat grzewczy. Deszcz uszkodził też Kontener 5, w którym mieszkają nieletni bez opieki. Kable z prądem nie mają silikonowej izolacji, sytuacja jest niebezpieczna dla życia uchodźców. "Istnieje niebezpieczeństwo porażenia prądem" - stawia diagnozę Fanis, zanim odłoży długopis i zamknie notes.
Moria spłonęła 8 września. Notes został odnaleziony w zgliszczach obozu.
To kronika zła, jakie spotyka nieletnich uchodźców, spisana przez tych, którzy mieli zapewnić im bezpieczeństwo - piszą Stavros Malichudis i Iliane Papangeli.
1.
Detencja to neutralne słowo, nie budzi złych skojarzeń. W Polsce co roku od stu do dwustu dzieci uchodźców zostaje skazanych na życie w detencji.
Detencja oznacza: w zamkniętym ośrodku, za kratami. W Europie to los dziesiątek tysięcy dzieci. Trafiają do detencji, choć nie popełniły żadnego przestępstwa.
Ośrodek zamknięty Straży Granicznej w Białej Podlaskiej (jeden z trzech, w których za kratami Polska trzyma dzieci ludzi starających się status uchodźcy) przypomina te w Grecji. Zrobiona z drutu i wysoka na trzy metry brama jest wygięta w taki sposób, żeby pokaleczyć przy próbie ucieczki. Za bramą stoi długi, dwupiętrowy budynek i ogrodzenie z blachy zwieńczone drutem kolczastym. Na trawniku pod ponurym blokiem ktoś ustawił czerwono-niebieską piaskownicę.
Podobny płot przez wiele lat stał dwa tysiące kilometrów na południe od Białej Podlaskiej - w Morii. Dawna baza wojskowa stała się najbardziej znanym obozem uchodźców w Europie. Fotografie z Morii widziała cała Europa - gąszcz namiotów otoczony przezroczystym płotem z pleksi, z rolkami drutu kolczastego na szczycie.
Do obozu w Morii trafiło prawie 5 tys. dzieci.
Do 8 września 2020 r., kiedy liczne pożary zrównały ją z ziemią, Moria była najbardziej znanym w Europie ośrodkiem dla uchodźców. Była też symbolem dehumanizacji, ikoną skrajnie trudnych warunków, w jakich żyły tysiące jej mieszkańców.
Ogień w obozie mógł być efektem podpalenia. Na pewno był skutkiem długoletniej, lekkomyślnej i okrutnej polityki polegającej na budowaniu takich miejsc jak Moria.
2.
Moria to tak zwany "hotspot" - punkt detencyjny. Złośliwi nazywali ją "oknem wystawowym Europy". Tu przebywały dzieci z rodzicami i tak zwani "małoletni bez opieki" - mali cudzoziemcy bez rodziców. Kilka agencji pomocowych, takich jak Lekarze Bez Granic, z powodu skandalicznych warunków odmówiło pracy w obozie. To o tym miejscu Dunja Mijatović, komisarz Rady Europy ds. praw człowieka, mówiła w październiku 2019 r.: - To sytuacja wybuchowa. W przepełnionych obozach rozpaczliwie brak opieki medycznej i urządzeń sanitarnych. Ludzie ustawiają się w kilkugodzinnych kolejkach po jedzenie i do łazienek. (...) To nie ma nic wspólnego z azylem. To walka o przetrwanie.
Psycholog Danae Papadopoulou z Lekarzy Bez Granic pracowała z uchodźcami z Morii. Każdy dzień pracy to trudne przypadki: ofiary tortur, ofiary przemocy, psychozy, próby samobójcze.
Zanim zaczęła pracę z dorosłymi, Papadopoulou leczyła dzieci z Morii: - Ten system nie pozwala ludziom poczuć się lepiej. To mroczne miejsce, nie jest bezpieczne dla dziecka. Niektóre dzieci przestają jeść i mówić. Im dłużej tam zostają, tym gorzej. Tak, w obozie jest szkoła, zajmuje ludzi, buduje rutynę. Ale co się dzieje po szkole? Co się dzieje, gdy zachodzi słońce? - mówiła w rozmowie z Investigate Europe.
Jeden z urzędników UNHCR, anonimowo: - Dla dorosłych i dla dzieci to frustrująca sytuacja. Nie wiedza, dlaczego są w detencji. Dlaczego trafiają tam dzieci. W więzieniu mniej więcej wiadomo, ile się posiedzi. W detencji rzadko. Ludzie siedzą bez informacji, ile to może potrwać.
3.
We wrześniu w tak zwanej "dżungli" (stary gaj oliwny wokół obozu Moria, w którym rozstawiono setki namiotów), wybucha pożar. Obóz przestaje istnieć, uchodźcy - jest ich około 3 tysięcy - rozsyłani są do innych obozów.
Grecki reporter Stavros Malichudis ogląda popioły Morii. W ziemi, pośród zniszczonych namiotów, spalonych przedmiotów i sadzy, odnajduje notes (twarda okładka pomogła mu przetrwać płomienie). Notes to dziennik - wpisy zaczynają się 3 listopada 2018 roku, kończą 7 maja 2019 roku. Zapis codziennych wydarzeń prowadzony przez jedenastu pracowników IOM (Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji), międzyrządowej organizacji związanej z Organizacją Narodów Zjednoczonych.
Zespół IOM w tak zwanej strefie bezpiecznej Morii składał się z pracowników ochrony dzieci, psychologa, prawników, opiekunów, pielęgniarek i tłumaczy, którzy - jak podaje IOM - "pomagali dzieciom i zaspokajali wszystkie ich potrzeby". Strefa bezpieczna była miejscem, gdzie małoletni bez opieki przebywający w obozie mieszkali pod nadzorem, często przez wiele miesięcy, czekając na przenosiny do kontynentalnej Grecji lub do innych krajów w Europie. Bezpieczna strefa miała zapewnić małoletnim lepszą ochronę niż w pozostałej części obozu.
Dziennik pracowników IOM to wyjątkowy dokument - bezpośredni dowód na to, jak Europa nie potrafi chronić najsłabszych i najbardziej bezbronnych ubiegających się o azyl.
4.
O tym, jak niebezpieczna jest Moria, wiedzieli wszyscy, od dziennikarzy po Komisję Europejską i instytucje pomocowe. Pod koniec 2019 r. kolektyw Investigate Europe - wraz z grecką organizacją Reporters United - opublikował serię tekstów na temat detencji nieletnich imigrantów. Spora część raportu dotyczyła Morii, miejsca wyjątkowo niebezpiecznego dla dzieci.
Pracownicy IOM pojechali do Morii, by ochraniać małoletnich bez opieki. Ale z ich notatek bije całkowita bezradność. Nie byli w stanie udzielić nikomu jakiejkolwiek pomocy.
Na 190 stronach co chwila pojawiają się notatki o braku prądu - to skutek silnych opadów deszczu lub innych zdarzeń. Problem braku prądu często jest nierozwiązywany przez wiele dni.
Na Morii brak elektryczności w nocy oznacza, że personel nie jest w stanie nadzorować dwóch stron drutu kolczastego, który oddziela strefę bezpieczeństwa od reszty obozu. Tymczasem sprawdzanie, kto próbuje wejść do strefy bezpiecznej lub z niej wyjść, to ważne zadanie IOM. Zadanie opiekunów to nadzór nad tym, żeby nieletni byli bezpieczni.
24 listopada 2018 r. prądu nie ma już od kilku dni. Opiekunowie na zmianę otwierają notes, prowadzą zapiski. To zmiana Fanisa, Marii i Giannisa. Ton notatek jest desperacki: "Bezczynność osób odpowiedzialnych ponownie powoduje, że nie mamy prądu i nie mamy nawet jednego światła wewnątrz i na zewnątrz strefy bezpiecznej".
Kolejny zapis: "Prawie codziennie przynosimy pochodnie z naszych domów, a w warunkach pełnej ciemności staramy się zobaczyć, kto wskakuje do środka, a kto poza strefę bezpieczeństwa".
5.
Nadchodzi Boże Narodzenie. W notesie na górze strony znajduje się radosny napis "Wesołych Świąt!!!". Duże, wyraźne litery wyróżniają się wśród pisanych pospiesznie notatek. Jest 25 grudnia 2018 r., ale pracownikom socjalnym nie jest wesoło - nieletnia mieszkanka strefy bezpieczeństwa - S. - właśnie przekazała im kartkę z nazwiskiem człowieka, który ją molestuje.
Opiekunka zapisuje nazwisko w notesie. I dalej: "Bił ją poza strefą bezpieczeństwa, gdy był pijany. (...) Wezwaliśmy policję, oficer wysłał patrol pieszy. Zobaczmy, co się stanie".
Wpis podpisany jest przez pracownikó -w Fanisa i Dimitrisa - ton zapisków świadczy o tym, że nie spodziewają się wiele po policji.
Pracownicy IOM ustalają, że wcześniej tego samego dnia mężczyzna zbliżył się do wejścia do bezpiecznej strefy. W rozmowie z pracownikiem opieki oskarżył nieletnią S. o prostytucję i kradzież pieniędzy. Ci odesłali go na policję. "Wyszedł zadowolony" - głosi notatka. Nie wiadomo, czy incydent miał jakieś konsekwencje i jaką pomoc otrzymała maltretowana dziewczyna.
Gdy prosimy IOM o komentarz do opisanej sytuacji, organizacja lakonicznie stwierdza, że pod jej nadzorem zostało udzielone "wsparcie psychologiczne dla dzieci w celu zapobiegania lub rozwiązywania pojawiających się konfliktów".
6.
Wyzysk seksualny to jedno z dziesiątek zagrożeń, z którymi nieletni muszą się mierzyć na Morii. Na porządku dziennym jest nadużywanie alkoholu i narkotyków oraz bójki.
Wieczór, 4 kwietnia 2019 r., zgłoszenie: małoletni chłopak N. "jak zwykle wdychał płyn używany do napełniania zapalniczek i zaczął dziwnie się zachowywać". Po pewnym czasie N. zaczyna obrzucać posterunek IOM kamieniami, rozbija okna. "Oficer na zmianie został poinformowany, strażnicy przyszli dość szybko, ale N. zeskoczył z płotu i odszedł" - czytamy w notesie.
Notatnik sucho wylicza przypadki, w których nieletni wracają do strefy bezpieczeństwa pijani lub pod wpływem narkotyków. Czasami opiekunowie nie są w stanie poradzić sobie z sytuacją, muszą prosić o interwencję policji, aby zapanować nad "bezpieczną strefą".
"Jeszcze żyjemy!!!" - głosi notatka z 6 grudnia 2018 r., podpisana przez opiekunów Dimitrisa i Iosifa. "Gdy Q., H. i A. wrócili z zewnątrz, prawdopodobnie byli pijani (może nawet bardzo), obrażali nas mówiąc 'pieprzyć was, pieprzyć policję, Morię' itd."
W końcu policja po 40 minutach uspokaja nieletnich, trzech chłopców ląduje na posterunku policji. Lista szkód jest długa: "13 rozbitych okien, (...) oszacowaliśmy, że trzy lub cztery z [kontenerów] też, wśród rozbitych przedmiotów są kosze na śmieci".
7.
Przepełnienie i fatalne warunki panujące w obozie od kilku lat podsycały napięcia między mieszkańcami różnych grup etnicznych i narodowych.
Zimą 2019 r. Investigate Europe i Reporters United opublikowały serię tekstów o tragicznych warunkach, w jakich żyją małoletni ubiegający się o azyl w Europie.
Szwedzki pracownik pomocowy Patric Mansour, który pracował w Morii od początku istnienia obozu, mówił wtedy, że wysoki poziom stresu i frustracji był spowodowany codziennym życiem, które rządziło się "opóźnieniami we wszystkich dziedzinach": - Cała ta frustracja odbija się na jednostce, która żyje w niepewności. Jest przemoc i przestępczość. Ludzie walczą o drobne rzeczy z powodu stresu.
Z notatnika IOM wynika, że nieletni byli dotknięci brutalnymi warunkami w obozie. Z zapisków wynika, że przemoc to stały element życia codziennego: bójka dwóch chłopców prowadzi do zaangażowania jeszcze jednego, a kończy się zabraniem jednego z nich do lekarza (26 listopada 2018 r.). Dwóch braci atakuje kijami trzeciego chłopca (2 grudnia 2018 r.).
6 listopada 2018 r. nieletnia S., która później zgłosi maltretowanie, tnie się brzytwą pod prysznicami.
8 marca 2019 r. inna nieletnia kobieta, wymieniona jako A., również się okalecza, trafia do miejscowego szpitala na konsultację psychiatryczną.
Kolejne wpisy w zeszycie są jak lista urazów psychicznych, jakich doznawały dzieci w obozie.
Często konieczna jest interwencja obozowego lekarza wojskowego, a w wielu przypadkach nieletni muszą być eskortowani do szpitala poza obozem. Nie w każdym wypadku dostają pomoc.
1 grudnia 2018 r. dziecko, które mieszkało z nastoletnią matką w sekcji dla dziewcząt, zaczyna płakać. "Zabraliśmy [dziecko] do lekarza wojskowego obozu, ale on nam powiedział, że nie ma żadnej wiedzy na temat dzieci i że ktoś powinien je jutro zobaczyć" - pisze opiekunka. Według niej dziecko może mieć ospę.
Tej nocy w strefie bezpieczeństwa znowu brakuje prądu. Chorego dziecka nie ma jak ogrzać.
8.
Dziennik z 7 grudnia 2018 r. Fanis pisze: "Jest rzeczą oczywistą, że mimo naszych stałych skarg i ostrzeżeń w kierownictwie i nadzorze sekcji panuje duża bezczynność. Będziemy stale informować i pracować w bezprecedensowych i nieakceptowalnych warunkach. (...) Wszyscy liczymy na to, że nie dojdzie już do poważniejszych incydentów".
Opiekunka notuje: dziesięciu kolejnych afgańskich chłopców zostało przeniesionych do strefy bezpieczeństwa. Przybycie tylu młodych Afgańczyków na raz może wywołać napięcia w grupie. Fanis: "Starzy czują, że muszą coś udowodnić, a nowi czują presję nowej społeczności, w którą weszli. Transfery (...) powinny odbywać się stopniowo, ponieważ ich liczba i narodowość mają znaczenie".
W strefie bezpieczeństwa mieszkają chłopcy i dziewczęta różnych narodowości, nieletni mówiący po angielsku często służą jako tłumacze do komunikacji z personelem.
Fanis zauważa, że do strefy bezpieczeństwa trafiają starsi chłopcy, zamieszani w przeszłości w akty przemocy: "To problem widzieć matki z dziećmi, młodych chłopców bez opieki i elementy kryminalne, nawet osoby trzymające noże i prowizoryczną broń, mieszkające przez miesiące razem w tym samym miejscu. Należy na nowo zdefiniować rolę i przyczynę istnienia strefy bezpieczeństwa. Ta dyskusja musi odbyć się bez dalszej zwłoki".
9.
W dniu, w którym w dzienniku powstaje ostatni wpis, 8 maja 2019 r., w Morii mieszkają 4 752 osoby. W tym czasie pojemność obozu wynosi tylko 3 100. Strefa bezpieczna ma pojemność około 150 osób małoletnich bez opieki, ale w okresie powstawania notatki mieszkało tam od 300 do 600 osób.
Trzy miesiące po ostatnim wpisie, w nocy 25 sierpnia 2019 r., będzie miał miejsce kolejny incydent. Zgodnie z obawami pracowników IOM wybucha przemoc. W bezpiecznej strefie 15-letni chłopiec z Afganistanu zostaje ugodzony nożem.
Czy teraz, gdy Moria spłonęła, sytuacja małoletnich migrantów się poprawiła? W następstwie pożaru 400 małoletnich bez opieki, którzy mieszkali w ośrodku, zostało przeniesionych na kontynent. Prawdopodobnie zostaną podzieleni pomiędzy dziesięć krajów Unii, które zgłosiły taką gotowość. Od czasu pożaru przybyły jednak nowe osoby, których los pozostaje niejasny. Co prawda kilka dni po pożarze powstał nowy obóz o nazwie "Moria 2.0", ale jedzenie dostarczane jest tam tylko raz dziennie. Ponad miesiąc po utworzeniu nowego obozu nadal nie ma w nim pryszniców. Mieszkańcy twierdzą, że muszą brać prysznic na otwartym terenie. Rodzice kąpią dzieci w pobliskim morzu.
Od czasu pożaru sytuacja małoletnich migrantów na Lesbos uległa pogorszeniu. Rodziny mieszkają w namiotach, które nie mają łóżek. W tym czasie około 100 mężczyzn bez rodzin dzieli duże namioty, śpiąc na piętrowych łóżkach. Do dziś nie powstała "bezpieczna strefa", miejsce, w którym osoby niepełnoletnie w detencji mogłyby zamieszkać oddzielone od reszty obozu.
Do momentu publikacji greckie ministerstwo odpowiedzialne za sytuację w obozach nie odpowiedziało na prośbę o komentarz.
Publikujemy wyłącznie inicjały imion nieletnich, imiona opiekunów zostały zmienione
Publikacja powstała w ramach współpracy z <a href="https://www.investigate-europe.eu/en/" target="_blank" rel="nofollow">Investigate Europe</a>
W 44 państwach Unii Europejskiej i sąsiednich krajach istnieją 473 zamknięte ośrodki strzeżone dla uchodźców. Na raz mogą przyjąć 37 tys. osób.
Moria, obóz dla uchodźców współfinansowany przez Unię Europejską i Grecję powstał we wrześniu 2013 r. jako "ośrodek przyjmowania i identyfikacji" osób ubiegających się o azyl, które docierają na wyspę Lesbos, w Grecji, u wybrzeży Turcji.
Zarówno migranci ekonomiczni jak i uchodźcy zostali zainstalowani w opuszczonym obozie wojskowym. W 2015 r. Moria stała się oficjalnym unijnym "hotspotem" dla osób ubiegających się o azyl. Pomimo oficjalnej pojemności 2330 osób, w czasie pożaru we wrześniu 2020 r. obóz był miejsce zamieszkania dla 12500 osób. Na koniec 2019 r. w Morii mieszkało prawie 16 000 osób (na całej wyspie Lesbos ponad 18 000).
Osoby ubiegające się o azyl zostały pozbawione dostępu do stałego lądu dzięki porozumieniu UE z Turcją z 2016 r., które nałożyło ograniczenia na migrantów i uchodźców docierających na wyspy greckie przez Turcję. W rezultacie na obrzeżach oficjalnego obiektu na Lesbos ustawiono setki dodatkowych namiotów, tworząc coś, co lokalnie określano mianem "dżungli". W 2018 r. koordynator terenowy Lekarzy Bez Granic (MSF) nazwał Morię "najgorszym obozem dla uchodźców na Ziemi". Strefa bezpieczeństwa na Morii mogła pomieścić około 150 małoletnich bez opieki, ale w okresie powstawania notatek (listopad 2018 - maj 2019) mieszkało w niej od 300 do 600 osób.
Około 7500 uchodźców mieszka obecnie oficjalnie w nowym obozie na wyspie, powszechnie nazywanym "Moria 2.0".
W całej Europie wokół detencji migrantów trwa napięcie. Węgry dla tych, którzy przedostają się z Serbii, utworzyli tzw. strefy tranzytowe - miasteczka kontenerów za drutem kolczastym, chronione przez uzbrojonych strażników. W lipcu 2019 r. ekspert ONZ Felipe González Morales spędził osiem dni w tych obozach. - Migranci są przedstawiani jako niebezpieczni wrogowie zarówno w oficjalnych, jak i publicznych dyskursach w tym kraju - stwierdził po powrocie. "Kobiety i dzieci z poważnymi chorobami przewlekłymi i rakiem pozostają nieleczone przez wiele miesięcy" - napisał w raporcie dla ONZ.
W strefach w Röszke i Tompa, na granicy z Serbią, w czasie wizyty Moralesa było około 280 osób. Ponad 60% stanowiły dzieci. Opuszczenie strefy oznacza deportację do Serbii.
Część krajów dba o pozory - jak Niemcy, gdzie istnieją procedury takie jak "Flughafenverfahren", które czynią migrantów niewidzialnymi (dorośli z dziećmi są przetrzymywani w strefach tranzytowych lotnisk).
Podobnie jest we Francji - zamiast kontenerów za drutami są tak zwane strefy oczekiwania, "d'attente", na lotniskach, w portach i na stacjach kolejowych. Nieletni mogą być w nich przetrzymywani do 20 dni.
Obóz w Morii spłonął prawie 2 miesiące temu. Polski rząd wciąż nie odpowiedział na apele tysięcy ludzi, organizowane przez Amnesty International, o pomoc dla potrzebujących schronienia.
Autorzy: Stavros Malichudis, Iliane Papangeli