Pacjent czekał 80 minut na karetkę. Trafił prosto na stół operacyjny
Ponad 80 minut czekał na przyjazd karetki jeden z mieszkańców Wrocławia. Okazało się, że doszło do pęknięcie tętniaka aorty brzusznej. Od razu trafił na stół operacyjny. Pogotowie nie ma sobie nic do zarzucenia, ale przyznaje, że czas oczekiwania zależy od liczby zgłoszeń.
Teść Tomasza De Wille we wtorek poczuł się bardzo źle. Jego żona natychmiast zadzwoniła po karetkę. Pogotowie nie przyjęło wezwania i kazało jej mężowi pójść do przychodni - informuje wroclaw.wyborcza.pl. Ponieważ nie mógł on chodzić, a nawet wstać, przerażona zadzwoniła do zięcia. Ten o godz. 15.50 wezwał karetkę. Nie przyjeżdżała, więc cztery razy dzwonił i dopytywał się, kiedy zostanie wysłany ambulans.
- Za każdym razem dyspozytorka nie wiedziała, kiedy jakaś karetka będzie wolna - opowiada Tomasz De Wille.
Wrocławianin znalazł prywatne pogotowie. Dojechało na miejsce razem z karetką publicznej służby zdrowia o godz. 17.10. Pogotowie potrzebowało więc aż 80 minut, aby dotrzeć do pacjenta.
Poważna operacja
Teść pana Tomasza trafił od razu na stół operacyjny. Okazało się, że doszło do pęknięcia tętniaka aorty brzusznej.
– Na szczęście przeżył operację - oddycha z ulgą Tomasz De Wille i zapowiada, że złoży doniesienie do prokuratury. Jak mówi, nie chce się zgodzić na takie standardy medyczne.
Czytaj także: Radiowóz dachowal po zderzeniu. Ranni dwaj policjanci
Pogotowie nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. Jak twierdzi, rozmowa z żoną pacjenta "nie wskazywała na zagrożenie życia i zdrowia".
- Diagnoza jest niemożliwa dla laika. Być może dyspozytor powinien zadawać pytania, które lepiej pomogą to zrobić. Mnie pytano tylko, czy teścia da się przenieść. Powiedziałem, że ból to uniemożliwia - uważa Tomasz De Wille.
Michał Nowakowski, rzecznik marszałka dolnośląskiego zapowiada, że "sytuacja zostanie w pełni wyjaśniona".
Czytaj także: Zaginął 23-letni Michał Mateszew z Krakowa
Źródło: wroclaw.wyborcza.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl