Otwarty Dialog chciał zamachu na rząd? Prezes fundacji mówi nam o koncesji na broń
Obóz prorządowy i prawicowe media zarzucają Fundacji Otwarty Dialog (ODF) współpracę z Rosją i chęć przeprowadzenia krwawego puczu. Mimo że jeszcze kilka lat temu politycy PiS chętnie z tą fundacją współpracowali. - To motywowany politycznie początek represji. Spodziewam się wszystkiego, łącznie z tym, że do fundacji przyjdzie ABW lub mnie aresztują - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską szef ODF Bartosz Kramek. Wyjaśnia nam też, o co chodzi z koncesją na broń, którą fundacja otrzymała kilka lat temu.
01.08.2017 | aktual.: 02.08.2017 23:23
Fundacja Otwarty Dialog opowiedziała się stanowczo przeciwko łamaniu konstytucji przez PiS. Krytykowała m.in. ustawy o sądach powszechnych i SN. W lipcu szef rady Fundacji opracował "instrukcję" walki ze zmianami w sądownictwie, do których chce doprowadzić partia Jarosława Kaczyńskiego. Zachęcał w niej do obywatelskiego nieposłuszeństwa, które pozwoliłyby sparaliżować prace rządu i powstrzymać przed działaniem uderzającym w demokrację. W jego notatce, którą zamieścił na Facebooku pojawiły się porównania do Majdanu.
Kompletna bzdura
Według osób reprezentujących prorządowe media przekaz posta szefa ODF był jasny: Kramek chce rozlewu krwi w Polsce. Mimo że jak podkreślał sam szef Fundacji, już na początku wpisu nie taka jest jego intencja. Kilka dni później portal wpolityce.pl chwalił się "newsem" jakoby dotarł do informacji, że ODF miała koncesję na handel bronią, którą to broń Kramek chciał wykorzystać do obalenia rządu.
- To kompletna bzdura i żadne sensacyjne odkrycie, bo o koncesji sami informowaliśmy. Była nam potrzebna by móc pomóc ukraińcom - zaopatrzyć ich w kamizelki kulodporne i hełmy, kiedy Rosja prowadziła wobec nich najkrwawsze działania. Dostaliśmy ją w grudniu 2014 roku po kilku miesiącach oczekiwania. Nie posiadaliśmy jej niestety wcześniej właśnie wtedy, kiedy była najbardziej potrzebna i kamizelki szły nielegalnie. Potem sytuacja się zmieniła i na Ukrainie potrzebne były inne rzeczy - wyjaśnia Bartosz Kramek.
Szef ODF dementuje też plotkę, że koncesja została im odebrana przez to, że rząd odkrył niewłaściwe działania fundacji. - Straciliśmy ją świadomie, po prostu nie podjęliśmy kroków, żeby ją przedłużyć, bo nie była nam już potrzebna. I stało się to na długo przed lipcowymi protestami, kiedy nawet nie domyślaliśmy się, że takowe będą miały miejsce - mówi.
Posłowie PiS kiedyś za, teraz przeciw
Przez długi czas działania fundacji nie budziły zastrzeżeń członków PiS, tak jak budzą teraz. Co więcej część osób wchodząca obecnie w skład rządu współpracowała z ODF na Ukrainie, kiedy na Majdanie trwały walki. - We wspólne działanie była zaangażowana chociażby Małgorzata Gosiewska, która jeździła pomagać obywatelom Ukrainy - mówi Kramek.
Szef ODF nie ma wątpliwości, że obecne negatywne nastawienie PiS do fundacji wynika z jego sprzeciwu wobec przejęcia sądów. - To motywowany politycznie początek represji. Spodziewam się wszystkiego, łącznie z tym, że do fundacji przyjdzie ABW lub mnie aresztują - mówi Kramek. I dodaje: - Coraz więcej organizacji pozarządowych jest atakowanych. Chociażby Obywatele RP, którzy jak wiadomo są inwigilowani. Podejrzewam, że coraz więcej stowarzyszeń i fundacji będzie miało problemy.
Przyzwolenie na hejt
Kramek mówi, że od czasu, gdy rozpoczęła się medialna i rządowa nagonka na fundację wylewa się na niego fala hejtu. Wystarczy zresztą wejść na jego profil na Facebooku, by samemu się o tym przekonać. - Władza wypowiadając się w taki, a nie inny sposób przyzwala społeczeństwu na takie zachowanie. Daje przykład, z którego ludzie czerpią - podkreśla. I dodaje: - Niech jednak będzie jasne, że nie ustaniemy w walce o to, by konstytucja przestała być łamana. I, żeby było jasne, to nie oznacza, że jestem przeciwko temu żeby PiS rządził. Niech sobie rządzi, tylko bez łamania prawa.