Kaczyński zrobił to, bo miał traumę?
Absolutną władzę Jarosława Kaczyńskiego nad partią przypieczętowała zmiana statutu PiS, która sprawiała, że jedynym pracodawcą (w sensie kodeksu pracy) wszystkich pracowników zatrudnianych przez PiS stawał się prezes partii. Najważniejsze było jednak to, że statut stanowił, że prezes partii może zawiesić każdego członka PiS w prawach na czas nieokreślony, bez możliwości odwołania i podania powodów. "Teoretycznie pan Kaczyński może odtąd zawiesić wszystkich członków PiS poza sobą, bo gdyby siebie zawiesił, to nie miałby kto go odwiesić" - stwierdza Dorn.
Sobie wyrzuca, że przegapił wprowadzone przez Kaczyńskiego zmiany. "To jest zresztą jeden z najcięższych błędów politycznych, jakie popełniłem w swoim życiu. Bo ja tego statutu nawet nie przeczytałem" - przyznaje.
Dlaczego Kaczyński zdecydował się na takie radykalne posunięcia? Jak stwierdza Dorn wynikało to z traumy, która siedziała w nim od czasów Porozumienia Centrum. "Został postawiony przed sądem partyjnym za to, że przesunął o kilka dni zebranie rady politycznej. Zaatakowali go PAX-owcy, którzy w tego rodzaju gierkach czuli się jak ryba w wodzie. I po tym Jarosławowi pozostała trauma. Stworzył partię z niczego i przeciwko wszystkim, a ta partia zaczęła go dyscyplinować. Potem jeszcze nastąpił rozłam Olszewskiego. Jednak to była przeszłość. W czasach PiS nic już nie uzasadniało tamtych starych lęków" - wyjaśnia.