"Wtedy z braci wyszła koszmarna małość polityczna"
Zdaniem Dorna w 2006 r. można było rozpisać przedterminowe wybory, bracia Kaczyński nie zdecydowali się na to jednak... z lęku przed Marcinkiewiczem. "Jeśli kiedykolwiek IV RP miała wielką szansę powstania, to wtedy i tylko wtedy. No ale wtedy Lech do spółki z Jarosławem Kaczyńskim IV RP złożyli do grobu" - stwierdza. Jak ocenia, z braci Kaczyńskich wyszła wówczas "koszmarna małość polityczna". "Lech Kaczyński bał się, że po wyborach Marcinkiewicz mocno urośnie kosztem Jarosława, tak że brat straci już nad tym kontrolę. Z kolei Jarosław Kaczyński wystraszył się, że w następnych wyborach kandydatem PiS na prezydenta nie będzie już Lech Kaczyński, lecz Marcinkiewicz. Jeden raz pojawiła się wielka szansa na zrealizowanie najważniejszego politycznego projektu po roku 1989. I właśnie wtedy z niego zrezygnowali. Dla czysto partykularnych racji" - czytamy w "Anatomii słabości".
Kaczyński pozbył się Marcinkiewicza, bo dla niego "gwarancje bezpieczeństwa daje dopiero ukręcenie komuś głowy". "Taka po prostu jest jego percepcja" - stwierdza Dorn. Polityk punktuje jednak także Marcinkiewicza, który w jego opinii był skazany na upadek także na skutek własnych błędów. Polityk Solidarnej Polski stwierdza, że nagle obudziła się w Marcinkiewiczu potrzeba "celebryctwa", zakochanie we własnych słupkach poparcia. Zapatrzony w swoją popularność nie pojął, że był premierem tymczasowym: "Jakby nie rozumiał, że te słupki i tę wielkość można rozwijać wtedy, gdy się ma realne do tego podstawy. A on nie miał własnych zasobów pozwalających mu się bić o polityczną podmiotowość, w ogóle nie rozumiał logiki sytuacji, w jakiej się znalazł" - ocenia.
Więcej zaskakujących opinii o polskiej polityce w wywiadzie-rzece Roberta Krasowskiego z Ludwikiem Dornem pt. "Anatomia słabości". Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Czerwone i Czarne.
(js)