Ostra dyskusja Tuska z kibicami. "Nie chodzę z maczetą i nie robię dilerki!"
Premier Donald Tusk rozmawiał w sobotę w Korycinie (Podlaskie) z kibicami piłkarskimi m.in. o porządku na stadionach i działaniach policji wobec tych środowisk. - Jesteśmy traktowani jak gorsi obywatele - powiedzieli Donaldowi Tuskowi kibice. - Ja nie chodzę z maczetą i nie robię dilerki narkotyków, a dobrze wiecie, że takie zdarzenia mają miejsce. Musimy to wyeliminować - stwierdził premier.
Korycin był w sobotę kolejnym punktem na trasie tzw. tuskobusu, premier miał tam zaplanowane spotkanie z lokalnymi producentami sera.
Do miejscowości przyjechała też grupa ok. dwudziestu kibiców Jagiellonii Białystok. Wysiadającego z autokaru Donalda Tuska przywitali transparentem: "Wolność słowa dla kiboli!", a także okrzykami: "Tusk ty matole, Twój rząd obalą kibole" oraz właśnie "Wolność słowa dla kiboli". Premier niespodziewanie podszedł do młodych ludzi wykrzykujących te hasła i podjął z nimi rozmowę.
Donald Tusk przypomniał, że na poniedziałek zaplanowane jest jego spotkanie z przedstawicielami środowiska kibiców. - Jeśli to będzie oznaczało, z jednej strony wykluczenie agresji i przestępczości (...), a z drugiej strony będziemy razem pracowali, to będzie też moja odpowiedzialność, żeby nie było naruszenia prawa przeciwko tym, którzy zachowują się ok, to uważam, że wyjdziemy z tego zakrętu - mówił premier do manifestujących.
Ci przypominali o sytuacjach z Białegostoku, m.in. o zatrzymaniach i karaniu po ich manifestacji kilka miesięcy temu przy Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim (chodziło o wykrzykiwane hasła pod adresem szefa rządu), akcję policji w czasie jednego z meczów Jagiellonii Białystok w sektorze najbardziej zagorzałych fanów drużyny z tego powodu, że wznoszono wulgarne okrzyki. - Od sześciu lat nie było u nas żadnych zadym i żadnej agresji, a został zamknięty nasz sektor - mówili kibice.
- Publicznie zawsze mówiłem: chcecie krzyczeć na mój temat, nie może być za to konsekwencji karnych, wolność słowa nie dla kibiców, tylko dla wszystkich - odpowiadał premier.
Mówił, odpowiadając na zarzuty kibiców, że z ich punktu widzenia "jak się chce mocno wprowadzić porządek, to zniechęca ludzi do przychodzenia na stadiony". - Moim zdaniem, ludzi zniechęca do przychodzenia na stadiony poczucie, że ryzyko ciągle czasami jest za duże - powiedział Donald Tusk. Na co manifestanci podawali kolejne przykłady, ich zdaniem bezprawnych przypadków karania kibiców, np. za nielegalne zgromadzenia.
"Musimy to wyeliminować"
W końcu premier nie wytrzymał. - Macie swoją rację, tyle, że ona nie ma nic wspólnego z faktami. Ja nie chodzę z maczetą i nie robię dilerki narkotyków, a dobrze wiecie, że takie zdarzenia mają miejsce. Musimy to wyeliminować - powiedział Tusk.
- Spróbujemy w poniedziałek zrobić rejestr tego, co jest nie w porządku - mówił premier, ale jego słowa przerywane były okrzykami: "Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego przed wyborami?". Tusk odpowiadał, że problemy, o których mówią kibice, nie są głównymi problemami dla obywateli.
Podkreślił, że to także interes środowisk kibicowskich, by "coraz precyzyjniej rozdzielać tego kibica, nawet tego najbardziej niesfornego, nawet tego, który może pięć razy dziennie krzyczeć 'matole', od twardego przestępcy, którego na stadionie nie brakuje".
- Wtedy, kiedy jest "bandyterka", ja nie ustąpię i od was zależy w dużym stopniu, czy nam uda się oddzielić to, co jest nie do przyjęcia - dodał premier. Powtórzył, że w poniedziałek będzie "precyzyjna informacja o wszystkich zdarzeniach, we wszystkich miastach Polski bez wyjątku". - Nie z udziałem kibiców, ale z udziałem bandytów, którzy równocześnie bywają kibicami i na tym polega problem - dodał Donald Tusk.