"Ostatnia szansa". Pacjenci walczą z czasem, by dostać się do rządowego programu
Tylko w jednej placówce na Podkarpaciu realizowany jest bezpłatny rządowy programu leczenia niepłodności. Kolejki stale rosną, a na wizytę u niektórych specjalistów trzeba czekać ponad rok. - Jeden ze znanych lokalnych lekarzy uruchamia zapisy raz na trzy miesiące. Można dzwonić danego dnia od godz. 7 rano. O godz. 7:03 nie ma już miejsc - mówi Wirtualnej Polsce 36-letnia Magda.
18.06.2024 15:01
Od 1 czerwca w całej Polsce realizowany jest bezpłatny, rządowy program leczenia niepłodności. Jak sprawdziliśmy, do programu dołączyło 58 placówek w całej Polsce. Największy wybór miejsca leczenia mają pacjenci z Krakowa, Warszawy, Poznania i Katowic. Na mapie są jednak białe plamy. Na Podkarpaciu program będzie realizowany tylko w jednej przychodni.
Klinika od ubiegłego roku realizuje miejski program dofinansowania do leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Dzięki niemu w 2024 roku przyszło na świat już troje dzieci, dodatkowo cztery pary potwierdziły ciążę z planowanym rozwiązaniem na jesieni 2024 roku.
Jak słyszymy w klinice, w ubiegłym roku do programu zgłosiło się bardzo wiele osób. Po informacji o wprowadzeniu rządowego projektu zainteresowanie ciągle rośnie. Do połowy miesiąca zgłosiło się 140 par, a na wizyty już umawiają się kolejne. Warunkiem przystąpienia do programu jest udokumentowany rok leczenia niepłodności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Barbara Majewska-Maj, managerka kliniki Parens przekazuje, że dodatkowo zgłasza się też coraz więcej osób w celu zabezpieczenia płodności przed leczeniem onkologicznym. Jak podkreśla, z uwagi na częstą konieczność szybkiego podjęcia leczenia onkologicznego pacjenci, u których istnieje potrzeba zabezpieczenia płodności, są przyjmowani do programu poza kolejnością.
Pacjenci walczą z czasem
Program refundacji in vitro dał nadzieję wielu parom, które swoje marzenia o macierzyństwie zdążyły już przekreślić. Tak było w przypadku Karoliny i Michała, pary ze Strzyżowa, którzy swoją historią podzielili się na jednej z grup wsparcia dla par.
W rozmowie z Wirtualną Polską przyznali, że po pięciu nieudanych transferach odpuścili swoje starania. Przez osiem lat prób zadłużyli się na kilkadziesiąt tysięcy złotych - tyle kosztowała ich bezskuteczna walka o dziecko. Teraz ich nadzieja odżyła na nowo. Są pod opieką rzeszowskiej placówki i czują się na siłach spróbować raz jeszcze. - Niech to będzie ostatnia szansa - dodają.
Małżeństwo zwraca jednak uwagę, że w walce o dziecko liczy się czas, a kolejki do kliniki stale się wydłużają. Internetowa rezerwacja terminów u ginekologów z Rzeszowa została już całkowicie wyłączona. Umówić można się telefonicznie.
Jak relacjonują rozmówcy Wirtualnej Polski, do specjalisty trzeba czekać od kilku miesięcy do ponad roku, a niektórzy całkowicie zablokowali możliwość zapisów. Na internetowych forach mieszkanki Podkarpacia narzekają, że rok to naprawdę długo, szczególnie gdy ma się za sobą kilkanaście lat bezskutecznych starań.
O 7:03 brak miejsc
- Jeden ze znanych lokalnych lekarzy uruchamia zapisy raz na trzy miesiące. Można dzwonić danego dnia od godziny 7 rano. O 7:03 nigdy nie ma już miejsc - mówi nam Magda. Jak dodaje, wiele kobiet szuka wsparcia w innych województwach, gdzie chętnych jest mniej. - Takie są realia, a też jeśli ktoś decyduje się na taki zabieg, to szuka dobrego specjalisty, jak widać ciągle jest ich mało - podkreśla.
Najszybsze terminy można uzyskać w Białymstoku i Warszawie. Dla par z Podkarpacia to nie lada wyzwanie. Podchodząc do procedury in vitro niekiedy trzeba w klinice stawiać się z dnia na dzień lub nawet przez kilka dni w tygodniu. Do generuje kolejne koszty, które są dla par dodatkowym obciążeniem. Szczególnie kiedy mają w swojej historii lata starań finansowanych z własnych środków.
W Europie dzieci poczęte dzięki metodzie in vitro stanowią nawet blisko 10 procent wszystkich urodzeń, w Polsce do tej pory było to zaledwie nieco ponad dwa procent. Do czerwca Polska była jedynym krajem w Unii Europejskiej, który in vitro nie refundował. Od lipca szeroko refundowane będą także leki do stymulacji hormonalnej dla kobiet.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski