"Ostatni dzwonek dla NATO". Putin obudził uśpionego smoka
Wojna w Ukrainie przeniosła środek ciężkości działalności NATO na wschodnią flankę. To tu radykalnie wzmacniany jest potencjał wojsk Sojuszu. O nieodwracalnych zmianach Wirtualna Polska rozmawiała z wiceadmirałem Bobem Auchterlonie, szefem Kanadyjskiego Połączonego Dowództwa Operacyjnego oraz Kajsa Ollongren, szefową holenderskiego MON.
Napięte, ale jeszcze nie katastrofalne - tak można określić stosunki NATO-Rosja - po 2014 roku, gdy doszło do aneksji Krymu. Jeszcze w 20121 roku NATO i Rosja wspólnie uczestniczyły w manewrach wojskowych Aman-21 odbywających się na Morzu Arabskim.
Aneksja nie spowodowała również podniesienia przez państwa NATO nakładów na obronność, które - szczególnie w Europie - były systematycznie redukowane po zakończeniu zimnej wojny. Zachód uważał, że relacje z Rosją uległy "normalizacji".
24 lutego 2022 roku, atakując Ukrainę, Putin zrzucił maskę, a Zachód uświadomił sobie, że nie tylko należy pomóc Kijowowi, ale należy również przeformatować strategię NATO i znacznie zwiększyć nakłady na obronność.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Organizował nielegalny przemyt imigrantów. Służby weszły do domu Ukraińca
Decyzja Putina doprowadziła także do wejścia do NATO, neutralnych dotąd, Finlandii i Szwecji. Wraz z inwazją rozpoczęła się także olbrzymia fala pomocy Ukrainie. "Trzydniowa wojna" - tak początkowo zakładała Moskwa - trwa już ponad półtora roku, a w jej trakcie Zachód dostarcza Ukrainie kolejne systemy uzbrojenia.
USA poza wielomiliardowym wsparciem, przekazali Ukrainie m.in. systemy HIMARS, Patriot czy w końcu czołgi Abrams. Polska wspomogła Kijów setkami czołgów z rodziny T-72 czy T-91 Twardy, a także owiane już sławą armatohaubice Krab.
Swoje systemy, m.in. Patriot, Iris-T czy armatohaubice PZH-2000 oraz czołgi Leopard, przekazali Niemcy. Na ukraińskim froncie są również brytyjskie czołgi Challenger 2 i rakiety Storm Shadow. W końcu zdecydowano także o przekazaniu Ukrainie myśliwców F-16, które trafią do Kijowa z zasobów duńskich i holenderskich.
Okazało się jednak, że zachodnie zapasy mają swoje ograniczenia i już się pojawiają "problemy na zapleczu", które przekładają się na dalsze możliwości wsparcia Ukrainy przez kraje sojusznicze.
Kolejną konsekwencją wojny jest także wymuszenie na członkach Sojuszu podniesienie wydatków na obronność. Obecnie tylko 11 z 31 krajów członkowskich NATO wydaje na ten cel zalecane 2 proc. PKB.
I choć admirał Rob Bauer, szef komitetu wojskowego NATO, zaznaczył w rozmowie z Wirtualną Polską, że co prawda pieniądze stanowią obecnie "coraz mniejszy problem", to konieczność rozwoju przemysłu obronnego i problem z kadrami stanowi przeszkodę, z która NATO musi się teraz mierzyć.
Inwazja wymogła także analizę swojego podejścia do kwestii bezpieczeństwa krajów jak np. Holandia i Kanada, które dotychczas - z racji względów geograficznych czy też historycznych - nie postrzegały Rosji jako swojego głównego zagrożenia.
Nadlatują F-16
- Obecna sytuacja geopolityczna jasno pokazała, że to ostatni dzwonek dla NATO, że musimy mieć możliwość dysponowania zapasami w razie potrzeby - mówi Wirtualnej Polsce szef Kanadyjskiego Połączonego Dowództwa Operacyjnego, wiceadmirał Bob Auchterlonie.
Wybuch wojny w Ukrainie wyraźnie wskazał potrzeby i kierunki zmian niezbędnych dla utrzymania potencjału odstraszającego NATO. Jednym z nich jest rozbudowa krajowego sektora zbrojeniowego, który w razie konieczności będzie w stanie dostarczać wyposażenie niezbędne dla wojska.
Tocząca się w Ukrainie wojna pokazała, że mimo szerokiego zastosowania nowoczesnego uzbrojenia, tradycyjne metody walki, np. prowadzenie ostrzału artyleryjskiego czy udział wojsk pancernych, nadal pozostaje niezbędnym elementem prowadzenia walk.
- Własny przemysł i współpraca z rządem, tak żebyśmy mogli zaopatrzyć siebie i wspierać Ukrainę jest kluczowym aspektem - mówi wiceadmirał Auchterlonie. - Obecna sytuacja geopolityczna jasno pokazała, że to ostatni dzwonek dla NATO, że musimy mieć możliwość dysponowania zapasami w razie potrzeby.
- Ministerstwo obrony Ukrainy bardzo precyzyjnie wskazuje, jakie ma potrzeby. Chodzi w szczególności o systemy obrony powietrznej, a obecnie artylerii ciągnionej. Jako Kanada przekazaliśmy zestawy M777 wraz z amunicją. Trzecim elementem są pociski dalekiego zasięgu. To są absolutnie trzy kluczowe elementy niezbędne do dalszego postępu kontrofensywy i odbicia terytoriów zagarniętych przez Rosję - tłumaczy wiceadmirał.
W proces pomocy Ukrainie czynnie zaangażowana jest także Holandia, która była jednym z orędowników i inicjatorów zawiązania koalicji mającej na celu przekazanie Ukrainie wspomnianych myśliwców F-16. Panowanie w powietrzu to jedna z różnic między oddziałami NATO a ukraińskimi, o których mówił Wirtualnej Polsce również admirał Bauer.
- Przede wszystkim Kijów nie panuje w powietrzu, a ukraińskie wojska nie są w stanie walczyć pod parasolem swoich sił powietrznych - przypominał.
Przekazanie nowoczesnych myśliwców ma tę sytuację zmienić.
- W końcu postanowiliśmy o przekazaniu, razem z Danią, F-16. W ten proces zaangażowanych jest jednak wiele innych krajów, w tym USA - mówi nam Kajsa Ollongren, szefowa holenderskiego MON.
- Duńczycy już rozpoczęli szkolenia ukraińskich pilotów. Są prowadzone m.in. w USA. Wstępne przygotowania mają też miejsce na Wyspach Brytyjskich. Ważnym, choć często pomijanym etapem szkolenia, jest nauka języka. Angielski ma tutaj olbrzymie znaczenie nie tylko dla pilotów, ale dla całych zespołów - podkreśla Ollongren.
- My skupiamy się w szczególności na centrum szkoleń, które ma powstać w Rumunii. Podpisaliśmy w tej sprawie memorandum z moim rumuńskim odpowiednikiem, Angelem Tîlvărem. W proces zaangażowany jest także przemysł. To doskonały przykład, że działamy z Ukrainą tak, żeby dostali to, czego potrzebują, ale żeby wiedzieli, że to dla nich zupełnie nowa sytuacja. Byli przyzwyczajeni do latania na posowieckich maszynach, a teraz muszą nauczyć się zachodniego systemu - dodaje holenderska minister.
Nie chodzi jednak o same maszyny. Żeby w pełni wykorzystać potencjał myśliwców, niezbędne jest przekazanie razem z nimi odpowiedniego uzbrojenia.
- To nie jest jeszcze sfinalizowane. Mamy z Waszyngtonu zgodę na przekazanie maszyn, ale rozmowy z USA w sprawie uzbrojenia nadal trwają. A to od USA będzie zależało, jak to ostatecznie będzie wyglądać - zdradza Wirtualnej Polsce Kajsa Ollongren.
Wielkie szkolenia
Nie tylko Brytyjczycy czy USA tworzą swoje bazy szkoleniowe dla Ukraińców. W Polsce oraz na Łotwie swoje centra szkoleniowe ulokowała Kanada. Odbywa się to w ramach operacji UNIFIER.
- Operacja UNIFIER rozpoczęła się na prośbę rządu w Kijowie już w 2015 roku. Przeszkoliliśmy już ponad 38 tys. ukraińskich żołnierzy - mówi wiceadmirał Auchterlonie. - Mamy w Kanadzie wielką ukraińską diasporę. To nawet 1,2 mln ludzi. Dlatego wsparcie dla Ukrainy jest bardzo zdecydowane nie tylko na poziomie społeczeństwa, ale i politycznym.
Ukraińcy szkolą się w Polsce m.in. z inżynierii wojskowej i ratującej życie medycyny pola walki.
Potrzeby Ukrainy są jednak znacznie większe i nie dotyczą jedynie uzbrojenia. Problemem jest m.in. niewystarczająca ilość sprzętu do forsowania pól minowych.
- To jedna z najpoważniejszych przeszkód ukraińskiej kontrofensywy. Pas pól minowych jest olbrzymim problem dla ich wojsk. Kanada wspólnie z Polakami prowadzi szkolenia dla saperów, bo to kluczowe jednostki przy dokonywaniu wszelkiego typu wyłomów w rosyjskich liniach. Uczymy ich zachowań i działań, które pomogą im przeżyć na polu bitwy, tak żeby mogli robić to, co do nich należy, czyli oczyszczać pola minowe i torować drogę innym jednostką. Bez tego ani rusz - przyznaje kanadyjski dowódca.
- Dostarczamy im wszelkie niezbędne wyposażenie osobiste do prowadzenia działań inżynieryjnych, w tym tych związanych z oczyszczeniem pól minowych. Dostarczanie sprzętu potrzebnego do działań na dużą skalę to jednak zupełnie inna sytuacja - dodaje.
- To jedna z lekcji, którą musimy wyciągnąć zarówno dla Kanady jak i całego NATO. Skala zaskoczyła nie tylko nas, ale i cały sojusz. Nie mierzyliśmy się z takimi próbami przez lata. To absolutnie krytyczna potrzeba, żeby móc zaopatrzyć swoje oddziały w niezbędny sprzęt. Wszystkim brakuje tego typu wyposażenia - podsumowuje wiceadmirał Bob Auchterlonie.
Rosyjski "dylemat"
Kanada i Holandia nie ograniczają się jednak tylko do wspierania wschodniej flanki NATO i pomocy Ukrainie. Obydwa kraje łączy zaangażowanie w ochronę i monitorowanie sytuacji na międzynarodowych wodach, gdzie Rosjanie cały czas pozostają niezwykle aktywni.
- Zdiagnozowaliśmy problem bezpieczeństwa na Morzu Północnym już przed rosyjską inwazją na Ukrainę - mówi Kajsa Ollongren.
- To temat, któremu przyglądamy się bardzo uważnie. Kwestię tę podniosłam już na pierwszym posiedzeniu NATO, w którym uczestniczyłam. Cały czas szukamy najlepszego rozwiązania jak poradzić sobie z tą kwestią. Bałtyk, Morze Czarny, Morze Północne, każdy strzeże swojego odcinka, ale kto dba o wspólną strefę? Tutaj potrzebne jest NATO i UE - podkreśla Holenderka.
- Jesteśmy w znacznie lepszym położeniu niż byliśmy, ale jesteśmy tutaj ciągle narażeni na ataki i potrzebujemy dodatkowych metod i środków zabezpieczenia. Musimy mieć świadomość i wiedzę, jednak traktujemy to bardzo poważnie, bo zdajemy sobie sprawę ze zagrożenia.
- Mamy rosyjskie jednostki na naszych wodach i wiemy, że one nie tylko przez nie przepływają, ale interesują się również w szczególności leżącą na dnie infrastrukturą. Po prostu szpiegują - zaznacza holenderska minister.
Z kolei szef Kanadyjskiego Połączonego Dowództwa Operacyjnego tłumaczy specyfikę działań Kanadyjskich Sił Zbrojnych:
- Jesteśmy krajem arktycznym. Jednak musimy spojrzeć na to szerzej. Jesteśmy krajem trzech oceanów: Arktycznego, Pacyfiku i Atlantyku. Żeby zabezpieczyć to, musimy operować na wszystkich trzech akwenach, w każdym możliwym wymiarze. W Arktyce najważniejsza jest świadomość i wiedza o ruchach Rosji.
- Sensory i technologia zapewniają nam wiedzę, co się dzieje blisko i daleko - czyli mamy cały obrazek nie tylko na swoją część Arktyki, ale także rosyjską. Musimy wiedzieć, co jest na wodzie, pod wodą, na ziemi i w powietrzu. Jednak Arktyka to nie tylko militarny problem. To także globalny problem, wymagający szerokiej współpracy. To bardziej złożony problem, który kanadyjskie społeczeństwo musi zrozumieć. Ludzie na wschodniej flance NATO to rozumieją, a Ukraińcy doświadczają tego na co dzień - podsumowuje Kanadyjczyk.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski
***
O potrzebach i zadaniach NATO Wirtualna Polska rozmawiała z admirałem Robem Bauerem, szefem komitetu wojskowego NATO; Kajsą Ollongren szefową holenderskiego MON; Hanno Pevkurem, ministrem obrony Estonii oraz z wiceadmirałem Bob'em Auchterlonie podczas Warsaw Security Forum, którego jubileuszowa edycja odbywała się na początku października w Warszawie. WSF to jedna z wiodących europejskich konferencji bezpieczeństwa poświęcona współpracy transatlantyckiej. Wydarzenie gromadzi najważniejsze osoby ze świata polityki i wojska.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski