Orban grzmi po wizycie Tuska. Ostre słowa krytyki
Viktor Orban skrytykował opozycję za to, że zaprosiła do Budapesztu Donalda Tuska. Węgierski premier oświadczył także, że "nie pozwolimy, by lewica wciągnęła nas w wojnę, która toczy się w Ukrainie".
We wtorek Donald Tusk pojawił się w Budapeszcie. Jego wizyta na Węgrzech została skrytykowana m.in. przez szefa Fideszu.
Ostre słowa Orbana o Tusku
Zdaniem Viktora Orbana przedstawiciele zjednoczonej opozycji zaprosili Tuska "w krańcowej rozpaczy".
"Polaka, którego wstydzą się nawet w jego własnym kraju, który najpierw rozbił w Polsce swoją partię, a potem Europejską Partię Ludową w Brukseli" - dodał węgierski premier.
Według Viktora Orbana szef Platformy Obywatelskiej to "czarny kot, który tylko przynosi nieszczęście".
Przypomnijmy, że we wtorek w Budapeszcie odbyły się dwie manifestacje - zwolenników aktualnie współrządzącego Fideszu oraz sympatyków opozycji.
To właśnie w tym drugim wydarzeniu udział wziął Donald Tusk. W Budapeszcie były polski premier powiedział, że "dzisiaj musimy bardzo głośno i wyraźnie powiedzieć: nie chcemy Putina na Ukrainie, nie chcemy Putina w Europie".
Po tej manifestacji w sieci pojawiło się zdjęcie Tuska, który pozował z Jakabem Peterem. To było powodem krytyki m.in. ze strony "Wiadomości" TVP.
Zobacz też: Sportowcy z Ukrainy na warszawskim lotnisku. "Będą strzelać we wszystkich Rosjan, jeżeli będą nam robić zło"
Wojna w Ukrainie. Orban zabrał głos
Orban we wtorek przypomniał również o tym, że jego partia od 12 lat rządzi w koalicji z Chrześcijańsko-Demokratyczną Partią Ludową (KDNP). Szef Fideszu podkreślił, że jego partia musi wygrać wybory parlamentarne, które odbędą się 3 kwietna, gdyż wtedy na Węgrzech będzie "pokój, bezpieczeństwo i spokój".
To nie "pora na amatorów", "nie czas na dyletantów" – mówił węgierski premier i dodał: "My nie jesteśmy początkujący".
Orban odniósł się także do słów kandydata opozycji na premiera Petera Marki-Zaya - który powiedział, że wysłałby węgierskich żołnierzy do Ukrainy, gdyby taka była decyzja NATO.
"Nie pozwolimy na to. Nie pozwolimy, żeby lewica wciągnęła Węgry w tę wojnę. Nie pozwolimy, by lewica uczyniła wojskowy cel z Węgier oraz z Węgrów żyjących w kraju i poza jego granicami" - mówił polityk.
Orban zaznaczył, że Węgry leżą "na granicy światów, nie rozumiemy tu wojen i nie są one toczone w naszym interesie, a ktokolwiek wygra, my na tym tracimy". "Europa Środkowa jest tylko szachownicą dla mocarstw światowych, a Węgry tylko jedną z figur. Jeśli ich cele będą tego wymagać, poświęcą nas".
"Pokojowa prawica czy prowojenna lewica? Budowanie czy niszczenie? Naprzód czy do tyłu? My mówimy, że trzeba zachować pokój i bezpieczeństwo na Węgrzech. Ten, kto głosuje za pokojem i bezpieczeństwem, głosuje na nas" - oznajmił węgierski premier.