"Miód na uszy Putina". Eksperci krytykują wypowiedź Merkel
Nie milknie burza po rzekomych słowach Angeli Merkel. - To wystąpienie jest przekazaniem rosyjskiej narracji na rynek zachodni (…). To groźniejsze od rosyjskich dronów - ocenił były dyplomata Jerzy Marek Nowakowski. Wtórował mu gen. Roman Polsko, który stwierdził ,że słowa byłej kanclerz Niemiec "to miód na uszy Putina".
Była kanclerz udzieliła wywiadu dla węgierskiego kanału Partizan, po którym niemiecki "Bild" źle sparafrazował jedną z wypowiedzi. W dodatku omówienie rozmowy opatrzył tytułem "Wybuchowy wywiad: Merkel obarcza Polskę współwiną za wojnę Putina", a w opisie przekonywał, że była kanclerz "obwiniła Polskę i państwa bałtyckie o zerwanie stosunków dyplomatycznych między Rosją a UE, a tym samym pośrednio o rosyjską wojnę napastniczą przeciwko Ukrainie, która rozpoczęła się kilka miesięcy później".
Omówienie przygotowane przez "Bilda" odbiło się szerokim echem w polskich, głos zabrało wielu polityków. Sęk w tym, że niewielu z nich zajrzało bezpośrednio do źródła, opierając swoje opinie wyłącznie na omówieniu rozmowy przez niemiecką gazetę.
Słowa, które rzekomo wypowiedziała Merkel, na antenie Polsat News ocenili były ambasador RP w Łotwie i w Armenii Jerzy Marek Nowakowski oraz były szef GROM gen. Roman Polko.
- To wystąpienie jest przekazaniem rosyjskiej narracji na rynek zachodni. Narracji, która bardzo dyplomatycznie mówi, że Polska, kraje bałtyckie i ogólnie wschód Europy to trochę obce ciało, które zepsuło "świetną" politykę obłaskawiania Rosji - powiedział Nowakowski.
Podkreślił, że nagranie ze słowami Merkel zostało już odtworzone kilkaset tysięcy razy. - To jest groźniejsze od rosyjskich dronów, bo powoduje, że społeczeństwa zachodnie zaczynają zadawać sobie pytanie: jaki my mamy interes we wspieraniu Ukrainy i naszych sojuszników na wschodzie? - zwrócił uwagę były dyplomata.
Według niego Polska jak najszybciej powinna odpowiedzieć na zamieszanie po słowach Merkel.
Zobacz też: 300 prób przekroczenia granicy. Weekend na Podlasiu
Swojego rozczarowania nie krył również gen. Polko. - To jest naprawdę przykre, że ktoś, kto ma duży autorytet na świecie, nie tylko w Niemczech, wypowiada coś takiego. To jest miód na uszy Putina i kremlowskiej propagandy - ocenił.
Jak dodał, jest "to powielanie narracji, którą Rosja stara się rozszerzać - że właściwie to Polska jest winna nie tylko II wojnie światowej, ale też rosyjskiej napaści na Ukrainę".
Co tak naprawdę powiedziała Merkel?
Była kanclerz udzieliła wywiadu dla węgierskiego kanału Partizan, po którym niemiecki "Bild" źle sparafrazował jedną z wypowiedzi. W dodatku omówienie rozmowy opatrzył tytułem "Wybuchowy wywiad: Merkel obarcza Polskę współwiną za wojnę Putina", a w opisie przekonywał, że była kanclerz "obwiniła Polskę i państwa bałtyckie o zerwanie stosunków dyplomatycznych między Rosją a UE, a tym samym pośrednio o rosyjską wojnę napastniczą przeciwko Ukrainie, która rozpoczęła się kilka miesięcy później".
Parafraza przygotowana przez "Bilda" odbiła się echem w polskich mediach oraz social mediach.
Tymczasem w oryginale Merkel powiedziała, że w 2021 roku zaczęła uważać, że Putin nie traktuje poważnie porozumień mińskich - chodzi o podpisany sześć lat wcześniej dokument dotyczący konfliktu w Donbasie. Zakładał on m.in. wycofanie zagranicznych wojsk ze strefy. Rosjanie przebywali jednak w regionie do pełnoskalowej inwazji w 2022 roku.
Merkel powiedziała Partizanowi, że chciała "nowego formatu", by cała Unia Europejska mogła bezpośrednio rozmawiać z Putinem.
- Niektórzy nie poparli tego pomysłu. Były przeciwko temu przede wszystkim państwa bałtyckie, a także Polska, ponieważ obawiały się one, że nie będziemy mieli wspólnej polityki wobec Rosji. Moim zdaniem powinniśmy właśnie nad taką wspólną polityką pracować. W każdym razie nie doszło do tego. Potem odeszłam ze stanowiska, a następnie rozpoczęła się agresja Putina - powiedziała Merkel.
Przeczytaj też:
Źródło: Polsat News/WP Wiadomości