Okrutne "zwyczaje", przez które cierpią dzieci na całym świecie
Te praktyki oznaczają ból, a czasem nawet śmierć
Te praktyki oznaczają ból, a czasem nawet śmierć
Tłumaczy się je tradycją, religią, swoistą kulturą, honorem, przesądami, walką ze złymi mocami, a nawet próbą "ochrony" dzieci. Ale tak naprawdę wszystkie te praktyki łączy to, że najmłodsi przez nie cierpią, są okaleczani na całe życie - psychicznie lub/i fizycznie - a czasem giną w ich wyniku. Co gorsza, oprawcami stają się nierzadko najbliżsi małych ofiar, krewni czy lokalni liderzy, albo to na ich nakaz dokonuje się bolesnych praktyk.
Każdego roku tych okrucieństw doświadczają tysiące dzieci.
Jednym z takich przerażających "zwyczajów" jest bacza bazi. Z języka perskiego można ten termin tłumaczyć jako "zabawa z dziećmi", ale pod tą niepozorną na pierwszy rzut oka nazwą kryje się po prostu wykorzystywanie seksualne nieletnich chłopców, do którego dochodzi w Afganistanie. Homoseksualizm to pod Hindukuszem rzecz niedopuszczalna. I choć posiadaniem "herbacianych chłopców", jak czasem określa się nieletnich kochanków, również nikt nie chwali się głośno, to taką praktykę uważa się już jednak za... oznakę prestiżu. Oczywiście, dla dorosłego "mistrza", a nie niemającego dużego wyboru dziecka.
Na zdjęciu: zabawa afgańskich chłopców; luty 2016.
(wp / mp)
Małżeństwa dzieci
Według danych UNICEF na świecie żyje ok. 700 mln kobiet, które zostały wydane za mąż nim skończyły 18 lat (250 mln z nich miało mniej niż 15 lat). Bo choć do takich związków w dzieciństwie są przymuszani także chłopcy, problem ten dotyczy w większości dziewczynek. Głównie małych mieszkanek południowej Azji lub kontynentu afrykańskiego.
Dziecięce małżeństwa tłumaczy się na różne sposoby: kulturowym lub religijnym zwyczajem, skrajną biedą czy przeciągającymi się wojnami, podczas których małżeństwo może się wydawać "bezpiecznym" rozwiązaniem problemów rodziców. Jednak takie związki niosą też ogromne zagrożenie dla dzieci. Nawet bowiem jeśli młodziutkie panny młode przeżyją noce poślubne (a media opisywały przypadki śmierci dziewczynek), wciąż rozwijające się ciała nie są gotowe na wczesne ciąże i powikłania poporodowe. Dziecięce małżeństwa to groźba przemocy domowej, która na zawsze potrafi zmienić świat dziecka, a potem kobiety w koszmar.
Na zdjęciu: 15-latka przygotowuje się do ślubu z mężczyzną ponad dwa razy od niej starszym; Bangladesz, sierpień 2015 r.
Okaleczanie
W różnych miejscach świata praktykowane są bardzo skrajne sposoby zmieniania ciał dzieci, które często oznaczają jednak nic innego jak ich okaleczanie. Niektóre z nich mają mieć podłoże estetyczne. Raport Międzynarodowej Rady NGO Przeciw Przemocy Wobec Dzieci zalicza do takich praktyk m.in. nakładanie specjalnych obręczy, które mają wydłużyć szyje dziewczynek (Azja i Afryka), czy okręgów do nacinanych warg i uszu (Etiopia, Brazylia), co dodatkowo ma odstraszać wrogów. Z kolei w niektórych regionach zachodniej Afryki, gdzie wciąż panuje kult mocno obfitych kształtów, dziewczynki od wczesnych lat były przymusowo karmione. Nadwaga, synonim bogactwa , miała zwiększać szanse na matrymonialnym rynku, ale nie jest tajemnicą, że skutkuje też wieloma chorobami. Kilka lat temu magazyn "Marie Claire" i dziennik "The Guardian" ostrzegały, że praktyki przymusowego karmienia dziewczynek miały powrócić do Mauretanii.
Jeszcze inne formy faktycznego okaleczania tłumaczy się chęcią ochrony dziewczynek. Takim porażającym zabiegiem jest "prasowanie piersi". Kameruńskie matki przykładają do torsów nastoletnich córek rozgrzane kamienie czy kije albo wiążą je taśmami, by biusty dziewczynek nie rosły. Ten bolesny zabieg ma sprawić, że mężczyźni nie będą zwracać uwagi na młode panienki. Znana z Afryki porażająca praktyka miała jakiś czas temu dotrzeć także do Europy (czytaj więcej)
.
Na zdjęciu: kobiety przy jeziorze Czad; styczeń 2015 r.
Obrzezanie dziewczynek
Choć na Zachodzie zabiegi obrzezania dziewczynek są od lat potępiane jako zwykłe barbarzyństwo, wciąż praktykuje się je w około 30 krajach świata. Matki posyłają na nie córki wierząc, że nie tylko nakazuje tak lokalna tradycja, ale że tylko w ten sposób "zabezpieczona" czystość panny będzie jej gwarantowała zamążpójście. Tyle że część poddanych obrzezaniu dziewczynek nie doczekuje nawet tego dnia, bo przeprowadzane w fatalnych warunkach przy użyciu brudnych narzędzi zabiegi dla niektórych dzieci kończą się po prostu śmiercią. Nawet jeśli udaje się je przetrwać, dla rosnących dziewczynek, a później i dorosłych kobiet oznacza to ból i cierpienie przy każdej menstruacji czy wizycie w toalecie. W najokrutniejszej wersji obrzezania dziewczynkom wycina się bowiem całe wargi sromowe i zaszywa ranę, pozostawiając malutki otwór.
Według Światowej Organizacji Zdrowia na świecie żyje około 140 milionów kobiet, które zostały obrzezane - najwięcej w krajach Afryki i w Indonezji.
Na zdjęciu: kobieta, która dokonuje obrzezań pokazuje swoje narzędzia; Wybrzeże Kości Słoniowej, listopad 2005 r.
Seks z "hieną"
Podczas gdy w jednych krajach jak najcenniejszego skarbu strzeże się dziewictwa córek (czego ceną jest m.in. obrzezanie dziewczynek), w innych za "oczyszczający" dla młodych panien uznaje się... seks z nieznajomym. Nie chodzi tu o przypadkową osobę, ale o specjalnie opłaconych przez lokalne wspólnoty mężczyzn, których w Malawi nazywa się "hienami". Taka osoba sypia z dziewczynkami, które właśnie zaczęły dojrzewać, ale - jak opisywało BBC News - także "oczyszcza" wdowy, nim te mogą pochować zmarłych mężów, lub kobiety, które dokonały aborcji.
Brytyjski serwis nagłośnił ostatnio przypadek "hieny" (na zdjęciu), który sypiał z młodymi dziewczynkami (nawet 12-latkami), choć był nosicielem wirusa HIV. Kilka dni po publikacji artykułu mężczyzna, który twierdził, że kończy z zawodem, został aresztowany na polecenie malawijskiego prezydenta, podawał brytyjski nadawca.
Ofiary zemsty
Najmłodsi padają także ofiarami "tradycyjnych" wendett i to za grzechy, których nawet sami nie popełnili. Dwa lata temu dziennik "New York Times" opisywał historię 13-latki ze wschodnich Indii, która została zgwałcona na polecenie wioskowej rady. Miała to być kara za... włamanie się jej brata do cudzego domu. Nie był to jedyny taki przypadek gwałtu w ramach "kary" (czytaj więcej)
.
Z groźbą zemsty żyją także setki, jeśli nie tysiące dzieci w Albanii. W kraju tym wciąż żywa jest bowiem tradycja gjakmarrji, czyli odwetowego mordu. Niektórym rodom nie wystarczy, że zabójca ich krewnego trafi do więzienia. "Honor" wymaga daniny krwi - samego sprawcy lub męskich członków jego rodziny, nawet jeśli są to ledwie dzieci. Z powodu wiszącej nad nimi groźby niektóre z nich stają się więźniami we własnych domach, a wyjście z nich mogą przypłacić własnym życiem przez zbrodnie swoich ojców, braci czy wujów.
Na zdjęciu: 13-letni Amarildo nie może wychodzić z domu, podobnie jak jego młodszy brat, przez piętno rodowej zemsty; Albania, wrzesień 2013 r.
Oskarżenia o czary i rytualne mordy
Podczas gdy w jednych krajach dzieci dla zabawy przebierają się za wróżki i czarnoksiężników, w innych oskarżenia o rzucanie czarów to początek koszmaru dla najmłodszych. W Afryce subsaharyjskiej małych "czarowników" i "czarownice", które rzekomo sprowadziły na kogoś nieszczęście, czeka ostracyzm, wygnanie z domu i wioski, a czasem brutalne przepędzanie złych mocy, które może się skończyć nawet śmiercią.
Najmłodsi mogą stać się także ofiarami rytualnych mordów. W Tanzanii, Malawi czy Suazi notowano przypadki zabijania dzieci-albinosów z powodu przesądów, że ich organy mają magiczną moc.
Na zdjęciu: protest dzieci oskarżonych o czary; Nigeria 2009 r.
Selektywna aborcja i mordy dziewczynek
Narodziny syna to radość. Nadzieja, że w przyszłości codzienna walka o byt stanie się łatwiejsza, że starzejącymi się rodzicami będzie się miał kto zaopiekować, bo przecież córki po ślubie przechodzą pod skrzydła męża i jego krewnych, że nie będzie trzeba zbierać ogromnego posagu, by dziewczynkę wydać za mąż. Córka to więc ucieleśnienie wszystkich tych kłopotów. To właśnie takie myślenie sprawiło, że w krajach takich jak Chiny czy Indie zachwiane są naturalne proporcje między kobietami i mężczyznami, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Będące na gorszej społecznej pozycji dziewczynki były czasem porzucane jako noworodki, nawet mordowane, a wraz z rozwojem technologii USG częściej dochodziło do ich aborcji. Nieco nadziei daje to, że przed rokiem Państwo Środka zerwało z tzw. polityką jednego dziecka, która utrwalało przekonanie niektórych rodziców, że wolą mieć synów. Ale wciąż w wielu państwach córka widziana jest tylko jako "problem", co prowadzi do kolejnych nadużyć.