Zgwałcone "za karę". Wstrząsające przypadki ataków na kobiety w Indiach
Gwałt jest jedną z tych zbrodni, która budzi wyjątkowe oburzenie. A jeśli przemoc seksualna wykorzystywana jest jako... kara? I to czasem za czyny, których wcale nie ma na sumieniu zgwałcona? Właśnie tak stało się w przypadku 13-latki z małej wioski we wschodnich Indiach. Nie ona jedna stała się ofiarą gwałtu, który miał być rodzajem zemsty.
Wiek ofiary: 13-14 lat. Zbrodnia: brat nastolatki został oskarżony o molestowanie. Kara: gwałt na dziewczynce.
Gwałt nastolatki z Swang Gulgulia Dhoura, wioski w stanie Dźharkhand we wschodnich Indiach, miał być rodzajem zemsty za… czyn jej brata. Jak opisuje "New York Times", na początku lipca tego roku młody mężczyzna włamał się w nocy do jednego z domów, gdzie próbował napastować młodą kobietę. Kara była nieunikniona, a zdecydować o niej miała rada wioski. Spadła jednak nie na oskarżonego o molestowanie, lecz jego nastoletnią siostrę.
Nowojorski dziennik zamieszcza zdjęcie 13-latki - szczupła dziewczynka w tradycyjnym żółtym stroju pokazuje policjantowi miejsce, gdzie zapłaciła za oskarżenia wobec jej brata. Mąż kobiety, która miała ucierpieć tamtej feralnej nocy, zaciągnął dziecko do lasu i - według opowieści rodziców dziecka - zgwałcił. Nikt nie słuchał protestów matki nastolatki ani krzyków dziecka. W wiosce zamieszkanej przez dalitów, tzw. kastę niedotykalnych, znajdujących się najniżej społecznej drabiny w Indiach, nie wzywa się policji, nie kwestionuje wyroków starszyzny.
Jednak funkcjonariusze w końcu pojawili się w Swang Gulgulia Dhoura. Zatrzymali trzy osoby: podejrzanego o gwałt, szefa lokalnej wspólnoty, który miał zdecydować o takiej karze, ale i brata dziewczynki oskarżonego o molestowanie.
Wiek ofiary: 20-22 lata. Zbrodnia: nielegalny związek. Kara: gwałt zbiorowy.
- To Delhi zmieniło młodą kobietę - ocenił w rozmowie z serwisem Global Post mieszkaniec wioski Subalpur, w Bengalu Zachodnim, stanie leżącym na wschodzie Indii. Mieścina liczy około 400 osób, członków plemienia Santhal. Wśród nich rodzina młodej dziewczyny, która kilka lat temu wyjechała do stolicy pracować jako pokojówka. Zarabiała dobrze, ale tęskniła za domem. Wróciła. Rozmówca Global Post wyjaśnia, że znakiem jej "luźnych obyczajów" było to, że nosiła… dżinsy. Ale to jeszcze mieszkańcy jakoś potrafili przełknąć. Jej romans z mężczyzną spoza wioski już nie.
Kobieta spotykała się z murarzem, który nie należał do Santhal. Według niektórych mediów był on żonatym muzułmaninem, a młoda kobieta pracowała jako jego pomocnik. Inne źródła podają, że para była zaręczona. Tak czy inaczej, pod koniec stycznia tego roku, mieszkańcy nakryli ich na wspólnym spotkaniu. Parę zaciągnięto przed chatę przywódcy wioskowej starszyzny i przywiązano do drzewa. Odbył się plemienny sąd. Zdecydowano, że para powinna zapłacić za swoją "niedyskrecję" - 25 tys. rupii za głowę (około 1,2 tys. zł). Rodzina mężczyzny uzbierała żądaną kwotę. Bliskich kobiety nie było stać na jej wykupienie.
Według późniejszych zeznań dziewczyny, przywódca rady zdecydował, że stanie się ona w takim razie "rozrywką" dla chętnych wieśniaków. 20-latkę zgwałcił co najmniej tuzin mężczyzn. - Straciłam rachubę, ile razy zostałam zgwałcona - powiedziała potem dziennikarzom, przyznając, że wśród oprawców byli jej dawni sąsiedzi. Kobieta zgłosiła się na policję; aresztowano 13 osób, w tym szefa rady wioski.
Mieszkańcy Subalpur twierdzili, że dziewczyna kłamie i chce się zemścić, bo sprzeciwili się jej "nielegalnemu związkowi". Jednak w marcu indyjski Sąd Najwyższy zdecydował, że należy się jej odszkodowanie od władz stanu, ponieważ policja nie zapobiegła zbiorowemu gwałtowi.
Gwałt co 22 minuty
Według danych indyjskiego Krajowego Biura Ewidencji Przestępczości w 2013 r. zgłoszono ponad 33 tys. przypadków gwałtów (najwięcej w stanach: Madhja Pradeś, Radżastan, Maharasztra i Uttar Pradeś). Agencja Associated Press obliczyła, że w Indiach co 22 minuty dochodzi do gwałtu.
A jednak biorąc pod uwagę oficjalne statystki, Indie nie są światową stolicą gwałtu. Wyprzedzają je m.in. Stany Zjednoczone. Problem w tym, że indyjskie rządowe dane prawdopodobnie tylko częściowo pokazują skalę problemu, ponieważ niektóre ofiary gwałtów nie zgłaszają się na policję. Nie wiadomo więc, ile takich przestępstw jest nieściganych i niekaranych, a wśród nich szczególne przypadki gwałtów, które mają być rodzajami "kary". Zwłaszcza, że najczęściej dochodzi do nich na terenach wiejskich, wśród biednych lokalnych społeczności, gdzie widok policjanta jest równie wielką rzadkością, co nauczyciela.
Także Amitabh Kumar z Centre for Social Research, indyjskiej organizacji pozarządowej zajmującej się edukacją kobiet, potwierdza, że do przypadków stosowania przemocy seksualnej jako kar dochodzi na obszarach, gdzie obecność policji jest minimalna, a prawo stanowią nielegalne sądy czy wiejskie rady, zwane w hindi khap pańćajat. - W miastach, gdzie organy ścigania są silne, nie spotyka się takich przypadków - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. "Kradzież honoru"
Aktywista wyjaśnia, że sprawy takie jak gwałt 13-latki, gdy zemsta za czyn mężczyzny zostaje przeniesiona na spokrewnioną kobietę, nie są częste, "ale taka brutalność jest obserwowana od czasu do czasu".
W ciągu ostatnich lat głośno było o kilku przypadkach gwałtów-kar. Serwis India Today opisywał w 2013 r. historię 24-latki z małej wioski w stanie Uttar Pradeś, która stała się ofiarą zbiorowego gwałtu po tym, jak jej brat uciekł z jedną z lokalnych dziewczyn. Rada wioski praktycznie skazała 24-latkę na ślub z krewniakiem uciekinierki. Jeszcze tego samego dnia młoda kobieta została zgwałcona przez członków swojej nowej "rodziny".
- Ponieważ czystość kobiet jest bardzo ważna w patriarchalnym społeczeństwie, czasem obserwujemy tak brutalne decyzje przywódców wiosek - mówi Kumar. - Gwałt jest najbardziej demoralizującą formą przemocy. Armie wykorzystywały go od wieków, by złamać swoich przeciwników. To najcięższe działania, jakie mogą zostać podjęte wobec jednostki bez zabijania jej. Stąd takie chore decyzje - dodaje.
Dziennikarka i autorka książki o sytuacji kobiet w Indiach Amana Fontanella-Khan zwraca uwagę w swoim najnowszym tekście dla serwisu The Daily Beast na indyjską "kulturę honoru". Autorka pisze, że gwałt w języku hindi jest często określany jako izzat lootna - kradzież honoru, godności - ale nie tyle poszkodowanej kobiety, co jej męskich krewnych. Kobiety będą więc dopóty ofiarami podobnych zemst, dopóki właściwa hańba nie zacznie spadać na ich oprawców.
"Ślepi" na krzywdę
W indyjskich gazetach można znaleźć liczne doniesienia o brutalnych gwałtach, także na nieletnich. Te najbardziej szokujące są często iskrami, które wzniecają uliczne protesty. Kobiety maszerują, by pokazać swój sprzeciw; politycy obiecują zmiany, które mają poprawić ochronę praw kobiet; policja zapowiada szybkie rozprawienie się z gwałcicielami. To w miastach.
Tymczasem w wiejskich regionach, wśród najniższych kast, gdzie kobiety czasem nie zdają sobie sprawy ze swoich praw, gwałt jest stygmatem, o którym lepiej nie mówić. Tym bardziej, gdy "skazuje" na niego plemienna starszyzna.
Ojciec zgwałconej 14-latki z Uttar Pradeś, wyznał w rozmowie z "New York Timesem", że nikt z wioski nie zareagował na płacz i błagania jego żony i dziecka. - Wszyscy ci ludzie stali się ślepi, gdy (oprawca - red.) odciągał moją córkę - powiedział dziennikowi.
Amitabh Kumar ocenia, że większość mieszkańców wiosek jest przeciwna tak brutalnym decyzjom, ale zwyczajnie boi się reagować. - Niestety, ponieważ te wyroki są wydawane przez wpływowych w wiosce mężczyzn, nikt nie próbuje ich powstrzymać, z obawy przed byciem wygnanym lub gorzej - wyjaśnia.
Rzecznik Centre for Social Research pytany o to, jak zapobiegać przemocy wobec kobiet, wskazuje na uwrażliwienie na ich sytuację oraz wzmocnienie ich pozycji. - Władze, policja i organizacje pozarządowe muszą dotrzeć do ludzi, uświadomić ich o ich prawach, dodatkowo zapewnić mechanizmy, za pomocą których mogą sięgać po pomoc - mówi.
Nowy premier Indii Narendra Modi w swoim pierwszym wystąpieniu przed parlamentem w czerwcu tego roku poruszył temat przemocy seksualnej wobec kobiet. Zapewnił, że władze "muszą zacząć działać" - przytaczała jego słowa Polska Agencja Prasowa. Oby pamiętał, że nie po słowach, lecz właśnie działaniach, ocenią go za kilka lat wyborcy. I że jest wśród nich kilkaset milionów kobiet.
Na podstawie doniesień: Global Post, The Daily Beast, "New York Times".