Ojciec Rydzyk interweniował? Chodziło o areszt dla Misiewicza
Jak ustaliła Wirtualna Polska, niedługo po tym, jak były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz został aresztowany, do ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego miał zgłosić się dyrektor Radia Maryja Tadeusz Rydzyk. Z prośbą dotyczącą pupila toruńskiej rozgłośni.
- Ojciec dyrektor prosił, by Misiewiczowi nic w zakładzie karnym się nie stało. Był zatroskany, że przez najbliższe trzy miesiące będzie za kratami obok groźnych przestępców. Prosił, żeby był dobrze pilnowany i bezpieczny – mówi nam nasz informator. Według ustaleń WP, to właśnie po telefonie od toruńskiego duchownego były rzecznik Antoniego Macierewicza trafił do jednoosobowej, monitorowanej celi. Przebywał w niej do końca odbywania kary.
Misiewicz odsiadywał tymczasowy areszt w Zakładzie Karnym w Tarnowie, w którym jest m.in. specjalny oddział ze wzmożoną ochroną dla niebezpiecznych przestępców. Osadzonych jest tam około tysiąca aresztowanych i skazanych. Według informacji WP, Misiewicz odbywał odsiadkę z dala od niebezpiecznych przestępców czy skazanych za brutalne zabójstwa.
Druga interwencja
A to nie pierwsza taka prośba ze strony toruńskiego duchownego. Przypomnijmy, że tuż po zatrzymaniu przez CBA dyrektor Radia Maryja ręczył za swojego pupila. "Z tego co znam pana Bartłomieja Misiewicza, to zawsze zachowywał się odpowiedzialnie, a przez ostatnie lata, jako student WSKSiM w Toruniu, nie tylko bez zastrzeżeń, ale bardzo przykładnie. Mam nadzieję, że powstałe niejasności zostaną szybko wyjaśnione, bez krzywdy dla pana Bartłomieja, jak i całej sprawy” – pisał ojciec Tadeusz Rydzyk w liście datowanym na 28 stycznia.
Redemptorysta zapewniał, że Misiewicz stawi się na każde wezwanie śledczych i nie będzie utrudniał postępowania karnego prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Tarnobrzegu. Oświadczenie pojawiło się w mediach jeszcze przed decyzją sądu w Tarnobrzegu, który zdecydował, że Misiewicz trafi do aresztu na trzy miesiące. Były rzecznik MON w sumie spędził za kratami 5 miesięcy. Wyszedł w ubiegłym tygodniu po wpłaceniu 100 tys. złotych poręczenia majątkowego.
Zobacz także: Sprawa Bartłomieja M. Szef KPRM: sytuacja niewygodna dla PiS
Zapytaliśmy byłego wiceministra sprawiedliwości, obecnego europosła PiS Patryka Jakiego o prośbę ze strony dyrektora Radia Maryja. Polityk początkowo zasłonił się niepamięcią.
Wiele osób pytało
– Nie przypominam sobie takiej rozmowy, ale wielu dziennikarzy i ludzi pytało o to, czy jest tam bezpieczny, jakie warunki, czy nic mu się nie stanie etc. Zawsze odpowiadałem, że każdy, czyli on też, będzie traktowany zgodnie z przepisami – mówi Wirtualnej Polsce Patryk Jaki, który jako wiceminister nadzorował Służbę Więzienną.
- Pytałem też Służby Więziennej wielokrotnie: czy jest bezpieczny, czy jest traktowany zgodnie z przepisami. Zawsze otrzymywałem informację, że tak – dodaje Patryk Jaki.
Z kolei pełnomocnik Bartłomieja Misiewicza mec. Luka Szaranowicz mówi nam, że nie słyszał o takiej interwencji. – Nic nie wiem na ten temat. Na pewno z naszej strony nie było takich próśb ani wniosków – mówi WP mec. Szaranowicz.
Usłyszał dwa zarzuty
Według śledczych, były rzecznik MON wraz z byłym posłem PiS Mariuszem Antonim K. miał "powoływać się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i pośredniczyć w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł".
Misiewicz usłyszał też zarzut przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego i działania na szkodę spółki Polska Grupa Zbrojeniowa. Razem z byłą pracownicą resortu obrony narodowej Agnieszką M. miał doprowadzić do wyrządzenia spółce szkody w wysokości 491 964 zł.
Były rzecznik MON tuż po opuszczeniu aresztu zamieścił w mediach społecznościowych wpis: "Bardzo dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i modlitwy!!! Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem! :) Ps. Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M...;)".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl