Ogromne serce dla uchodźców. Pojechali we czterech na granicę z Ukrainą

Niewiele trzeba, by stać się wybawcą. Wystarczy bezinteresownie zmienić na chwilę swój plan dnia, a można odmienić czyjeś życie. A każdy taki gest, uczyniony w kierunku potrzebujących pomocy w ucieczce przed niebezpieczeństwem, to kolejna wygrana mała wojna z Władimirem Putinem. Na tej wojnie ofiarą może być każdy.

Uchodźcy z UkrainyZ zagrożonych rosyjskimi bombami ukraińskich miast uciekają wszyscy, którzy mogą się stamtąd wydostać i nie czują się w obowiązku bronić kraju. Także i obcokrajowcy, którzy do tej pory czuli się tam bezpiecznie
Barbara Kwiatkowska

"Jak Mechanik, Podróżnik, Inżynier i Informatyk wyruszyli z pomocą pod ukraińską granicę" - taki tytuł ma relacja Michała z wyprawy, podczas której nie padło zbyt wiele słów, ale stała się rzecz wielka. Rodzina, uciekająca przed koszmarem wojny, znalazła bezpieczne schronienie.

Michał z Wirtualnej Polski, znany jest w naszej redakcji z tego, że pomaganie ma we krwi. Namawiać go nie trzeba zbyt długo - to człowiek czynu, który zorganizował już wiele akcji charytatywnych, zbiórek, społecznych zdarzeń. Zawsze myśli o innych. Nic więc dziwnego, że na hasło o organizacji spontanicznej grupy pomocowej, która uda się na granicę po potrzebujących transportu ludzi, zareagował natychmiast. Opowieść o tej akcji Michał zamieścił na Facebooku, ale relację przekazał również nam.

- Informację o pilnym poszukiwaniu wolontariuszy z samochodem, gotowych na podróż do granicy, znalazłem na Facebooku. Chodziło o przewiezienie matek z dziećmi z przejścia granicznego w Budomierzu do Warszawy i okolic. Byłem akurat na siłowni, bo udało mi się uśpić moje dzieci i miałem chwilę wolnego czasu. No więc skończyłem ćwiczenia i choć sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, nastawiłem się na taką wyprawę - opowiada.

Ekipa szybko się sformowała. - Mariusza znam już kilka lat, Michała i Kubę poznaliśmy z Mariuszem dopiero w sobotę. Nie stało to na przeszkodzie, aby dopiero co poznani ludzie działali wspólnie i zapewnili bezpieczny transport dla uchodźców do Warszawy - relacjonuje.

Polska przechodzi wielki sprawdzian. Zdajemy celująco

Budomierz w końcu zmienił się w Korczową. Okazało się, że tam również są potrzebujący. Trzeba było jeszcze zabrać transport z rzeczowej pomocą.

Ekspedycja miała wprawdzie w swoim głównym założeniu być akcją ratunkową dla jednej konkretnej osoby. Ale dla ratowników oczywiste było, że konwój pomocowy nie wróci na pusto, a misja nie skończy się na dostarczeniu zaopatrzenia czekającym na zatłoczonych przejściach uciekinierom.

Z ostatnią paczką do załadowanego samochodu Michała dobiegła w ostatniej chwili sąsiadka. Ekipa ratownicza w realu poznała się dopiero na pierwszym postoju. I kierowcom przyszło się zmierzyć z symptomami wojny, które odczuć można już i na polskiej stronie w postaci deficytów.

- Na odcinku około 200 kilometrów do granicy w Korczowej brak benzyny - szybko konstatują podróżnicy. - Jeżeli było jakieś paliwo, to tylko diesel i LPG. Byliśmy ciekawi, co będzie dalej. Próbowaliśmy ustalić to w sieci, a do tego czasu jechać oszczędniej. Wreszcie znaleźliśmy stację, na której jest benzyna. Tyle tylko, że nie leciała z dystrybutora.

Okazało się, że to efekt reglamentacji. Tego słowa i tej przykrej sytuacji, kiedy jednorazowo można dostać tylko odgórnie wyznaczoną ilość potrzebnego towaru, dawno już nie znamy w Polsce.

- Wie pan, że maksymalnie 24 litry za 150 zł - lojalnie ostrzega Michała sprzedawca. A jak odjadę, zrobię kółko i wrócę - pyta Michał. - To niech pan zrobi 2 kółka i zobaczymy - taka rozmowa odbyła się przy ladzie na stacji.

Wyprawa na pomoc

- Na stacji słyszymy w radiu komunikat o działaniach wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy. Młody chłopak krzyczy w stronę głośnika kilka niecenzuralnych słów pod adresem Putina oraz Rosji i pyta dokąd jedziemy. Gdy dowiaduje się, że zabrać z granicy matki z dziećmi, mówi nam, że zawiózł żonę i córkę, a sam wraca na wojnę, tak jak wszyscy jego koledzy, którzy do tej pory pracowali w Polsce.

Ekipa następnego poranka przekazuje cały swój ładunek wolontariuszom w II Liceum Ogólnokształcącym w Przemyślu. Sala gimnastyczna jest pełna, a nadjeżdżają kolejne samochody.

Polacy ruszyli na pomoc Ukrainie. Rosjanka też chce

Przy granicy do zespołu dołącza Elena, Rosjanka, która chce swoimi czynami choć trochę ratować wiarę w jej rodaków. - Chciała pomagać, ale jednocześnie bała się, że wszyscy będą mieli jej za złe narodowość, że spadną na nią pretensje. To straszny efekt tej wojny - mówi Michał.

Wreszcie ratownicy docierają na miejsce. - Parking pełen samochodów osobowych, busów i kilka autokarów - wszystkie poobklejane planszami w wielu językach. Wokoło pełno ludzi oferujących darmowy przejazd do przeróżnych miast na terenie całej Polski, a nawet i Czech. Ale niewiele kobiet reaguje entuzjazmem - opowiada.

To, jak się okazuje, efekt ostrzeżeń o niebezpiecznych sytuacjach. Internetu ostrzega przed niefrasobliwym wsiadaniem do nieznanych samochodów, prowadzonych przez mężczyzn. Ponoć zdarzały się potworne incydenty - gwałty i próby porwań kobiet, ale może to tylko plotka.

W końcu drużyna się rozdziela. Mariusz z Eleną czekają na informację od osoby, po którą przyjechali, a która czekała już od wielu godzin w autokarze po ukraińskiej stronie. Przedostanie się dopiero wtedy, gdy obaj Michałowie dojadą już do Warszawy.

Podróż z granicy

Przywiozą do stolicy sympatyczną gromadkę ciemnoskórych kobiet z dziećmi. Uciekły przed wojną, która - jak mówi Michał, paradoksalnie przyniosła im trochę szczęścia i zapewniła legalny wjazd do Unii Europejskiej. Schronienie w Ukrainie udało im się znaleźć niedawno. Teraz tam, gdzie rodzina znalazła tymczasowy dom, znów dopadły ją problemy - zamiast stabilnego życia kolejna ucieczka.

- Przewieźliśmy siedemnaście osób - pań w widocznej ciąży i z dziećmi potwornie wymęczeni. Wiele przeszli, zanim wsiedli ze mną do auta. Nie pogadaliśmy po drodze zbyt wiele. Nie wiem więc o nich za dużo, skąd pochodzą i jakie przejścia mają za sobą. Wiem tylko, że są bezpieczne. Mogą zacząć życie na nowo - mówi Michał.

Rosjanie nie przewidzieli heroicznej postawy Ukraińców. Gen. Różański: determinacja broniących wręcz niespotykana

Źródło artykułu: WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Akcja WOPR we Wrocławiu. Podejrzana substancja na Odrze
Akcja WOPR we Wrocławiu. Podejrzana substancja na Odrze
Dwa dni w szczelinie na 16 cm. Dramatyczna akcja ratunkowa w Czechach
Dwa dni w szczelinie na 16 cm. Dramatyczna akcja ratunkowa w Czechach
Ukraiński wywiad zaskakuje Moskwę. "Odpowiedzialność jest nieunikniona”
Ukraiński wywiad zaskakuje Moskwę. "Odpowiedzialność jest nieunikniona”
Mówi o "umizgach" PO do Konfederacji. "My to wiemy"
Mówi o "umizgach" PO do Konfederacji. "My to wiemy"
Strzelanina w Jerozolimie. Zabici i wielu rannych
Strzelanina w Jerozolimie. Zabici i wielu rannych
Od lat jeździł bolidem po autostradzie. W końcu został zatrzymany
Od lat jeździł bolidem po autostradzie. W końcu został zatrzymany
Prezydent zawetował ustawę ws. ochrony Ukraińców. Dworczyk: Nie dziwi mnie to
Prezydent zawetował ustawę ws. ochrony Ukraińców. Dworczyk: Nie dziwi mnie to
Bielan o żonie wicepremiera. Ostre słowa ws. Applebaum i Sikorskiego
Bielan o żonie wicepremiera. Ostre słowa ws. Applebaum i Sikorskiego
Kontrowersyjny plan Egiptu.  Budują kurort na Górze Synaj
Kontrowersyjny plan Egiptu. Budują kurort na Górze Synaj
Białorusin zatrzymany w luksusowym apartamentowcu. Ścigany od miesięcy
Białorusin zatrzymany w luksusowym apartamentowcu. Ścigany od miesięcy
Szczątki drona na terenie Polski. Są nieoficjalne informacje
Szczątki drona na terenie Polski. Są nieoficjalne informacje
Szczątki obiektu latającego przy granicy. Nowe informacje służb
Szczątki obiektu latającego przy granicy. Nowe informacje służb