ŚwiatOfensywa Iraku na Mosul. To będzie Stalingrad dżihadu?

Ofensywa Iraku na Mosul. To będzie Stalingrad dżihadu?

• Ruszyła ofensywa na Mosul - największe miasto pod kontrolą ISIS
• Przed wojskami koalicji ogromne problemy polityczne i strategiczne
• Dżihadyści mają wszelkie atuty, by uczynić z Mosulu swój Stalingrad - twierdzi ekspert
• Koalicja planuje też atak na Rakkę - stolicę ISIS

Ofensywa Iraku na Mosul. To będzie Stalingrad dżihadu?
Źródło zdjęć: © Wikipedia
Oskar Górzyński

Kiedy 6 czerwca 2014 roku bojownicy Państwa Islamskiego zaatakowali siły rządowe w Mosulu - drugim największym mieście Iraku - bitwa zakończyła się dla Bagdadu jedną z najbardziej hańbiących klęsk w historii. Nie więcej niż tysiąc dżihadystów zdołał wypędzić z tej ponad dwumilionowej metropolii 30 tysięcy żołnierzy Irackich Sił Bezpieczeństwa. Dwa lata później, po miesiącach trudnej kampanii i po wyzwoleniu większości ważnych ośrodków miejskich (w tym Ramadi, Bajdżi, Tikrit i Hit), Irak staje przed szansą na pomszczenie tej hańby. Na początku kwietnia ruszyła powolna, mozolna ofensywa odbicia Mosulu z rąk ISIS.

Mosul to zdecydowanie największe miasto będące pod kontrolą Daesz i - jako że w mieście nadal pozostaje ponad 700 tysięcy mieszkańców - jeden z filarów, na których organizacja opiera swoje finanse. Wypędzenie fundamentalistów będzie więc nie tylko wielkim zwycięstwem psychologicznym i moralnym, ale i ogromnym ciosem w fundamenty ISIS.

Zadanie przed siłami potencjalnych wyzwolicieli nie jest jednak łatwe, a sukces wcale nie gwarantowany. Wystarczy wspomnieć, że odbicie Ramadi, stolicy prowincji Anbar, zajęło irackiemu wojsku i sprzymierzonym bojówkom ponad pół roku i zostało okupione wielkim kosztem dla samego miasta: szacuje się, że zniszczone zostało nawet 80 procent wszystkich budynków. Tymczasem wyzwolenie Mosulu będzie znacznie trudniejsze, zarówno ze względów militarnych, jak i politycznych.

Po pierwsze, Mosul jest ponad trzykrotnie większy, a jego topografia - szczególnie centrum miasta z jego wąskimi uliczkami - stanowi ogromne wyzwanie dla atakujących. Co więcej, gęstość zaludnienia praktycznie uniemożliwi ataki z powietrza amerykańskiego lotnictwa, co było jednym z kluczy do sukcesu w Ramadi. Jakby tego było mało, jest to zdecydowanie najlepiej ufortyfikowany punkt tzw. Państwa Islamskiego, broniony przez ok. 10 tysięcy bojowników.

Optymistą co do perspektyw ofensywy nie jest Tomasz Otłowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i Bliskiego Wschodu.

- ISIS ma wszelkie możliwości i atuty w ręku, aby zamienić Mosul w swój “Stalingrad”. Bo dla kalifatu to także jest PR-owe i propagandowe "być albo nie być". Poza tym, nie za bardzo wierzę w stan przygotowań sił irackich i nie wierzę, że są już one w stanie samodzielnie podjąć się tak skomplikowanej i trudnej operacji militarnej - mówi analityk. - Mam poza tym wrażenie, że cała ta operacja mosulska to typowa “ucieczka do przodu” rządu w Bagdadzie, który zaczyna mieć poważne problemy polityczne z własnym zapleczem, a także z rozpasaniem szyickich bojówek, rosnącymi wpływami irańskimi i narastającą emancypacją Kurdów - dodaje.

Obraz
© (fot. WP/autor łącznie)

Kto wyzwoli Mosul

Polityka i kwestie społeczno-etniczne będą miały ogromne znaczenie dla powodzenia ofensywy. W odróżnieniu od wyzwalanych wcześniej miast, mieszkańcy Mosulu tworzą wieloetniczną mozaikę, w której jednak dominującą rolę odgrywają sunniccy Arabowie, wśród których poparcie dla dżihadystów jest znacznie większe niż w innych regionach Iraku.

To oznacza, że równie ważną kwestią, jak to, czy uda się wyzwolić Mosul, jest to, kto będzie go wyzwalał. W praktyce wyklucza to udział w operacjach sprzymierzonych z Bagdadem szyickich bojówek, wykazujących się znacznie większą skutecznością (ale też i brutalnością) niż irackie wojsko. Głównym partnerem armii Bagdadu będą kurdyjscy Peszmergowie, co wiąże się z dodatkowymi problemami. Iraccy Kurdowie co prawda wielokrotnie udowadniali swoją waleczność na polu bitwy z ISIS, ale ich relacje z siłami rządowymi są napięte i naznaczone przez wzajemną nieufność. Współpracę koordynują Amerykanie, którzy ponadto kierują działaniami chwiejnej koalicji jeśli chodzi o wskazywanie ognia artylerii, wsparcia lotniczego czy wywiadu. Ale to, czy uda im się pogodzić zwaśnione strony, jest otwartą kwestią.

Ale to nie koniec potencjalnych komplikacji. Bo w grę wchodzi też trzeci ważny gracz, który również odgrywa istotną, choć dwuznaczną rolę w regionie: Turcja. W miejscowości Baszika pod Mosulem znajduje się turecka baza, w której szkolone są sunnickie i kurdyjskie bojówki, mające również wziąć udział w wyzwoleniu Mosulu. Spekuluje się, że w operacjach mogą wziąć udział też przebywający w Baszice tureccy żołnierze

- Celem tureckiej obecności pod Mosulem jest zwiększenie jej wpływów w kraju, utwierdzenie tureckiego przyczółku dla operacji wojskowych - zarówno przeciw ISIS, jak i PKK - i zapewnienie jej roli w decyzjach nad przyszłością regionu - mówi WP Can Kasapoglu, analityk Centrum Studiów nad Ekonomią i Sprawami Zagranicznymi (EDAM) w Stambule. Tu jednak pojawia się problem, bo interesy Ankary: zabezpieczenie pobliskich złóż ropy i gazu oraz zapewnienie sobie na stałe wpływu na północny Irak - stoją w sprzeczności z interesami rządu w Bagdadzie, a stosunki między dwoma rządami są napięte.

Zwiastunem trudności, jakie piętrzą się przed siłami wyzwolicielskimi była bitwa pod Kudilą, niewielką wioską kilkadziesiąt kilometrów od Mosulu. Połączone siły irackiej armii, Kurdów i sunnickich bojówek co prawda początkowo wypędziły z miejscowości bojowników ISIS, ale wkrótce potem zostały zmuszone do odwrotu przez kontratakujących dżihadystów. Porażka doprowadziła do rekryminacji i podziałów między poszczególnymi siłami.

Rakka: cel pozorowany?

Mosul nie jest jedynym miastem wziętym na celownik przez siły koalicji anty-ISIS. Jak poinformował w poniedziałek rzecznik międzynarodowej koalicji pułkownik Steve Warren, planowana jest także ofensywa na Rakkę, "stolicę" ISIS. Amerykanie i siły sprzymierzone mają nadzieję na przedłużenie niekorzystnej dla dżihadystów passy: bojówki Państwa Islamskiego mają na swoim koncie serię porażek także w Syrii, gdzie stracili kontrolę nad Palmirą na wschodzie kraju. Na dodatek, ISIS traci nie tylko terytorium oraz źródła przychodów, ale przede wszystkim ludzi. Według amerykańskiej armii za sprawą prowadzonej od ponad roku kampanii bombardowań z powietrza, liczba bojowników ISIS stopniała niemal o połowę. Mimo to, także i próba odbicia Rakki - potencjalnie zabójcza dla kalifatu - stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Problemem jest przede wszystkim brak sił lądowych potrzebnych do przeprowadzenia takiej operacji. Jedyną sprawdzoną formacją są pod tym względem kurdyjskie bojówki YPG. Tymczasem Rakka leży poza terytoriami zamieszkiwanymi przez Kurdów, wobec czego jej wyzwolenie przez YPG może być problematyczne ze względu na potencjalny konflikt z arabską ludnością, zamieszkującą ten region.

- Odczytuję amerykańskie zapowiedzi jako klasyczny element wojny psychologicznej z kalifatem i być może próbę wymuszenia na ISIS pozostawienia części jego sił i środków w ich “stolicy”, tak aby nie przerzucono ich na front iracki - mówi Otłowski. - Być może faktycznie Amerykanie coś nawet zorganizują w tym teatrze działań: wszak pozycje YPG znajdują się tylko kilkadziesiąt km na północ od Rakki - ale nie oczekiwałbym tu żadnej dużej ofensywy, bo po prostu nie ma czym i kim” - dodaje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (84)