Odchody, skarpetki, pralki, dmuchany basenik. Polacy śmiecą na potęgę
Na polskich szlakach turystycznych zalegają tony śmieci. Wachlarz rzeczy, jakie możemy znaleźć na łonie natury, jest bardzo szeroki. Od butelek i puszek, po wyposażenie domu, a nawet dziecięcy basenik, wózek inwalidzki czy ludzkie odchody. Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską zdradzają, co porzucamy w polskich lasach. Zaskakuje nie tylko to, jakie odpady można znaleźć, ale również sposób ich pozostawienia.
W sobotę w największych polskich górach odbył się finał akcji "Czyste Tatry". W zaledwie kilka godzin z tatrzańskich szlaków udało się zabrać blisko 600 kg śmieci pozostawionych tam przez turystów. Najwięcej było plastiku, bo aż 161 kg, szkła (130 kg), papieru (89,5 kg) oraz ponad 20 kilogramów odpadów organicznych.
Maciej Marculanis, prezes koordynującego akcję stowarzyszenia "Czysta Polska" alarmuje w rozmowie z WP, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Jak dodał, oprócz najbardziej typowych śmieci, jakie można spotkać w górach, takich jak puste butelki po napojach czy niedopałki papierosów, wolontariusze znaleźli też rzeczy, których obecność na górskim szlaku może zastanawiać.
- Znaleźliśmy na przykład basenik dziecięcy. Ktoś prawdopodobnie zabrał go ze sobą na szlak, napełnił go wodą ze strumyka, posiedział w nim, a potem stwierdził, że już ten basenik nie jest mu do niczego niepotrzebny i go pozostawił - powiedział Marculanis. Podkreślił, że znalezisko znajdowało się na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN), w obszarze podlegającym ścisłej ochronie.
Zobacz też: Bąk kontra trzmiel. Przestawiamy różnice między owadami
Dodał, że w minionych edycjach akcji zdarzało się znosić z gór wózek inwalidzki czy zużytą pralkę. Świadczyłoby to o tym, że tatrzańskie szlaki zaśmiecają nie tylko turyści, ale też miejscowi.
Nietypowych znalezisk jest jednak więcej. - Bywa, że do lasów trafiają stare telewizory, martwe zwierzęta czy zepsute sery, jak ostatnio miało to miejsce w Nadleśnictwie Ustrzyki Dolne - powiedział WP Edward Marszałek z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Rzeczywiście pod koniec lipca bieszczadzcy leśnicy informowali o odnalezieniu w lesie kilkunastu kilogramów oscypków.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Fekalia, wódka i zabawa w chowanego
Wróćmy jednak w Tatry. Tomasz Zając z TPN mówi WP, że zdarzało mu się znajdować na szlakach buty czy skarpetki. Trafił też na odchody, które wcale nie należały do dzikich zwierząt. - To jest taki "śmieć", który trudniej jest usunąć, ale też zaskakujące jest to, że turysta potrafi na środku szlaku załatwić swoją potrzebę. To świadczy o poziomie niektórych z nich - powiedział Zając.
Jak dodał, "najgorsi turyści" to ci, którzy chowają swoje śmieci pod korzeniami czy za drzewami, próbując w ten sposób "ukryć swoje grzechy".
Na ten problem w rozmowie z WP zwróciła również uwagę Agnieszka Veljković z WWF Polska. - Leśnicy w rejonie Morskiego Oka znajdowali pod kamieniami pełne pampersy. Ja na szlaku na Rysy znalazłam z kolei wciśniętą pod kamień pustą, litrową butelkę po wódce i pełno puszek po piwie. Ludzie trochę jakby się wstydzą tego, że śmiecą, ale mimo to dalej to robią - powiedziała.
Każdy śmieć to mała katastrofa ekologiczna
Edward Marszałek RDLP w Krośnie podkreśla, że bez względu na rodzaj pozostawionych odpadów, zawsze mają one katastrofalny wpływ na środowisko.
- Rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że otwarta butelka z resztką soku to śmiertelna pułapka dla wielu małych organizmów. Mrówki czy owady wchodząc do niej, topią się tam. Z kolei pozostawiona puszka od konserw może być pułapką dla małego borsuka - powiedział.
Nawet małe niedopałki papierosów mogą nieść za sobą znacznie większe negatywne skutki.
- W niedopałku jest nikotyna. To substancja, która w przyrodzie działa odstraszająco na owady. Jeśli spadnie deszcz, ta nikotyna rozleje się po glebie. Wówczas duża część tej gleby jest zanieczyszczona i przez to owady nie podlatują do rosnących w niej roślin i ich nie zapylają - tłumaczył Tomasz Zając z TNP.
Z kolei Agnieszka Veljković z WWF Polska zwraca uwagę, że woda, którą zbieramy ze sobą na szlak, jest znacznie cięższa niż butelka, która zostaje po jej wypiciu.
- Idąc w góry, zaśmiecamy swój dom. To, że wyrzuci się papierek po batoniku, nie sprawi, że będziemy mieć lżejszy plecak. W ten sposób wykonuje się tylko złą robotę nie tylko dla samego siebie, ale też dla środowiska. Czy zatem takie śmiecenie jest warte tego, żeby za chwilę nie mieć dokąd pójść? – pyta.
Nadzieja jest w młodych
Maciej Marculanis ze stowarzyszenia "Czysta Polska" twierdzi, że choć dorosłe osoby ciężko jest nakłonić do zmiany złych nawyków, to przykład tym razem idzie z dołu, od dzieci, które bywają bardziej świadome ekologicznie niż dorośli. - Często ci młodzi ludzie potrafią przekonać starszych. Nie rodzic daje przykład dzieciom, tylko dzieci dają przykład rodzicom - podkreśla.
Przypomina, że najgłośniejszy w ostatnich latach ruch na rzecz przeciwdziałania dewastowaniu środowiska, czyli głośne strajki klimatyczne, były inicjowane właśnie przez młodych ludzi.
Jeśli jednak kogoś nie przekonują zagrożenia płynące z zanieczyszczonej przyrody, to może przemówią pieniądze. Według Edwarda Marszałka z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie wywożenie i utylizacja śmieci znalezionych na łonie natury kosztuje rocznie Lasy Państwowe nawet 20 mln złotych.
Zobacz też: