Ma ambicje prezydenckie
Jak piszą w książce "Zbigniew Ziobro. Historia prawdziwa" Andrzej Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz, w 2005 r. po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych Ziobro miał zostać premierem. Jarosław Kaczyński rozpatrywał trzy kandydatury: jego, Ludwika Dorna i Kazimierza Marcinkiewicza. Do Ziobry był ponoć najbardziej przekonany, gdyż uważał, że młody polityk jest do niego podobny.
Dorn nie nadawał się, ponieważ miał kłopoty osobiste - właśnie zostawił żonę i dzieci dla młodej kobiety. Słabością Marcinkiewicza było zaś to, że w polityce wciąż czasem poruszał się jak uczniak.
Ziobrę pogrążył jednak internetowy sondaż, z którego wynikało, że w rankingu popularności plasował się tuż za Jarosławem. Prezes PiS zdecydował się wybrać Marcinkiewicza.
Wielką popularność Ziobro zdobył jako minister sprawiedliwości w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, a później Jarosława Kaczyńskiego. Zasłynął spektakularnymi konferencjami prasowymi, podczas których chętnie sięgał po różnego rodzaju gadżety, np. dyktafon, czyli "gwóźdź do politycznej trumny Andrzeja Leppera".
Najsłynniejszą z nich była ta z 14 lutego 2007 r., podczas której wraz z szefem CBA Mariuszem Kamińskim przedstawił okoliczności zatrzymania szefa Kliniki Kardiochirurgii Szpitala MSWiA dr Mirosława G. W ten sposób kreował swój wizerunek jako nieustraszonego szeryfa walczącego z przestępczością i korupcją.
W wyborach parlamentarnych z 2007 r. ponownie kandydował na posła w okręgu krakowskim, jednak w 2009 r. zdecydował się na karierę w europarlamencie.
Mówi się jednak przede wszystkim o tym, że Ziobro ma ambicje prezydenckie. On sam z uporem deklaruje, że nie ma takich planów. Jak ujawnił Paweł Poncyljusz w rozmowie z "Newsweekiem" Ziobro chciał kandydować na prezydenta zamiast Jarosława Kaczyńskiego.
W spotkaniu brał udział sam Ziobro, a także m.in. Jacek Kurski i Adam Hofman. Dominowało przekonanie, że Jarosław jest po katastrofie smoleńskiej w złym stanie psychicznym i kandydatem powinien zostać właśnie Zbyszek. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej Codziennie" informacje te potwierdził Jarosław Kaczyński. Mówił, że była to inicjatywa Jacka Kurskiego.