Ochłodzenie w stosunkach z Ukrainą. Polacy podają powód

To Stany Zjednoczone przekazują Ukraińcom najwięcej broni oraz pieniędzy na prowadzenie wojny obronnej z Rosją. Ale to Polska wydawała się największym sojusznikiem Ukrainy w znaczeniu politycznym. Przynajmniej do niedawna, aż nie wybuchło zamieszanie związane z kryzysem zbożowym.

- Stopniowo pozbywamy się emocji wokół tematu zboża, praca z sąsiadami musi stać się konstruktywna - oświadczył w poniedziałek Wołodymyr Zełenski. Ale zaraz dodał: - Jestem wdzięczny tym naszym partnerom, którzy nie dopuścili do złamania zasad handlowych UE i umowy stowarzyszeniowej. Tak samo konstruktywnej wspólnej pracy, jak z Bułgarią i Rumunią, oczekujemy od naszych innych krajów sąsiedzkich.

Polska będzie bardziej konstruktywna, tak jakby sobie życzył tego prezydent Ukrainy? Jak na razie z rządu płyną przede wszystkim głosy o potrzebie ochrony polskiego rolnictwa przed zalewem ukraińskim zbożem. A o tym, że słowa Zełenskiego wobec Polski na forum ONZ były przesadą, mówią nie tylko politycy rządu, ale i opozycji.

Czy kryzys wokół zboża wpłynął na stosunki pomiędzy Polską a Ukrainą? - takie pytanie usłyszeli uczestnicy badania przeprowadzonego przez pracownię United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski. Aż 66,1 proc. ankietowanych odpowiedziało twierdząco. Tylko 17,7 proc. badanych uważa, że kryzys zbożowy nie pogorszył polsko-ukraińskich stosunków. Zdania na ten temat nie ma 6,2 proc. osób.

Co ciekawe, 10 proc. badanych w ogóle nie słyszało o konflikcie między Polską a Ukrainą, związanym z importem ukraińskiego zboża. Niemal co piąty wyborca Zjednoczonej prawicy (19 proc.) twierdzi właśnie, że nie zna sprawy. 52 proc. osób popierających PiS oraz ich koalicjantów uważa, że kryzys miał wpływ na pogorszenie naszych stosunków z sąsiadem. Odmiennego zdania jest 23 proc. badanych.

Najbardziej stanowczo o sprawie wypowiadają się wyborcy opozycji. Aż 80 proc. osób popierających opozycję widzi wpływ kryzysu zbożowego na pogorszenie relacji obu krajów. Tylko 14 proc. nie widzi związku.

Wszystko zaczęło się od decyzji Komisji Europejskiej, która zniosła 15 września zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji. Następnego dnia weszło w życie polskie rozporządzenie w sprawie zakazu przywozu ukraińskich produktów rolnych. Decyzję o jednostronnym przedłużeniu ograniczeń importowych podjęły również Węgry i Słowacja.

19 września podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku Wołodymyr Zełenski stwierdził, że "niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem". - Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora - powiedział wówczas prezydent Ukrainy.

Dwa dni później prezydent Polski Andrzej Duda zauważył, że Zełenski nie wymienił Polski, ale "sugestia była i wszyscy ją zrozumieliśmy". - Przykro mi się zrobiło w tym momencie, bo uważałem, że to jest takie niesprawiedliwe, co mówi - powiedział Duda.

Jeszcze mocniej zabrzmiały słowa Mateusza Morawieckiego, który w ubiegłym tygodniu stwierdził, że Polska już nie przekazuje uzbrojenia Ukrainie. A w poniedziałek po raz kolejny zwracał się do Wołodymyra Zełenskiego. - Panie prezydencie, niech pan nie waży się obrażać Polaków. Polacy to dumny naród, wiedzą, kiedy należy pomagać sąsiadom, i pomagamy sąsiadom przeciw tej bestialskiej napaści ruskiej. Ale będziemy zawsze bronić naszego interesu i naszego dobrego imienia - powiedział Morawiecki.

Badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski przeprowadzono metodą CAWI w dniach 22-24 września 2023 roku.

Czytaj także:

"Prezydent jest rozgoryczony". Rośnie napięcie na linii Warszawa - Kijów

"Dokonali zalania Polski". Prezydent zdecydowanie o decyzji rządu

Źródło: WP, PAP