Zaskoczenie na konwencji partii Ziobry. Politolog nie ma wątpliwości
- Ta konwencja ma być prostym przekazem, że jeżeli Ziobryści nie dostaną gwarancji przeżycia, to ze swoimi hasłami wystartują w wyborach. Wtedy co prawda dostaną 1-2 procent, ale to może sprawić, że PiS będzie tworzyć opozycję - mówi WP politolog Rafał Chwedoruk.
W środę 3 maja odbyła się konwencja, na której Solidarna Polska oficjalnie zmieniła nazwę na Suwerenna Polska. O tym, że partia Ziobry to zrobi, informowaliśmy w WP jako pierwsi.
Na kongresie Ziobrystów w hali Expo XXI w Warszawie pojawiło się niemal 2000 działaczy. To rekordowa frekwencja, która zaskoczyła nawet samych organizatorów. Relacje z wydarzenia i relacje polityków znajdziecie TUTAJ.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kpiny z przemiany partii Ziobry. "Panowie, więcej odwagi"
Wydarzenie zaczęło się z opóźnieniem i co ciekawe nie było w całości transmitowane przez telewizje - nawet rządową TVP. Widzowie oglądający kanały informacyjne mogli zobaczyć jedynie wystąpienie Zbigniewa Ziobry.
Przez ponad dwie godziny politycy partii mówili o tym, że suwerenność Polski ma być rzekomo zagrożona. Każdy z przemawiających podkreślał, że Unia Europejska chce nam narzucić standardy życia. Była mowa o ideologiach, które zagrażają rodzinie, o tym, że UE chce przekształcić lasy w rezerwaty, czy zakazać jazdy samochodami spalinowymi. Podczas konwencji usłyszeliśmy też, że zagrożona jest wiara oraz Kościół, a także, że słowo "matka" zastępowane jest określeniem "kobieta rodząca dzieci".
- To ostatni moment na obronę RP, by powiedzieć twarde "nie" tym, którzy zmierzają do odebrania nam suwerenności, a co za tym idzie niepodległości - grzmiał Ziobro i mówił, że w Niemczech powstał plan zbudowania UE z jedną walutą, wspólnymi podatkami i jedną armią. - Byłoby to państwo z jednym systemem azylowym. Imigranci mogliby zostać swobodnie rozlokowani do polskich miast i miasteczek - podkreślał.
- Komisja Europejska nałożyła więcej sankcji na Polskę niż na Rosję. Nasze bezpieczeństwo nie jest w rękach Unii Europejskiej, tylko NATO i Stanów Zjednoczonych - przekonywał z kolei Patryk Jaki.
"Próbują być bardziej radykalni"
O ocenę tych słów i całej konwencji poprosiliśmy politologa z Uniwersytetu Warszawskiego. - Solidarna Polska powstała dekadę temu jako alter ego PiS bez Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy pomysł zakończył się fiaskiem i doszło do reintegracji, formacja szukała nowych płaszczyzn. Z PiSu bis stała się prawym skrzydłem prawicy - przypomniał Rafał Chwedoruk.
Jak dodał, "wszystko sprowadziło się do krytyki Niemiec, a przekaz był taki, że Polska może opierać się na Stanach Zjednoczonych. Z kolei główny nurt integracji europejskiej traktujemy jako wątpliwy".
- Sytuacja jest ciekawa, bo satelickie ugrupowanie próbuje być bardziej radykalną częścią formacji i chce utrzymywać ortodoksję ideową. Gdyby Solidarna Polska szykowała się do bycia podmiotowym ugrupowaniem, to Unia Europejska byłaby idealnym tematem, bo to tworzyłoby pewne mosty z Konfederacją, a także trafiałoby w widoczne frustracje części elektoratu Prawa i Sprawiedliwości - ocenił rozmówca WP.
PiS bez Ziobry może być w opozycji
Chwedoruk zauważył, że konwencja miała pokazać Prawu i Sprawiedliwości, że bez "Ziobrystów" mogą przegrać najbliższe wybory.
- Ta konwencja ma być prostym przekazem, że jeżeli nie dostaną gwarancji przeżycia, to ze swoimi hasłami wystartują w wyborach. Wtedy co prawda dostaną 1-2 procent, ale to może sprawić, że PiS będzie tworzyć opozycję. Los Solidarnej Polski będzie zależał od PiS, jeżeli ten będzie miał możliwość utrzymania władzy. Bo jeżeli ich sondaże pokażą coś innego, to czarny scenariusz dla tej formacji może się ziścić - powiedział.
I dodał, że "to wszystko jest próbą umocnienia się w tej części elektoratu, która jest silnie związana z prawicą w wymiarze ideowym."
- Warto pamiętać, że politycy Ziobry będą musieli walczyć o miejsca z członkami Prawa i Sprawiedliwości. Solidarna Polska będzie chciała wzmocnić przekaz tam, gdzie rządzący muszą zachować ostrożność. Ponadto próbują ustawić się na biegunie względem postaci Mateusza Morawieckiego, który nawet w samym PiS nie jest kandydatem na następcę Jarosława Kaczyńskiego - podsumował.
Czytaj też: