Obywatel Mirosław J. Dziennikarz usłyszał prokuratorskie zarzuty, bo zadawał pytania

Mirosław Jamro z "Kroniki Beskidzkiej" i portalu bielsko.biala.pl pytał na tyle skutecznie, że policjanci udzielali mu zbyt wyczerpujących informacji. Tak uznała prokuratura w Sosnowcu i postawiła dziennikarzowi zarzuty podżegania do ujawnienia tajemnicy – informuje "Kronika Beskidzka".

Mirosław Jamro to wieloletni dziennikarz interwencyjnyMirosław Jamro to wieloletni dziennikarz interwencyjny
Źródło zdjęć: © mat. prasowe | mat. prasowe
Patryk Słowik

Redakcyjni koledzy Mirosława Jamry w najnowszym wydaniu pisma piszą wprost: "tak szokującej sprawy przeciw mediom jeszcze w Polsce nie było". Absurdem ich zdaniem jest to, że dziennikarz jest ścigany za zadawanie pytań.

- Mam nadzieję, że to jedynie nierozgarnięcie sosnowieckiej prokuratury, a nie wytyczne z góry - mówi WP Andrzej Andrysiak, prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych.

- Jeśli mam być szczery, to ciężko komentować ten absurd. Jako mój komentarz do sprawy najlepiej by pasowało: "hahahaha". Tylko podejrzanemu dziennikarzowi zapewne nie jest do śmiechu - komentuje prof. Mariusz Bidziński, wspólnik w kancelarii Chmaj i Partnerzy.

Zawsze na miejscu

Mirosław Jamro to - jak wskazują jego koledzy z "Kroniki Beskidzkiej" - dziennikarz-instytucja. Przez wiele lat prowadził autorską rubrykę "Na sygnale", w której opisywał zdarzenia z udziałem służb mundurowych.

Jeśli w okolicy redakcji doszło do wypadku drogowego - Jamro był na miejscu. Jeśli był pożar, Jamro tam był.

Zbierał informacje, a funkcjonariusze służb go szanowali.

"Miał szerokie kontakty, był znany w branży dziennikarskiej, bardzo szybko zdobywał informacje. Jego numer był dostępny, chociażby w zakładce 'Na sygnale' na stronie bielsko.biala.pl, więc często to mieszkańcy i czytelnicy informowali go o zdarzeniach" - relacjonuje "Kronika Beskidzka".

I podkreśla, że Jamro informacje o przebiegu zdarzeń na miejscu pozyskiwał od uczestników, funkcjonariuszy różnych służb, także policjantów.

"Jego obecność na miejscu wypadku miała związek z pracą w charakterze dziennikarza. Zawsze miał przy sobie legitymację dziennikarza i każdy, kto chciał, mógł go zapytać, kim jest i dlaczego go interesuje dane zdarzenie" - zaznacza pismo.

Dziennikarz-podżegacz

9 czerwca 2022 r. Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu postawiła Mirosławowi Jamrze zarzuty z art. 18 par. 2 kodeksu karnego w związku z art. 231 par. 2 kodeksu karnego i art. 266 par. 2 kodeksu karnego.

Mówiąc po ludzku: śledczy uznali, że dziennikarz podżegał funkcjonariuszy publicznych do zdradzania mu prawnie chronionych informacji. Liczyli przy tym na jakieś korzyści, niekoniecznie majątkowe.

Innymi słowy, Jamro pytał, a jego rozmówcy udzielali odpowiedzi wykraczających poza dopuszczalny zakres informowania o temacie.

"Mirosławowi J. przedstawiono w tej sprawie dwa zarzuty. Dotyczą one podżegania funkcjonariuszy Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej do dokonania przestępstw przekroczenia uprawnień, tj. ujawnienia osobie nieuprawnionej, czyli Mirosławowi J., informacji stanowiących tajemnicę prawnie chronioną, które funkcjonariusze policji uzyskali w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a które to informacje były następnie publikowane na łamach prasy" - przekazał "Kronice Beskidzkiej" rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Waldemar Łubniewski.

Sam Mirosław Jamro na temat zarzutów i śledztwa wypowiadać się nie może. W rozmowie z "Kroniką Beskidzką" podkreślił jedynie, że nigdy nic nie dawał policjantom w zamian za informacje ani prezentów, ani gadżetów, ani zaproszeń. Nie zmuszał ich też do odpowiadania na pytania.

Rzecznik prokuratury w odpowiedzi na nasze pytania wskazał, że nie może informować o wszystkich szczegółach ze względu na to, że część zgromadzonego przez prokuraturę materiału jest niejawna. Zarazem dodał, że jest przekonany o słuszności postawienia zarzutów, przy czym - jak podkreślił - wyroki wydaje sąd.

Wiercenie dziury w brzuchu

- Sytuacja jest kuriozalna, bo ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, w której dziennikarz podżega do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego poprzez udzielenie informacji prawnie chronionej. Ewentualna odpowiedzialność za przekazanie takiej informacji mediom spoczywać powinna wyłącznie na funkcjonariuszach - uważa prof. Mariusz Bidziński.

Tym bardziej, że - jak dodaje prawnik - zadaniem dziennikarza jest "wiercić dziurę w brzuchu" swoim rozmówcom. Czy robi to poprzez zadawanie wnikliwych pytań na miejscu zdarzenia, czy np. po postawieniu butelki alkoholu na stole, przy którym siedzieli funkcjonariusze – to zdaniem Bidzińskiego wtórne.

Istotne – w ocenie profesora - jest to, że informacje, które Mirosław Jamro uzyskiwał, były następnie publikowane w mediach. Jest to więc najlepszy dowód na to, że wykonywał on po prostu swoją pracę.

- Zarzuty dla Mirka Jamro za zbieranie informacji to precedens, jeden z kluczowych dla naszego zawodu. Jeśli można postawić zarzuty dziennikarzowi za pytanie policjantów o okoliczności zdarzeń, to można każdemu dziennikarzowi śledczemu, który przekonuje informatora-funkcjonariusza publicznego, by podzielił się wiedzą - uważa red. Andrzej Andrysiak.

Z kolei Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości, po zaznaczeniu, że nie zna tej konkretnej sprawy, przyznaje, że warto ją wnikliwie wyjaśnić.

- Istotą pracy dziennikarza jest zadawanie pytań i ustalanie przebiegu wydarzeń. Jeśli sytuacja wygląda tak, jak przedstawiono to w "Kronice Beskidzkiej", to sprawa wymaga sprawdzenia zasadności działania prokuratury. Może to zrobić jednostka nadrzędna - wskazuje Kaleta.

Wiceminister podkreśla, że dziennikarz nie jest zobowiązany do sprawdzenia, który z funkcjonariuszy może udzielać informacji i w jakim zakresie.

- Ba, dziennikarz ma prawo pytać o wszelkie kwestie, a zadaniem funkcjonariusza publicznego jest ocena, jakich informacji może on udzielić. W przeciwnym razie doszlibyśmy do absurdu, w którym dziennikarz mógłby usłyszeć zarzuty np. po wysłaniu ogólnikowych pytań do prokuratury tylko z tego względu, że odpowiadający śledczy przekroczyłby swoje kompetencje - zauważa Sebastian Kaleta.

I dodaje, że sprawa ta wygląda niepokojąco, patrząc przez pryzmat prawa do informacji gwarantowanego Konstytucją RP.

- Wierzę, że sosnowiecka prokuratura przedstawi szerzej motywy swojego działania - podsumowuje Kaleta.

Jeżeli prokuratura zdecyduje się skierować akt oskarżenia przeciwko dziennikarzowi, będzie mu groziło do 10 lat pozbawienia wolności.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Błaszczak traci poświadczenie bezpieczeństwa. Oskarża Tuska
Błaszczak traci poświadczenie bezpieczeństwa. Oskarża Tuska
"Mamy dobre relacje". Zapytali Tuska o Hołownię
"Mamy dobre relacje". Zapytali Tuska o Hołownię
"To są wszystko bajki". Kaczyński oburzył się na pytania dziennikarki
"To są wszystko bajki". Kaczyński oburzył się na pytania dziennikarki
Wypadek w Austrii. "To delegacja z urzędu w Małopolsce"
Wypadek w Austrii. "To delegacja z urzędu w Małopolsce"
Kolejne kłopoty Bąkiewicza. Prokuratura zajmie się zbiórką pieniędzy
Kolejne kłopoty Bąkiewicza. Prokuratura zajmie się zbiórką pieniędzy
Nowe doniesienia o tragedii w Austrii. "Wszystkie pojazdy miały polskie rejestracje"
Nowe doniesienia o tragedii w Austrii. "Wszystkie pojazdy miały polskie rejestracje"
Zabójstwo w Barcicach. Nowe okoliczności. Prokuratura ujawnia
Zabójstwo w Barcicach. Nowe okoliczności. Prokuratura ujawnia
Ochrona zdrowia zwierząt. Nowa ustawa przyjęta przez Sejm
Ochrona zdrowia zwierząt. Nowa ustawa przyjęta przez Sejm
Bus dachował na S7. Są ranni. Droga całkowicie zablokowana
Bus dachował na S7. Są ranni. Droga całkowicie zablokowana
Wypadek polskiego autokaru w Austrii. Tragiczne doniesienia
Wypadek polskiego autokaru w Austrii. Tragiczne doniesienia
Szef MON o strategii Trumpa. "Nie może ponieść porażki"
Szef MON o strategii Trumpa. "Nie może ponieść porażki"
Paweł S. małym świadkiem koronnym. "Składa obszerne wyjaśnienia"
Paweł S. małym świadkiem koronnym. "Składa obszerne wyjaśnienia"