Oburzenie w Ukrainie. Gen. Skrzypczak: Nie pakujmy się w te problemy
Ukraińska armia wykrwawia się od maja, dlatego kraj stoi przed koniecznością ogłoszenia nowej fali poboru do wojska. To problem nie mniej ważny niż dostawy sprzętu wojskowego z Zachodu - uważa gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych. W Ukrainie rozpętała się burza wokół nowych zasad poboru do wojska.
05.09.2023 | aktual.: 05.09.2023 07:33
Przez ukraińskie media przechodzi fala publikacji na temat nowych zasad poboru do wojska. Największe media piszą o opublikowanym kilka dni temu rozporządzeniu ministra obrony, które umożliwia pobór do wojska osób z ograniczoną sprawnością fizyczną, wyleczonych z gruźlicy, bezobjawowych nosicieli HIV, a także osób z "łagodnymi, krótkotrwałymi" objawami zaburzeń psychicznych.
Lista chorób dyskwalifikujących z wojska musiała być ograniczona, bo wcześniej przypisanie poborowemu lekkiej choroby było furtką do uniknięcia służby. Ukraińscy politycy próbują też rozliczyć aferę, w której poborowi płacili w centrach rekrutacji od 5 do 15 tys. dolarów łapówki i z lewymi papierami uciekali na Zachód, m.in. do Polski.
Jak opisuje agencja Unian, popularnym sposobem na ucieczkę przed wojskiem było uzyskanie zaświadczenia "prawdopodobnie posiada jedną nerkę". Szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow zapowiedział ujawnienie nazwisk lekarzy oszustów, którzy wystawiali fałszywe orzeczenia o niezdolności do służby wojskowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Media oceniają też, że osoby uchylające się od mobilizacji - w tym również ludzie, którzy wyjechali za granicę - mogą być karane na podstawie przepisów o posługiwaniu się fałszywymi dokumentami. Władze ostrzegają też, że kara grozi również za nielegalne przekroczenie granicy.
Gen. Skrzypczak: Ukraina się wykrwawia, potrzebują nowej mobilizacji
- Jeśli Ukraina ogłasza, że w trakcie jednego dnia ofensywy zabili 500 Rosjan, to sami prawdopodobnie ponieśli stratę 1500 żołnierzy. Nie mówią o tym, ale samą propagandą wojny się nie wygra. Ich armia wykrwawia się od maja. Dlatego stoją przed koniecznością ogłoszenia nowej fali poboru do wojska - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych w Polsce, obecnie analityk wydarzeń na wojnie w Ukrainie.
Jak tłumaczy, Ukraina jako kraj o mniejszych rezerwach ludzkich niż Rosja, posiadająca 12 mln mężczyzn w rocznikach poborowych (18-45 lat) musi mobilizować, kogo się da. Szacuje, że dotąd około miliona mężczyzn przeszło przez ukraiński system wojskowy.
- Rezerwy ludzkie wyczerpały się podczas obrony kraju oraz trwającej ofensywy. Ukraińcy muszą działać, inaczej na wiosnę nie będzie kim wyzwalać kraju. To problem nie mniej ważny niż dostawy sprzętu wojskowego z Zachodu. Na każdy dostarczony czołg muszą wyszkolić kilka załóg, a jednostki piechoty potrzebują wciąż nowych i nowych rekrutów - mówi dalej gen. Waldemar Skrzypczak.
Czy Ukraińcy będą łapani w Polsce i wysłani na front?
W poniedziałek dziennik "Rzeczpospolita" ogłosił, że Polskę i inne państwa UE mogą zalać ukraińskie wnioski o ekstradycje mężczyzn, którzy dzięki łapówkom wyjechali z kraju. Autorzy publikacji przytaczają dane Straży Granicznej, że około 80 tys. ukraińskich mężczyzn w wieku poborowym wjechało do Polski po 24 lutego 2022 r. Niektórzy ukraińscy politycy - np. Dawid Arachamia (rządzącej krajem frakcji Sługa Narodu) - sugerują, że ukraińskie organy ścigania będą domagać się ekstradycji poborowych, którzy nielegalnie opuścili Ukrainę.
Z kolei insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji potwierdził gazecie, że osoby ścigane przez ukraińską prokuraturę mogłyby być zatrzymywane w Polsce. Później, na podstawie decyzji sądu, odsyłane do sąsiedniego kraju.
W Ukrainie temat o uciekinierach przed wojskiem budzi rozgrzewa opinię publiczną od wielu tygodni, jednak w sprawie ich ściągania pojawiają się sprzeczne opinie. Ukraiński serwis "Fakty" zauważa, że na razie nie wprowadzono kar za ucieczkę przed stanem wojennym.
- Powstało kilka projektów ustaw mających na celu wprowadzenie odpowiedzialności za brak powrotu mężczyzn na Ukrainę. Przymuszenie ich do powrotu byłoby w istocie naruszeniem Konstytucji, ale także naruszeniem logiki. Przecież napływ do Ukrainy środków finansowych od pracowników najemnych zaczyna przewyższać wpływy z eksportu - komentował dla ukraińskiego serwisu prawnik Rostislaw Krawec.
- Prawo nie przewiduje także przymusowej mobilizacji w przypadku powrotu mężczyzny, który przed wojną przebywał za granicą - podsumował prawnik.
Pod koniec 2022 roku ukraiński rząd przyjął zarządzenie, które nakazuje placówkom dyplomatycznym prowadzenie ewidencji poborowych, mieszkających w danym kraju. "Przepisy te stanowią, że mężczyźni, którzy osiągnęli wiek poboru do wojska, mają obowiązek zgłosić się do służby wojskowej w placówkach dyplomatycznych" - wyjaśniają ukraińskie media.
W artykułach poradniczych (tych skierowanych do Ukraińców mieszkających w Polsce) podkreślają, że ambasady i konsulaty "nie są na razie uprawnione do wydawania wezwań ukraińskim migrantom". - Jak miałaby wyglądać mobilizacja osób przebywających za granicą, na razie nie wiadomo. Będzie bardzo ciekawie - podsumował Krawec.
Gen. Skrzypczak: nie mieszajmy się do ukraińskich problemów
- Nie wyobrażam sobie, aby polska policja na prośbę władz Ukrainy organizowała w Polsce poszukiwania, wręcz łapanki osób podlegających u nich mobilizacji. To wzbudzałoby ogromne negatywne emocje po obu stronach - komentuje gen. Skrzypczak. Jednocześnie podkreśla, że potencjalne 80 tys. mężczyzn to "znaczące siły", ekwiwalent 12 brygad, których ukraińska armia bardzo potrzebuje".
- Ostrzegam przed tym, aby nasz kraj pakował się w te ukraińskie spory. Jakakolwiek reakcja powinna być poprzedzona uzgodnieniami z wieloma unijnymi państwami, które przyjmowały ukraińskich uchodźców - dodał wojskowy.
Sprawę jasno postawiła europejska komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson. W czerwcu poinformowała, że ukraińskim mężczyznom mieszkającym obecnie w Europie i objętym ochroną nie grozi przymusowa deportacja. - UE nie będzie deportować nikogo wbrew jego woli - oświadczyła.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski