Obowiązkowe szczepienia na COVID-19. Jest w Polsce firma, która to wprowadziła. Oto efekty
- Oczekiwałem od pracowników, że wszyscy się zaszczepią, a osoby, które nie chciałyby tego zrobić, poprosiłem o złożenie wypowiedzeń. Nikt nie zrezygnował, z czego się bardzo cieszę - mówi WP dr Stanisław Mazur z Rzeszowa. W jego firmie - sieci przychodni Medyk - już w styczniu tego roku pojawił się wymóg szczepień.
08.12.2021 20:00
Obowiązkowe szczepienia przeciwko COVID-19, która mają obowiązywać od marca 2022 roku wobec medyków, przedstawicieli służb mundurowych i nauczycieli, wzbudziły już oburzenie części posłów PiS i Konfederacji. Posłanka Anna Maria Siarkowska (PiS) publikuje w mediach społecznościowych płomienne posty o naruszeniu praw obywatelskich.
Tymczasem, jak dowiaduje się WP, są już firmy, które wymagają od pracowników zaszczepienia się przeciwko COVID-19.
- Jeszcze w styczniu wydałem w firmie zarządzenie, które zobowiązało zespół pracowników do zaszczepienia się przeciwko COVID-19. Były trzy alternatywy: przeciwwskazania medyczne do szczepienia, przechorowanie potwierdzone testem na przeciwciała, dobrowolne złożenie wypowiedzenia - mówi dr Stanisław Mazur, prezes firmy Medyk w Rzeszowie, zatrudniającej około tysiąca pracowników.
Obowiązkowe szczepienia. Już to zrobili
Jak tłumaczy lekarz, uznał, że są zawody i branże, w których powinni pracować ludzie wierzący w naukę, a nie w teorie spiskowe. Ponadto brak szczepienia zagrażałby zdrowiu pacjentów medycznej spółki.
- Nie wpłynęło do mnie żadne wypowiedzenie. Zaszczepił się cały personel: lekarze, diagności, kierowcy, sprzątaczki. Sądzę, że ten brak sprzeciwu wynikał z wysiłku, jaki włożyliśmy w edukację pracowników - mówi dalej dr Mazur.
- Różni nawiedzeni ludzie komentują teraz sprawę obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19. Jako lekarz przypomnę, że te osoby w dzieciństwie zostały obowiązkowo zaszczepione przeciwko np.: gruźlicy, polio, krztuścowi i odrze. Dzięki temu pokonaliśmy te choroby, to tyle w sprawie naruszania praw i demokracji - podsumowuje.
Obowiązkowe szczepienia? Cud na Podhalu i wśród kierowców TIR-ów
Po miesiącach uporczywej niechęci do szczepień zdanie zmieniają górale - relacjonuje lokalna "Gazeta Wyborcza". 400-500 osób tygodniowo szczepi się pierwszą dawką w Zakopanem. Według dziennika nowymi pacjentami kieruje nie tylko strach przed IV falą epidemii. Duża ich część to osoby pracujące w Wiedniu, Dortmundzie, Monachium czy w okolicach Amsterdamu. Ostatnio władze Niemiec oraz Austrii zdecydowały o wprowadzeniu lockdownu dla niezaszczepionych.
Ten motyw szczepienia potwierdza w rozmowie z WP pracownik branży transportowej.
- Najbardziej zagorzali antyszczepionkowcy potulnie ustawili się w kolejkę do szczepień w Kórniku w Wielkopolsce. Chodzi kierowców TIR-ów, współpracujących z dużym spedytorem, a jeżdżących np. do Berlina. Niemcy odsyłali ich bez ładunku powrotnego, bo bez certyfikatu zaszczepienia albo każdorazowego testu nie można wejść do centrów logistycznych - relacjonuje Dariusz. - Okazało się, że osoby, które chcą pracować w krajach zachodnich, godzą się na zaszczepienie - dodaje.