Obowiązek wiązania włosów w szkołach? "To dyskryminacja"
W związku z reformą edukacji i zamianą gimnazjów w podstawówki dyrektorzy szkół muszą do 30 listopada wprowadzić nowe regulaminy szkolne. Teoretycznie to formalność, ale pozwala na zaostrzenie szkolnych zasad, jak chociażby nakaz wiązania włosów. - Mam problemy z hormonami, wypadają mi włosy, gdybym miała je wiązać to nic by mi na głowie nie zostało - mówi Patrycja, absolwentka jednej z warszawskich szkół.
29.11.2017 | aktual.: 29.11.2017 13:06
Zadzwoniliśmy do kilkunastu polskich szkół podstawowych. W większości z nich zmiany zostały już wprowadzone, ewentualnie będą dziś przegłosowywane na radzie pedagogicznej. Zmiany muszą zostać wprowadzone, bo tak nakazuje artykuł 193 przepisów wprowadzających ustawę o prawie oświatowym. Dyrektorzy szkół podkreślają, że zazwyczaj jest to czysta formalność. Kiedy jednak pytamy o zapisy mogące budzić kontrowersje ton rozmowy się zmienia i słyszymy, że nie otrzymamy więcej informacji. Dyrekcje mają opór, by dzielić się szczegółami zmian, jakie chcą wprowadzić w swoich placówkach.
Jedna z dyrektorek, która podkreśla, że chce pozostać anonimowa mówi, że zapis o spisaniu włosów wprowadziła, bo musiała. - Ograniczyłam go jednak tylko do lekcji wychowania fizycznego. W tym przypadku wydaje się to logiczne, bo rozpuszczone włosy przeszkadzają w ćwiczeniach. Poza tym wyjątkiem nie widzę powodu, dla którego miałabym mówić uczniom, jak się mają czesać - mówi nam.
Zakazy, które rodzą wstyd
O nowe zapisy dopytujemy byłych oraz obecnych uczniów szkół podstawowych. Wielu absolwentów wskazuje, że w ich czasach też obowiązywały podobne zakazy. - Po prostu trzeba się było dostosować. Ja i koledzy nie mogliśmy na przykład nosić długich włosów. Jak długość przekraczała przyjętą przez dyrektora normę był telefon do rodziców - opowiada Maciek, dziś student Uniwersytetu Warszawskiego.
Adrianna podkreśla z kolei, że to wszystko zależy od szkoły - w liceum miała pełną dowolność, ale już z wcześniejszych etapów edukacji pamięta ostre restrykcje. - W gimnazjum kazali mi zmywać makijaż wodą, szczególnie czepiali się o podkład. A miałam problemy z trądzikiem i czułam się okropnie bez podkładu. Bardzo to zapamiętałam, więc na pewno to miało znaczenie - opowiada.
Absolwenci najgorzej wspominają nakaz noszenie mundurków. Drapiące, niewygodne i często zwyczajnie za grube, co ciepłą wiosną sprawiało, że uczniowie byli wiecznie "przegrzani". Z proponowanych obecnie zapisów najwięcej kontrowersji budzi jednak wspomniany nakaz spinania włosów. - Mam problemy z hormonami, wypadają mi włosy, gdybym miała je wiązać to nic by mi na głowie nie zostało. Na szczęście w mojej szkole nie było takich nakazów - mówi Patrycja, absolwentka jednej z warszawskich szkół. Patrycja zauważa też, że włosy pozwalają często zakryć blizny czy znamiona, których ludzie zwyczajnie się wstydzą. - Odbieranie im prawa do tego, to według mnie dyskryminacja - stwierdza.
Wymalowane, jak na imprezę
- Tak jest u mnie w szkole, nauczyciele ciągle przypominają czego nie wolno. Czuję się ograniczona, ale tak było cały czas, więc nie mam myśli, że się pogorszy, jak pojawią się te nowe przepisy - mówi 13-letnia Ania. Znajdują się też osoby, które chwalą zaostrzenie regulaminu. - To, jak czasem wyglądają koleżanki mojej siostry z podstawówki to jest masakra. Tak wymalowane, jakby szły na imprezę. Przecież jeszcze będą miały czas żeby się malować, nic im się nie stanie, jak im się teraz na to nie pozwoli - zaznacza licealista Krzysztof.
Jak widać dla samych uczniów i niedawnych absolwentów ostre zakazy i nakazy nie są nowością. Kilikoro z nich zwraca jednak uwagę na rzecz istotną - nadmierne restrykcje mogą uderzać w uczniów, dla których konieczność wiązania włosów czy całkowitego zmycia makijażu będzie się wiązała z poczuciem wstydu albo wręcz negatywnie wpłynie na ich zdrowie.