"Niemców należało przeczekać jak Czesi"
Co zdaniem autora "Obłędu'44" należało robić? Mierzyć siły na zamiary. Tymczasem Polskie Państwo Podziemne w starciu ze Związkiem Sowieckim i Niemcami nie miało najmniejszych szans. "Ich czołgom, artylerii i samolotom mogliśmy przeciwstawić tylko butelki z benzyną i naszą młodzież gotową oddać życie za ojczyznę. Po kampanii 1939 r., gdy przestały istnieć nasze własne - dysponujące czołgami, artylerią i samolotami - regularne siły zbrojne, otwarta walka z tymi dwoma przeciwnikami powinna zostać wstrzymana i przeniesiona na pole propagandowe. Działania zbrojne powinny być ograniczone tylko i wyłącznie do obrony własnych obywateli tam, gdzie było to możliwe. Nie toczy się bowiem bitew, których nie można wygrać" - pisze.
Dodaje, że Armia Krajowa nie powinna była atakować niemieckich pociągów, posterunków i magazynów na terenie okupowanej Polski. Nie powinna była strzelać na ulicach do pojedynczych niemieckich żołnierzy. Nie powinna była wreszcie urządzać operacji "Burza" i wywoływać Powstania Warszawskiego. Działania te Niemcom nie wyrządziły bowiem większej krzywdy, a odwet na polskiej ludności cywilnej był straszliwy. Znacznie lepiej, w jego ocenie, byłoby przyjąć taktykę czeską, czyli uzbroić się w cierpliwość i Niemców po prostu przeczekać.
W 1944 r. szaleństwem byłoby również pchnięcie Armii Krajowej do otwartej walki z Armią Czerwoną. "Przejechałaby ona bowiem po polskim podziemiu jak walec. Nie oznacza to jednak, że należało - tak jak się działo - witać bolszewików chlebem i solą oraz pomagać im w podbijaniu Polski. Wobec wkroczenia do Polski Armii Czerwonej winniśmy byli zachować bierność. Nic nie mogło bowiem zmienić naszego losu" - pisze Zychowicz.
Na zdjęciu: pożar po bombardowaniu na skrzyżowaniu ulic Nowy Świat i Wareckej. Po lewej stronie ulicy płonie Bank Zachodni, a po prawej kawiarnia "Napoleonka". 5 września 1944 r.