"To była największa masakra w polskich dziejach"
Olbrzymią tragedią Polaków i Polski podczas drugiej wojny światowej, jak pisze Piotr Zychowicz, był całkowity rozdźwięk pomiędzy rozumem politycznym - a właściwie jego brakiem - naszych przywódców a gotowością do poświęceń i heroizmem narodu polskiego. "Im bardziej nasi przywódcy zatracali zdrowy rozsądek i pchali nas w stronę przepaści, tym chętniej kolejne zastępy Polaków szły na stos całopalny oddawać życie za ojczyznę" - stwierdza.
"Każdy Polak myśli z dumą o żołnierzach września, o naszych lotnikach i marynarzach, o konspiratorach z Armii Krajowej i o wojsku Andersa. Każdy Polak po wsze czasy będzie dumny z Powstańców Warszawskich, tych najdzielniejszych żołnierzy w naszych dziejach, którzy z gołymi rękami poszli na niemieckie czołgi. Duma ta nie oznacza jednak, że mamy składać hołd ludziom, którzy ich na te czołgi z gołymi rękami posłali. Argumenty apologetów Powstania, którzy każdego, kto skrytykuje pomysł jego wywołania, oskarżają o 'plucie na pamięć bohaterów z AK', są niedopuszczalnym szantażem moralnym. To bowiem dwie różne sprawy" - pisze autor.
Powstanie Warszawskie zakończyło się masakrą 150 tysięcy mieszkańców miasta, poległo w nim blisko 20 tysięcy żołnierzy AK, w gruzy obrócona została nasza stolica razem z bezcennymi skarbami narodowymi. "Sprawia to, że Powstanie było największą masakrą w dziejach Polski i narodu polskiego. Nigdy wcześniej i nigdy potem w jednorazowym wydarzeniu nie zginęło gwałtowną śmiercią tylu naszych rodaków. Była to największa nasza tragedia. Tragizm tego wydarzenia pogłębia to, że sami je sprowokowaliśmy" - czytamy w książce "Obłęd'44".
Na zdjęciu: jeniec niemiecki wzięty do niewoli po zdobyciu budynku PAST-y (Polska Akcyjna Spółka Telefoniczna). Ciężkie walki o ten silnie broniony przez Niemców gmach trwały od drugiego dnia powstania do 20 sierpnia 1944 r.