"Polacy sami ukręcili stryczek na własną szyję"
Wobec sowieckiego najeźdźcy, jak pisze Zychowicz, stosowaliśmy zasadę podwójnych standardów już od 17 września 1939 r. "Podczas gdy Wojsko Polskie w zachodniej Polsce dzielnie przeciwstawiało się Wehrmachtowi, marszałek Edward Śmigły-Rydz jednostkom rozlokowanym na wschodzie kraju wydał rozkaz 'Z bolszewikami nie walczyć'. W efekcie oddaliśmy Stalinowi połowę ojczyzny niemal bez jednego wystrzału" - pisze. Najbardziej fatalną konsekwencją tej postawy było niewypowiedzenie wojny Związkowi Sowieckiemu przez Polskę, choć państwo to napadło na nas i oderwało połowę naszego terytorium.
"Rzeczpospolita znalazła się więc wobec bolszewików w dziwacznym położeniu. W stanie wojny de facto, ale nie de iure. Potem już było tylko gorzej. Pod kierownictwem Sikorskiego Polska wstąpiła na otwartą drogę ugody ze Związkiem Sowieckim. Zaczęło się w 1941 r. od podpisania paktu Sikorski-Stalin, który do historii przeszedł jako pakt Sikorski-Majski. Przez cały okres trwania tego kuriozalnego 'sojuszu' Polacy w sposób pożałowania godny nadskakiwali Stalinowi. Nie zmieniło się to ani na jotę w 1943 r. po ujawnieniu zbrodni katyńskiej i zerwaniu stosunków dyplomatycznych przez Sowiety. Choć bolszewicy nie ukrywali, że zamierzają odebrać Polsce połowę jej terytorium, zarówno rząd na uchodźstwie, jak i Polskie Państwo Podziemne udzielały im wszelkiej możliwej pomocy i uparcie dążyły do kompromisu. Tak Polacy sami kręcili stryczek na własną szyję" - przekonuje autor.
Na zdjęciu: budynek PAST-y ostrzeliwany z barykady na ulicy Zielnej przez powstańców z batalionu "Kiliński". Ręcznie kolorowane czarno-biała fotografia.