Obława na Grzegorza Borysa. "Zbyt długo trwająca policyjna akcja"
Poniedziałek to jedenasty dzień policyjnych poszukiwań Grzegorza Borysa, podejrzanego o zabicie swojego syna. Służby koncentrują się cały czas na Trójmiejskim Parku Krajobrazowym na Pomorzu. - Przy takiej liczbie funkcjonariuszy wydaje się, że mamy do czynienia z trwającą już zbyt długo policyjną akcją - ocenia Mariusz Sokołowski, były rzecznik polskiej policji.
W tym samym czasie, kiedy trwa akcja poszukiwawcza za Grzegorzem Borysem, Interpol wydał za nim tzw. czerwoną notę. To informacja dla organów ścigania na całym świecie o konieczności zlokalizowania i tymczasowego aresztowania poszukiwanej osoby. Czy oznacza to, że policyjne tropy wiodą za granicę? Dla służb to normalna procedura. Przynajmniej tak przekonują.
- To normalne poszukiwania Interpolu niezależnie, czy za zabójstwo, czy uchylanie się od alimentów. Skoro prokuratura wydała list gończy i określiła poszukiwania jako międzynarodowe, to niemal z automatu dane poszukiwanego wprowadzane są do dostępnych baz. Zawsze trzeba brać pod uwagę, że jednak przebywa gdzieś indziej albo w najbliższym czasie może się pojawić - mówi nam śledczy znający kulisy sprawy poszukiwań Grzegorza Borysa.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"My wszystkiego nie wiemy"
Tymczasem od ubiegłego piątku około tysiąc funkcjonariuszy policji, Żandarmerii Wojskowej i strażników leśnych poszukuje 44-letniego marynarza w lasach na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Prawie codziennie pojawiają się sygnały świadczące o tym, że mężczyzna właśnie tam się ukrywa.
- Jeśli mamy do czynienia tylko z tym terenem, na którym prowadzone są poszukiwawcze działania, można odnieść wrażenie, że trwają one już zbyt długo. My jednak wszystkiego nie wiemy. Między innymi tego, gdzie jeszcze są prowadzone dodatkowe działania. Cały czas nie mamy też wiedzy, czy Grzegorz Borys nadal żyje. Skoro nie ma zlokalizowanego człowieka ani jego ciała - służby będą nadal go poszukiwać - mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Sokołowski, były rzecznik Komendy Głównej Policji.
Jego zdaniem po 11 dniach służby powinny już mieć wiedzę, czy mężczyzna jest faktycznie na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, czy też go opuścił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Presja na policję? "Najgorsze co można zrobić"
Z kolei według byłego szefa MSWiA i byłego prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka, widocznie jest coś kluczowego, co przekonuje służby do natężenia poszukiwań w parku.
- Znam dobrze Trójmiejski Park Krajobrazowy. Przed laty organizowaliśmy tam marsze sprawnościowe. Jest to duży obszar, w większości zagęszczony, ma sporo podmokłych terenów. Są tam leje, schrony, rowy i zagłębienia terenu. W tym krajobrazie leśnym faktycznie można się ukryć. Policjanci muszą być przeświadczeni, że Grzegorz Borys nadal ukrywa się w lesie - mówi WP Kaczmarek.
I jak dodaje, w zawodowej pracy spotkał się z przesłankami, które mogły wskazywać tylko na jedną z wersji, po czym okazywała się ona być mylnym tropem.
- Tak było przy sprawie poszukiwań Krzysztofa Olewnika, w której przyjęto wersję, że wyjechał za granicę. M.in. biuro detektywa Krzysztofa Rutkowskiego dostarczało informacje rodzinie, że ich syn przebywa za granicą, wskazując konkretne miejsca. A w momencie, kiedy znaleziono zwłoki Olewnika, okazało się, że w czasie, kiedy miał przebywać za granicą, on już nie żył - komentuje były szef MSWiA.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Musiał być jakiś sygnał czy ślad"
Również gen. Adam Rapacki, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji nadzorujący policję, podkreśla, że z pewnością jest coś takiego w sprawie, o czym nie wiemy, a co powoduje, że służby cały czas ukierunkowują działania poszukiwawcze na leśnym terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.
- Musiał być jakiś sygnał czy ślad, który wskazywał, że właśnie tam się ukrywa. Jeżeli dostałby się poza pierścień poszukiwań, to one wyglądałyby inaczej. A widzimy, że koncentracja sił i środków na jednym terenie nadal jest duża. I co jakiś czas pojawiają się informacje mówiące o tym, że Grzegorz Borys gdzieś tam jest. To kwestia czasu, kiedy go znajdą: żywego lub martwego - ocenia w rozmowie z WP gen. Rapacki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zabójca się ukrywa. "Jest wyedukowany w kamuflażu"
"W końcu sam będzie musiał wyjść"
Przypomnijmy, że według policyjnych źródeł Grzegorz Borys, uciekając do lasu, zabrał ze sobą rzeczy, które jego zdaniem dadzą mu gwarancję przetrwania. W mieszkaniu zostawił m.in. elektronikę, gotówkę oraz wszystkie niezbędne dokumenty, bez których w środowisku miejskim byłoby mu znacznie trudniej. Jak ujawnił jeden z funkcjonariuszy pracujących przy sprawie, policyjna taktyka polega na "zamęczeniu podejrzanego".
- Pętla się zaciska. Chcemy zmęczyć Borysa. On nie powinien dobrze spać. Powinien czuć, że jest ścigany, nad głową ma słyszeć śmigłowce. Metodycznie, krok po kroku, odcinamy go od miejsc schronień, kolejne skrytki w lesie są odszukiwane i zabezpieczane. Znajdujemy żywność i ubrania w beczkach i pojemnikach na śmieci. Likwidujemy jego zasoby. W końcu sam będzie musiał wyjść. Być może tak zmęczony, że odda się nam za kubek gorącej herbaty - mówi funkcjonariusz w rozmowie z serwisem trojmiasto.pl
W podobnym tonie wypowiada się były szef MSWiA i były prokurator krajowy.
- W przypadku Grzegorza Borysa kluczowe może okazać się jego zmęczenie. Od kilkunastu dni prawie non stop pada na Wybrzeżu, a noce są coraz chłodniejsze. Ukrywając się w lesie, może być wykończony. Jego zdolność percepcji i fizycznej sprawności jest już bardzo ograniczona. W tym przypadku może być też tak, że już dawno opuścił ten obszar, wykorzystując kilka godzin przewagi nad służbami po zabójstwie. Albo po prostu popełnił samobójstwo i nie żyje - mówi nam Kaczmarek.
Również Sokołowski uważa, że czas i warunki pogodowe grają na niekorzyść podejrzanego.
- Las w coraz mniejszym stopniu sprzyja Grzegorzowi Borysowi. Prawie codziennie pada, temperatura też nie jest zbyt wysoka. On nie myśli już racjonalnie. Przede wszystkim na jego obecną sytuację wpływa obciążenie psychiczne związane z zabójstwem. Pytanie: czy służby szukają jeszcze żywego Grzegorza Borysa, czy już martwego. Osobiście nie wykluczałbym tej drugiej opcji - podkreśla były rzecznik polskiej policji.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski