Obajtek coraz bardziej się pogrąża. Zgodnie z jego argumentacją, mógł złamać prawo
"Wpuszczając NIK, złamałbym prawo" – tak Daniel Obajtek w TVP Info tłumaczył się z niewpuszczenia Najwyższej Izy Kontroli, która chciałaby sprawdzić m.in., jak przebiegała fuzja PKN Orlen i Lotosu. Prezes koncernu zasłonił się czterema opiniami kancelarii prawnych, które według niego "mają wysoką renomę". Daniel Obajtek przemilczał fakt, że w przeszłości wpuszczał już kontrolerów NIK do Orlenu. Logiczny wydaje się więc wniosek, że zgodnie z jego najnowszą narracją, mógł złamać prawo.
"Mam cztery opinie kancelarii, które mają wysoką renomę, że NIK ma kontrolować środki publiczne. (...) Nie ma żadnej podstawy prawnej i takie opinie prawne mamy, żeby NIK miał nas skontrolować" – tak Daniel Obajtek na antenie TVP Info skomentował uniemożliwienie kontroli przez Najwyższą Izbę Kontroli w PKN Orlen. "Skarb Państwa, zgodnie z kodeksem spółek ma te same prawa, co każdy inny akcjonariusz i wpuszczając NIK, złamałbym prawo. Ja bym wtedy złamał prawo, mając te opinie, więc Najwyższa Izba Kontroli w żadnym wypadku nie ma w tym przypadku racji" — dodał szef Orlenu.
Daniel Obajtek nie ujawnił treści opinii, na które się powoływał i nie sprecyzował, kiedy i gdzie zostały one zamówione. Przemilczał również fakt, że w przeszłości jako prezes PKN Orlen nie widział przeciwwskazań do współpracy z Najwyższą Izbą Kontroli. W archiwach NIK można znaleźć m.in. wystąpienie pokontrolne z kontroli P/17/021 "Wydatki spółek z udziałem Skarbu Państwa na działalność sponsoringową, medialną i usługi doradcze", która rozpoczęła się w marcu 2018 r. W dokumencie wyraźnie wskazano, że dotyczy ona Polskiego Koncernu Naftowego Orlen S.A. w Płocku, której szefem wówczas był nie kto inny jak Daniel Obajtek.
Z wystąpienia pokontrolnego wynika, że PKN Orlen udostępniło NIK dziesiątki dokumentów, co pozwoliło na prześwietlenie zawieranych umów. NIK pozytywnie oceniła wówczas realizację wydatków na działalność sponsoringową, charytatywną oraz usługi doradcze w badanym zakresie. Dokument z takim wnioskiem trafił – zgodnie z prawem – do samego Daniela Obajtka. Wówczas prezes PKN Orlen nie mówił o tym, że wpuszczenie kontrolerów NIK oznaczałoby złamanie prawa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niekonsekwencja Obajtka
To niejedyny przykład niekonsekwencji prezesa PKN Orlen. Daniel Obajtek nie widział przeciwwskazań również do kontroli NIK z sierpnia 2018 r. o numerze P/18/018 – "Inwestycje w moce wytwórcze energii elektrycznej w latach 2012-2018". W tym przypadku również wyraźnie wskazano, że kierownikiem kontrolowanej jednostki w trakcie prowadzenia działań był Daniel Obajtek. To kontrolerzy również pozytywnie ocenili działalność koncernu. W przypadku tego dokumentu NIK, jeszcze wyraźniej widać, że Obajtek w przeszłości nie miał żadnych zastrzeżeń wobec wpuszczenia kontrolerów do koncernu.
Chodzi o fragment wystąpienia pokontrolnego, w którym opisano stan faktyczny dotyczący budowy bloku gazowo-parowego CCGT Płock. Szczególną uwagę zwraca następująca część "Jak wyjaśnił Prezes ORLEN SA. Spółka okresowo kontrolowała, zgodnie z zapisami kontraktu, stan rozliczeń pomiędzy Wykonawcą a jego Podwykonawcami. Wystąpiło kilka przypadków braku rozliczenia lub opóźnień w rozliczeniu Wykonawcy z Podwykonawcami, ale nie miały one istotnego znaczenia dla przebiegu inwestycji". Tu NIK zaznacza, że chodzi o pismo z dnia 20.11.2018 r., co wskazuje, że prezes PKN Orlen nie tylko nie protestował przeciw kontrolom NIK, ale był gotów do udostępnienia dokumentów i wyjaśnień w sprawach dotyczących zakresu kontroli.
W świetle najnowszej argumentacji Daniela Obajtka, logiczny powinien wydawać się wniosek, że prezes PKN Orlen, wpuszczając w przeszłości kontrolerów NIK do koncernu, mógł złamać prawo. Nie pomoże tu nawet ewentualna wymówka, że nie dysponował wówczas opiniami prawników, bo to nie one określają prawa i obowiązki prezesa PKN Orlen. Zgodnie z art. 98 ustawy o NIK, "kto osobie uprawnionej do kontroli, o której mowa w niniejszej ustawie, lub osobie przybranej jej do pomocy udaremnia lub utrudnia wykonanie czynności służbowej, w szczególności przez nieprzedstawienie do kontroli dokumentów lub materiałów, nie informuje bądź niezgodnie z prawdą informuje o wykonaniu wniosków pokontrolnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3".
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski