O co chodzi w konflikcie prezydenta z Macierewiczem? BBN skarżył się, że minister nie mówi im prawdy
W oficjalnych wypowiedziach nikt z Kancelarii Prezydenta i MON wprost nie mówi, że między prezydentem Andrzejem Dudą a ministrem Antonim Macierewiczem jest konflikt. Ale nieoficjalnie już można usłyszeć, że miarka się przebrała i wcale nie attachaty wojskowe są tu najważniejsze.
Co zatem jest powodem? Osoba z prezydenckiego kręgu mówi WP: - Minister Antoni Macierewicz zwyczajnie nie mówił prawdy szefowi BBN Pawłowi Solochowi - słyszymy.
Chodzić miało nie tylko o attachaty wojskowe, z których obsadzeniem MON wciąż zwlekał, ale i o inne sprawy jak np. nominacje w wojsku i de facto eliminowanie przez Macierewicza kolejnych generałów.
A skoro w liście prezydenta była mowa o attachatach, to inni rozmówcy WP wskazują, że zwłaszcza wskazanie gen. bryg. Cezarego Wiśniewskiego na attaché wojskowego RP w Stanach Zjednoczonych Ameryki, co obwieścił Macierewicz w odpowiedzi dla Andrzeja Dudy, jest trudne do wytłumaczenia. Wiśniewski bowiem ledwo co (pod koniec listopada 2016 r.) awansował na stanowisko inspektora Sił Powietrznych. Po co więc rzucać go teraz na zupełnie nowe stanowisko, skoro dopiero MON widział go w kraju?
- W USA mogą nawet nie wiedzieć, kto będzie polskim attaché, a zwykło się stosować procedury jak w wypadku ambasadorów, że kandydatura powinna mieć akceptację państwa, do którego attaché wojskowy wyjeżdża - mówi jeden z rozmówców WP z kręgu wojska.
W oczy kłuje wspomniany brak obsadzenia tego stanowiska w placówce w Stanach Zjednoczonych. Wakat jest tam od końcówki 2015 r., czego nie da się usprawiedliwić w żaden sposób. W końcu to amerykańscy marines mają bronić polskich granic w ramach wzmocnienia flanki wschodniej NATO, a MON od ponad roku nie jest w stanie wysłać tam odpowiednio wysokiego rangą - w praktyce to musi być generał - attaché. W tym przypadku ministerstwo wystawiło się na strzał, a ten niespodziewanie został wymierzony przez prezydenta.
Wcześniej na to zaniedbanie MON wskazywał już były szef MON Tomasz Siemoniak, ale krytyka z jego strony nikogo nie interesowała. W 2016 nie brakowało też publikacji o zaniechaniach Macierewicza ws. attachatów. Co innego jednak - mówiąc wojskowym żargonem - friendly fire ze strony prezydenta, a co innego opozycji czy mediów. Choć o przyjaźni czy nawet sympatii między Andrzejem Dudą i Antonim Macierewiczem nie ma mowy.
Braki attache w ambasadzie w Szwecji czy Bułgarii to w rzeczywistości sprawy nawet bez średniego znaczenia. A z kolei placówka na Ukrainie dla środowiska PiS nie jest zbyt istotna, bo na linii Warszawa - Kijów wieje chłodem z powodu ukraińskiej polityki historycznej.
Prezydentowi nie chodzi attachaty. Ani nawet o przyspieszenie w przygotowywaniu wielonarodowego dowództwa dywizji w Elblągu. Choć zwłaszcza ta druga kwestia jest ważna, a sam Macierewicz przyznał, że możliwe jest opóźnienie w osiągnięciu przez nią wstępnej gotowości. Tu warto podkreślić, że prezydent Andrzej Duda czuje się - i ma po temu powody - ojcem postanowień szczytu NATO w Warszawie, więc potknięcia czy problemy przy ich wdrażaniu byłyby ujmą także dla niego i zakrawałyby o kompromitację. Jak to bowiem? Najpierw polskie władze naciskały na obecność Amerykanów i wzmocnienie naszej flanki, a teraz nie mogły sobie poradzić z wcieleniem w życie tego, co wywalczyły?
Bardzo istotne są jednak kwestie, które w dwóch upublicznionych listach prezydenta Andrzeja Dudy nie zostały poruszone - to czystka wśród generałów, lekceważenie głowy państwa i szefa BBN przez ministra Macierewicza. Oczywiście Kancelaria Prezydenta zapewniała nie raz, że Duda z Macierewiczem regularnie się spotykają i rozmawiają. Podobnie z Pawłem Solochem. Ale to wcale nie znaczy, że w późniejszych decyzjach Macierewicz dochowuje ustaleń.
Wedle informacji, które uzyskała WP, kierownictwo BBN skarżyło się prezydentowi Dudzie, że Macierewicz zwyczajnie nie mówi im prawdy.
Osoba z kręgu Pałacu Prezydenckiego: - Miarka już się przebrała. Są sprawy, które trzeba w końcu jakoś pozałatwiać.
Inny rozmówca WP wskazuje, że chodzi o cały szereg spraw, ale nie zdradza szczegółów - od nominacji i zmian personalnych na szczytach wojska po plany resortu, które muszą być realizowane wespół z BBN.
W kierownictwie Kancelarii Prezydenta nie ma osoby, która znałaby się na wojskowości. Znawców wojskowości brakuje - z wyjątkiem Pawła Solocha, który jest szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, strategiem, ekspertem od geopolityki. Soloch jest jednak człowiekiem, który nie lubi starć i zwłaszcza publicznych konfliktów - charakterologicznie nie ma do tego predyspozycji.
Ciężar upublicznienia rozbieżności pomiędzy ośrodkiem prezydenckim (w tym i BBN) a Macierewiczem, wziął na siebie Andrzej Duda. Stąd dwa listy do Macierewicza, które zostały potem ujawnione przez "Fakty" TVN. Znamienne są tu słowa z komunikatu MON: - Ubolewamy, że media informując obszernie o liście Pana Prezydenta, nie dały możliwości odniesienia się resortowi obrony narodowej do tego materiału przed jego publikacją.
W tym zdaniu jest pretensja nie do mediów, ale do prezydenta. Tak jak prezydent nie napisał wprost, o co mu chodzi w listach, tak odpowiadając tym komunikatem Macierewicz też swoją pretensje rzekomo skierował do mediów.
Na to, że to nie o attachaty i organizowanie Dowództwa Wielonarodowej Dywizji w Elblągu, są faktyczną przyczyną listów między Pałacem a MON, skazuje też jasny komunikat Marka Magierowskiego, dyrektora biura prasowego Kancelarii Prezydenta. Stwierdził on, że odpowiedź Macierewicza na listy nie jest satysfakcjonująca, a więc potrzebne są kolejne wyjaśnienia i spotkanie z prezydentem.
Upublicznienie konfliktu Pałacu Prezydenckiego z Macierewiczem, to także sposób na pokazanie, że Andrzej Duda nie oddał armii w pełne władanie Macierewicza - że konstytucyjnie będąc zwierzchnikiem sił zbrojnych jednak nie abdykował.