Polska"O białoruską listę katyńską trzeba zapytać Łukaszenkę"

"O białoruską listę katyńską trzeba zapytać Łukaszenkę"

Zdaniem Anny Dzienkiewicz z Ośrodka Karta, po fiasku poszukiwań białoruskiej listy katyńskiej w Rosji warto dokumentów pomocnych w jej ustaleniu szukać na Białorusi. - Teraz jest dobry moment - powiedziała Anna Dzienkiewicz - by zwrócić się z oficjalną prośbą do Mińska.

09.04.2010 | aktual.: 09.04.2010 15:50

Przedstawicielka Karty tłumaczy, że bez dokumentów z archiwów nie można zweryfikować danych o osobach, które zostały zatrzymane lub zaginęły po 17 września 1939 roku na ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną. Informacje te - przypomniała Dzienkiewicz - Karta we współpracy z innymi organizacjami - zbiera od ok. 20 lat.

- Były doniesienia o tym, że lista białoruska jest szukana na polecenie premiera Rosji Władimira Putina. Skoro nie została znaleziona, i zostało to oficjalnie powiedziane, to jest dobry moment, żeby się zwrócić z pytaniem i prośbą do prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki o poszukiwanie u nich - powiedziała Dzienkiewicz.

Jak tłumaczy, w archiwach na Białorusi mogą być dokumenty dotyczące osób aresztowanych na tych terenach po 17 września oraz ich rodzin. Przypomina, że w kwietniu 1940 roku większość rodzin została stamtąd deportowana do Kazachstanu. Informacja o tym, że dana rodzina została deportowana bez głowy rodziny - męża, ojca, czy dziadka - mogłaby być tropem do dalszych poszukiwań.

- Mamy sygnały, że w Grodnie czy Brześciu mogą być informacje o zatrzymanej - jak my to mówimy - "głowie rodziny". To byłaby cenna rzecz, gdyby udało się na Białorusi znaleźć takie dokumenty. To jest jeden z kierunków działania - aby nasze władze (państwowe), czy Instytut Pamięci Narodowej, w ramach prowadzonego śledztwa dotyczącego zbrodni katyńskiej częściej i skuteczniej zwracały się do władz Białorusi, prosiły o pomoc prawną w prowadzeniu śledztwa i dokumenty dotyczące aresztowanych i rodziny - powiedziała Anna Dzienkiewicz.

Wskazała, że w 1994 roku na Ukrainie odnaleziono tzw. ukraińską listę katyńską.

Przypomina, że pierwsze próby zrekonstruowania białoruskiej listy poczynili w połowie lat 90. prokuratorzy z Ministerstwa Sprawiedliwości - Stefan Śnieżko i Aleksander Hercog, a także ówczesny doradca Ministra Sprawiedliwości Jędrzej Tucholski. Wówczas zostały sporządzone wstępne wykazy domniemanych ofiar zbrodni katyńskiej. Ośrodek Karta współpracował w tych badaniach. Otrzymywał zapytania od rodzin i poszukiwał informacji o zaginionych w innych dokumentach i zestawieniach.

W 2006 roku w ramach pilotażowego programu Karta znów próbowała zrekonstruować listę białoruską poprzez kwerendy, m.in. w kartotekach PCK i ponowną weryfikację danych. Wówczas zebranych zostało ponad 800 nazwisk, z których jednak nie wszystkie są "pewnymi kandydatami" jako potencjalne "białoruskie" ofiary NKWD. Przez lata własne poszukiwania prowadziła Sekcja Poszukiwań Rodziny Katyńskiej, sporządzając swoje wykazy nazwisk - przypomniała Anna Dzienkiewicz.

- To wszystko, co mogliśmy przez ten czas zrobić i co możemy robić nadal - stopniowo, pomału, szukać informacji o osobach zaginionych - mówi przedstawicielka Karty i wyjaśnia: to są badania na zasadzie zbierania różnych dokumentów, zestawiania danych, kojarzenia faktów i dokumentów.

Jednak bez dokumentów, które być może są na Białorusi, nie można zweryfikować już posiadanych informacji o zatrzymanych i zaginionych, ani odtworzyć ich dalszych losów. Teraz, po fiasku poszukiwań białoruskiej listy katyńskiej w Rosji, może być "dobra okazja, żeby wysłać oficjalną prośbę do władz w Mińsku, o której będzie głośno" - proponuje Dzienkiewicz.

- W tych ostatnich dniach tyle się o tym mówi, tyle się rozbudziło nadziei w ludziach - my sami w Karcie też mieliśmy nadzieję, że lista białoruska się odnajdzie - że teraz należałoby coś zrobić - aby nie było tak, że znowu przez lata wszyscy będą milczeli - powiedziała.

Białoruska lista katyńska zawiera nazwiska 3870 Polaków zamordowanych w 1940 roku przez NKWD. Jest jedną z największych tajemnic mordu z 1940 roku. Przed środowymi uroczystościami w Lesie Katyńskim przedstawicielka Karty tłumaczy, że bez dokumentów z archiwów nie można zweryfikować danych o osobach, które zostały zatrzymane lub zaginęły po 17 września 1939 roku na ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną. Informacje te - przypomina - Karta we współpracy z innymi organizacjami - zbiera od ok. 20 lat.

Przypuszcza się, że zaginieni z Zachodniej Białorusi zostali zabici w więzieniu w Mińsku. Mogą o tym świadczyć przedmioty polskiego pochodzenia, wydobyte w latach 80. i 90. podczas ekshumacji przeprowadzonych w Bykowni (pod Kijowem) i Kuropatach (pod Mińskiem).

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)