Nowym filmem z miejsca katastrofy zajmie się prokuratura
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, Naczelna Prokuratura Wojskowa zajmie się filmem ze Smoleńska, opublikowanym przez serwis eOstrołęka.pl. Nagranie pojawiło się w sieci w środę. Pokazuje lotnisko Siewiernyj kilka godzin po katastrofie Tu-154. Film zawiera drastyczne sceny, ponieważ miejscami widać ciała ofiar. Jeden z redaktorów serwisu eOstrołęka.pl ujawnił Wirtualnej Polsce, skąd pochodzi nagranie. Kpt. Marcin Maksjan z Prokuratury Wojskowej powiedział nam, że prokuratorzy zwrócą się do właściciela serwisu o przekazanie kopii nagrania. - Film będzie poddany analizie biegłych - dodał.
Według informacji serwisu nagranie powstało 10 kwietnia oraz następnego dnia. Autor filmu swobodnie porusza się po miejscu katastrofy i nagrywa pracujące na nim służby. To pozwala wnioskować, że za kamerą stoi funkcjonariusz którejś z nich - pisze serwis eOstrołęka.pl.
"Film będzie poddany analizie biegłych"
Kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej pytany przez Wirtualną Polskę, czy prokuratura znała wcześniej nagranie udostępnione przez serwis eOstrołęka.pl, przyznał, że śledczy mają wiele nagrań i zdjęć, więc na razie trudno to stwierdzić.
- Opublikowany film musi zostać porównany z posiadanymi przez nas materiałami. Dziś lub najpóźniej jutro prokuratura zwróci się do właściciela portalu o przekazanie jej kopii filmu. Zostanie ona poddana analizie biegłych - tłumaczy kpt. Maksjan.
Jego zdaniem, na tym etapie nie można jeszcze stwierdzić, czy nagranie może być ważne dla śledztwa. - Trzeba poczekać na opinie ekspertów - mówi i dodaje, że prokuratura najprawdopodobniej będzie chciała dotrzeć do autora filmu, który na razie pozostaje anonimowy.
Drastyczne sceny
Do tej pory w internecie nie pojawiło się nagranie tak dobrej jakości nakręcone tuż po katastrofie. Całość trwa ok. 10 minut, jednak film zawiera również sceny drastyczne - obok zbliżeń fragmentów samolotu są także ujęcia, na których widać ciała ofiar tragedii (choć są one częściowo zamazane).
W ciągu kilku tygodni po 10 kwietnia w sieci pojawiły się co najmniej trzy filmy, które pokazywały miejsce katastrofy tuż po upadku rządowego Tu-154. Na jednym z nich słychać było osławione strzały, na innym uchwycono płonący jeszcze wrak. Wszystkie jednak prawdopodobnie nakręcono przy użyciu telefonów komórkowych i jakość zdjęć pozostawiała wiele wątpliwości.
Skąd pochodzi nagranie?
Wirtualnej Polsce udało się skontaktować z jednym z redaktorów serwisu eOstrołęka.pl. Opowiedział nam, jak jego redakcja weszła w posiadanie nagrania.
W poniedziałek na pokazie filmu dokumentalnego "Mgła" Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej w ostrołęckim kinie Jantar pojawił się mężczyzna, który twierdził, że ma niepublikowany nigdzie dotąd film z miejsca katastrofy prezydenckiego Tu-154. Pokazał go na przyniesionym ze sobą laptopie. Później chętnym, w tym dziennikarzowi serwisu eOstrołeka.pl, pozwolił skopiować nagranie.
Tożsamość mężczyzny, który przyniósł film, pozostaje nieznana. Najprawdopodobniej był to mieszkaniec Ostrołęki. Tłumaczył, że nagranie dostał od pewnego Rosjanina, napotkanego przypadkowo, gdy wracał do Polski.