Nowy wróg Putina. Wskazał Rosjanom, że zagrażają im migranci
Kreml straszy Rosjan migrantami, którzy mają zalewać kraj. Za ich pojawieniem się ma stać Zachód, a jednym z pośredników przerzucających nielegalnych przybyszów ma być według prokuratury Amnesty International. Rosyjska propaganda kreuje obraz, zgodnie z którym to migranci mają odpowiadać za wzrost przestępczości, a nie rosyjscy weterani wracający z wojny w Ukrainie.
Jeszcze trzy miesiące temu rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i policja chwaliły się, że w ostatnich latach spadła statystyka przestępczości. Wedle policyjnych statystyk tylko w Moskwie liczba zabójstw zmniejszyła się o 22,3 proc., a umyślnych ciężkich uszczerbków na zdrowiu o 8,8 proc. Z kolei gwałtów miało być mnie o 21,2 proc.
Prokuratura Generalna ma zupełnie inne zdanie i inne dane. Według niej skala najcięższych przestępstw w stolicy gwałtownie wzrosła. Tylko w ciągu pierwszego roku wojny przestępstwa z użyciem broni wzrosły w Moskwie o 365 proc. Winni są uzbrojeni i zdemoralizowani "bohaterowie specjalnej operacji wojskowej", ale władze przecież nie mogą przyznać, że za wzrost przestępczości odpowiadają zwolnieni z kolonii karnych kryminaliści. Zaczęto więc szukać winnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Korzenie rosyjskiego zła. "To się zdarza zbyt często"
Kozioł ofiarny
Rosyjska propaganda otworzyła nowy front, tym razem przeciwko migrantom. A dokładniej przeciwko wyimaginowanej fali cudzoziemców, rzekomo celowo przesyłanych do Rosji przez Zachód, by zniszczyć kraj od środka przez znaczny wzrost przestępczości. Winą obarcza się: Amnesty International, Tatarów, Uzbeków i "agentów wpływu" przemycających do Rosji "obcą kulturę".
Władze, a za nimi prokremlowskie media, biją na alarm, że Rosja staje się ofiarą operacji hybrydowej zorganizowanej przez Zachód i wspieranej przez "międzynarodowe NGO-sy". Zdaniem deputowanych Dumy, to właśnie organizacje praw człowieka "pod płaszczykiem pomocy" mają uczestniczyć w procederze nielegalnej migracji.
Między innymi dlatego 19 maja Prokuratura Generalna podjęła decyzję o uznaniu Amnesty International za niepożądaną na terytorium Federacji Rosyjskiej. Wedle rosyjskich władz organizacja jest "ośrodkiem przygotowywania globalnych projektów rusofobicznych, opłacanych przez wspólników reżimu kijowskiego".
Według Prokuratury Generalnej Amnesty International "robi wszystko, co możliwe, aby zaostrzyć konfrontację militarną w regionie: usprawiedliwia zbrodnie ukraińskich neonazistów, wzywa do zwiększenia ich finansowania i nalega na polityczną i ekonomiczną izolację Rosji". Do tego pomaga przerzucać do Rosji nielegalnych migrantów. Tym samym Amnesty International trafia na czarną listę agentów Zachodu obok NATO, CIA i Greenpeace.
Pełna kontrola
Rosyjska propaganda buduje prosty obraz, w którym Rosjanin cierpi przez zamachy, pobicia i kradzieże, których sprawcami mają być niemal wyłącznie migranci. Ignoruje się przy tym fakt, że przestępczość w miastach rośnie także dlatego, że do Rosji wracają z frontu mężczyźni przeszkoleni w zabijaniu, z zaburzeniami psychicznymi, nierzadko uzbrojeni, których państwo zostawiło samych sobie. Ale w odróżnieniu od migranta, weterana nie można łatwo wyrzucić poza margines propagandowej opowieści. W końcu bohatersko broni ojczyzny.
Dlatego winę za wzrost przestępczości zrzuca się na migrantów. Deputowany Michail Matwijew stwierdził w Dumie, że niektóre narodowości, szczególnie z Azji Środkowej, są nadreprezentowane w statystykach przestępczości, takich jak gwałty i pedofilia. Nie przedstawił jednak żadnych dowodów na poparcie swoich twierdzeń. Aleksiej Zurawliew przypomniał swoje słowa z 2021 r., kiedy zaproponował utworzenie obozów pracy dla migrantów z Azji Środkowej, określając ich jako "migranckie szumowiny".
Przewodniczący Komitetu ds. Narodowości, Gienadyj Semigin wzywa do zaostrzenia przepisów dotyczących rejestracji migrantów, sugerując, że władze powinny mieć pełną wiedzę na temat miejsca zamieszkania i planów rejestracyjnych każdego migranta od momentu przekroczenia granicy. Zaproponował również utworzenie specjalnego rejestru dla tzw. enklaw etnicznych.
Z kolei deputowany Michaił Matwiejew wyraził zaniepokojenie negatywnym wpływem migrantów na rosyjską gospodarkę, twierdząc, że przekazy pieniężne wysyłane przez migrantów do ich krajów pochodzenia wpływają na spadek kursu rubla.
Rosyjscy politycy twierdzą, że Rosja jest jak oblężona twierdza, a migrantów wpuszczają do środka skorumpowani urzędnicy. Moskiewska prokuratura chwali się właśnie rozbiciem "kryminalnej struktury", która za łapówki legalizowała pobyt migrantów i fałszowała dokumenty. Jednocześnie władze obwieszczają, że osoby, które nie przyswoiły sobie "rosyjskiego systemu wartości", powinny być automatycznie pozbawiane obywatelstwa.
Polowanie na obcych
Duma Państwowa zaproponowała dość niekonwencjonalny sposób walki z nielegalną migracją. Inicjatywa posłów frakcji Nowy Lud zakłada wprowadzenie systemu "płatności za czujność" w zamian za przekazywanie informacji o nielegalnych imigrantach. Zdaniem autorów, każdy obywatel, który przekaże wiarygodne informacje o osobie łamiącej prawo migracyjne, będzie mógł otrzymać nagrodę pieniężną. Zaleca się, aby wypłaty dokonywać za każdą osobę zidentyfikowaną bez posiadania odpowiednich dokumentów.
Oprócz zapłaty parlamentarzyści proponują zaostrzenie sankcji wobec osób naruszających przepisy. Zdaniem pomysłodawców konieczne jest podwyższenie kary za nielegalny pobyt do 100 tys. rubli, czyli ok. 4,5 tys. zł. Ponadto konieczne jest wszczęcie procedury konfiskaty majątku migranta na rzecz państwa. Deputowani chcą przekazać połowę grzywny jako nagrodę obywatelowi, którego raport pomógł go zidentyfikować. Autorzy projektu uważają, że taka zachęta finansowa znacznie zwiększy aktywność społeczeństwa w walce z nielegalną migracją.
Podobne rozwiązanie zachęcające już stosuje się w przypadku donosów na osoby, które "szkalują Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej" i przedstawiają fałszywe informacje dotyczące ich działań podczas "specjalnej operacji wojskowej".
Przeniesienie odpowiedzialności
Dlaczego Rosja straszy migrantami właśnie teraz? Bo to wygodny chłopiec do bicia. Kiedy gospodarka zwalnia, społeczeństwo czuje coraz większe zmęczenie wojną, a rosyjskie miasta coraz bardziej przypominają zbiorowisko zombie z PTSD, potrzebny jest wróg, który nie ma twarzy i nie może się bronić. Migrant idealnie pasuje do tej roli.
Łatwo przypisać mu wszystko - od przestępstw po choroby zakaźne. A przy okazji można odwrócić uwagę od realnych źródeł kryzysu.
W tej kampanii nie chodzi o bezpieczeństwo. Chodzi o władzę, która szuka nowych narzędzi kontroli społecznej, a antyimigrancka histeria to broń równie skuteczna, jak pałki OMON-u. Tym bardziej że to wszystko nie dzieje się w próżni. Od dwóch miesięcy w mediach prorządowych i na Telegramie trwa rozpalanie emocji wokół "przestępstw migrantów", "islamskiego terroryzmu" i rzekomego zagrożenia "rosyjskiej tożsamości narodowej".
Kreml próbuje więc przekonać własnych obywateli, że kraj jest w stanie wojny nie tylko z NATO na froncie w Ukrainie, ale też w stanie oblężenia od środka, gdzie NATO przy pomocy migrantów próbuje zdestabilizować sytuację wewnętrzną, każdy migrant to potencjalny sabotażysta. Ma to ponownie skupić społeczeństwo wokół władzy. Może to oznaczać, że na Kremlu władza nie czuje się zbyt pewnie.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski